Samolot relacji Piza – Kos schodził powoli do lądowania i wtedy zobaczyłam ją po raz pierwszy. Wyrastająca z morza wyspa – skała, góry spadające stromymi ścianami do morza, „fiorodopodobne” zatoki wcinające się głęboko w ląd, drogi wijące się grzbietami gór, kilka przyklejonych do wybrzeża miejscowości. Ziemia nieprzyjazna, surowa, ale intrygująca. Bardzo szybko zniknęła mi z oczu a samolot wylądował na płaskiej i nudnej Kos, ale te kilka chwil wystarczyło, żebym w głowie zapaliła mi się lampka : muszę tam dotrzeć! Jako, że staram się spełniać marzenia, udało mi się półtora roku później.
Kalymnos – kiedyś słynna z poławiania gąbek ( aż dopadła je jakaś choroba, wymarły a większość mieszkańców została bez pracy), dziś śródziemnomorska mekka wspinaczy ( ok. 1000 wytyczonych dróg wspinaczkowych o różnym stopniu trudności). Tyle się dowiedziałam z internetu. O przepraszam, wg Wikipedii :
Wyspa jest słabo rozwinięta, jeśli chodzi o infrastrukturę turystyczną. Jedyną atrakcją są liczne magazyny i sklepy z gąbkami z Kalimnos oraz unikatowe Muzeum Poławiaczy Gąbek.
Nie brzmi to zachęcająco, oj nie. Przynajmniej dla przeciętnego turysty. Również żaden z blogerów podróżniczych nie zachwalał ani jej zabytków, ani pięknych plaż ani nocnego życia. Skalista wysepka przyklejona do Kos zdecydowanie nie była top destynacją podróżników i bacpackersów…
Dlatego bez większych oczekiwań w pewien wrześniowy poranek wsiadałam na prom, planując spędzić tam tylko cztery dni – wystarczająco, żeby się rozejrzeć i nie zanudzić na śmierć. Zapraszam na kilka migawek z Kalymnos.
Pothia
Stolica wyspy to małe, sympatyczne miasteczko położone w zatoce. W ciągu dnia – głośne i zatłoczone, pełne jednodniowych turystów z wycieczek fakultatywnych z Kos. Kiedy jednak odpłynie ostatni prom, miasto zmienia się nie do poznania. Cisza, spokój, leniwa grecka atmosfera. Przyjemna promenada z knajpkami i barami, im dalej od portu tym spokojniej.
W poszukiwaniu kolacji dotarłam do rejonu, gdzie turystów jak na lekarstwo. Siadłam w małej, pustej knajpie,zjadłam lamb kleftiko, wypiłam pół litra wina Retsina o zapachu płynu do naczyń,wpadłam w błogostan. Kiedy jednak przyszło do płacenia okazało się, że owszem, można płacić kartą, ale wypukłą. Moją kredytówkę zostawiłam w hotelu, żeby nie zgubić, gotówki oczywiście przy sobie nie miałam. Na to obsługująca mnie pani w wieku mojej mamy : no problem, przyniesiesz mi pieniądze jutro ;-) Nie chciała ani plecaka ani paszportu w zastaw. Niby nic, a szczęka mi opadła. Byłam w ciężkim szoku, bo nawet w Krakowie w sklepie gdzie codziennie kupuję, nie dali by mi ( ani nikomu innemu ) nic na krechę. Jak na skrzydłach pobiegłam do hotelu po kasę, myśląc, że tu chyba mieszkają dobrzy ludzie.
Klasztor Agios Savvas
Zwiedzać nie lubię, ale kiedy zobaczyłam klaszor górujący nad miastem, od razu stwierdziłam, że muszę się tam wdrapać. Spóźniłam się….o jakieś pół godziny. Kiedy dotarłam na wzgórze, słońce zaczynało zachodzić a kopuły i wieże powoli ogarniał cień. Nici z dobrych zdjęć! Co nie zmienia faktu, że biegałam po tych murach jak szalona. Byłam zła sama na siebie, że zamiast cieszyć się chwilą i samotnością, trzaskam zdjęcia bez opamiętania ;-)
Klasztor jest bardzo malowniczy sam w sobie ( i bardzo fotogeniczny), piękne widoki na zatokę i sąsiednie wyspy. Po drodze jest mały biały, typowo grecki kościółek, też wart, żeby się tam zatrzymać na chwilę. Kiedy ja się tam wdrapałam trwała msza i nie śmiałam się tam pakować z aparatem. W Polsce kościoły omijam szerokim łukiem, ale w tym greckim budowaniu świątyń na szczytach gór jest jakiś sens. To chyba najlepsze miejsce, żeby być bliżej Absolutu ( o ile ktoś ma taką potrzebę).
Telendos
Będąc na Kalymnos warto się wybrać na sąsiednią wyspekę Telendos, zamieszkaną przez ok. 70 osób. Spędziłam tam naprawdę cudowny dzień na „nicnierobieniu”.
Pierwsze kilka godzin na kameralnej, schowanej wśród skał plaży dla naturystów – NIGDY wcześniej nie widziałam takiej turkusowej wody…Potem spacer po skałach i pagórkach, wreszcie po „trudach” całego dnia kolacja w knajpie nad morzem, z widokiem na oświetlone promieniami zachodzącego słońca skalne ściany Kalymnos. Nie wiem, czy przypadkiem nie nuciłam sobie : „such a perfect day”. Było tak cudownie, że chyba poświęcę wysepce osobny wpis na blogu.
Profitis Ilias
Kto był w Grecji, pewnie zauważył, że co druga góra, nie wiedzieć czemu nazywa się własnie Profitis Ilias. Mam taką manię, żeby wejść na najwyższy szczyt każdej wyspy jaką odwiedzam. Kiedy rano spakowana na plażę zobaczyłam, że kropi deszcz, nie miałam wyjścia – złapałam stopa do miasteczka Chorio, gdzie zaczyna się szlak. Wejście na górę wspominam niezbyt miło, goraco, duszno, wilgotno, brak słońca – klasyczna parówa. Na szczycie, jak to w Grecji, kościółek….i straszny wiatr.
” Po drodze” weszłam tez na zamek – 45 minut do góry w upale, niestety niczym mnie nie zachwycił ani nie zakoczył, co gorsza okazało się, że nie ma drogi z zamku na szczyt, tylko trzeba się wracać na szlak. Cóż, nie byłam tego świadoma, no bo po co patrzeć na mapę ;-). Wy już wiecie i tego błędu nie popełnicie.Tak sobie myślę, że ruiny byłyby bardziej atrakcyjne, gdyby było słońce, w takich warunkach były po prostu ponure, żeby nie powiedzieć nudne ;-)
Emborios.
Save the best for last. Wioska rybacka na końcu świata. Jeden autobus dziennie ( ja dojechałam stopem) Parę knajp, wolno kołyszących się jachtów na wodzie, nieliczni turyści, którzy wpadają tu tylko na chwilę.
Można tam nawet wynając jakieś noclegi, ale nie wiem, czy to nie byłoby zbyt ekstremalne, nawet dla mnie ( ciężko się stamtąd wydostać). Fajne miejsce, jeśli ktoś chce się wyciszyć i uciec od świata. Przepięknie tam było i tyle….
Czy warto było jechać na Kalymnos? Tak! Czy wrócę? Być może. Wydaje mi się ,że wspominana wcześniej,słabo rozwinięta infrastruktura turystyczna działa tylko na plus – wyspa ma autentyczny grecki klimat bez hoteli all inclusive i naganiaczy do knajp. A atrakcje? Jak widać, jakieś udało mi sie znaleźć ;-) Jeśli spodobała Wam się Kalymnos, niżej znajdziecie kilka informacji, które na pewno przydadzą się w oraganizacji wyjazdu.
Informacje praktyczne
Dolot: Ryanairem z Krakowa na Kos. Z Kos promy : tańsze łodki wypływają z Masticharii ( rozkład ), jeżeli ktoś ma słaby żoładek – odradzam, huśtało jak w wesołym miasteczku. Koszt 7 euro, ok. 45 min . Alternatywa : dwa razy droższy, wielki prom wypływający z miasta Kos ( Dodekanisos Seaways albo Blue Star Ferries)
Transport na miejscu: autobusy jeżdża naprawdę rzadko ( rozkład) ,można się ratować stopem – nie ma z tym żadnego problemu, stop łapie Ciebie a nie Ty stopa ;-) Podobno najlepiej wynająć skuter
Telendos : od rana do północy co pół godziny z Myrties kursuje łódka, kosztuje ok. 2-3 €
Zakwaterowanie : mieszkałam w miejscowości Myrties, z balkonu miałam widok na wyspę Telendos, polecam. Jedną noc spędziłam w Pothii, najtańszy hotel na wzgórzu z widokiem na zatokę.
Zakupy : tani supermarket Vidalis w stolicy przy promenadzie, niedaleko ichniejszego Urzędu Miasta
Mapa : świetna mapa 1:25 000 greckiego wydawnictwa Terrain, do kupienia w necie ( TU ) albo w Kos Town – małe księgarnie naprzeciwko Mac Donalda
Co dalej? Pobyt na Kalymnos można połączyć z innymi wyspami np. Leros albo Patmos. Ja prosto z Kalymnos udałam się nocnym promem na Tilos (w której się od razu zakochałam,ale to już inna historia)
Celowo nie wspominam o wspinaniu – to nie moja bajka, ale jeśli ktoś się zastanawia, co oprócz ścian oferuje Kalymnos – może ten artykuł pomoże mu w decyzji.
Masz dar zaszczepiania w duszy niezwalczalnej potrzeby podróżowania do takich miejsc. Kiedyś i ją tam dotrę. A najbardziej zachęca mnie fakt… słabo rozwiniętej infrastruktury turystycznej. W dodatku te fotografie… Pozdrawiam serdecznie i czekam na więcej!
PolubieniePolubienie
Beata, dziękuję bardzo :-) Może to trochę mój cel, żeby ludzi zachęcić do odwiedzania takich miejsc… Grecja jest przepiękna, byłam tam 5 razy, na pewno jeszcze będę….Jest naprawdę spokojnie i niekomercyjnie, a Emborios to już w ogóle koniec świata. Jak się zdecydujesz to udzielam wszelkich rad ;-)
PolubieniePolubienie
Super opis i jeszcze lepsze zdjęcia. Właśnie takie miejsca są najlepsze. Muszę kiedyś tam dotrzeć :)
PolubieniePolubienie
Dzięki!Polecam;-)
PolubieniePolubienie
Kurczę, ładnie tam. Naprawdę uroczo. :) A Kos aż taki brzydki według Ciebie? :P
PolubieniePolubienie
coś mi tam nie pasowało ;-) byłam w maju – dość spokojnie, ale pogoda byle jaka. w jesieni za to tłumy i strasznie turystycznie, jedynie na Dikeos weszłam ( bo musiałam poprawić po maju, kiedy mnie burza przegoniła) Nawet ta góra bez szału…Kos jest za płaska :-P Ostatnio w drodze na Samos/ Fourni to nawet na Kos nie spałam, tak jej nie lubię – wieczornym promem się ulotniłam na Patmos, tylko po to żeby z Patmos uciec po południu na kolejne wyspy. Widzisz, może mi się w głowie poprzewracało ;-)
PolubieniePolubienie
Uwielbiam wyspy!
PolubieniePolubienie
Ja też,bo wtedy zawsze z gór jest blisko nad morze ;-)
PolubieniePolubione przez 1 osoba
haha
PolubieniePolubienie
Jak dobrze, że nie zraziła cię notka w Wikipedii. Dzieki temu i my możemy oglądnąć tak cudne zdjecia. I też się cieszę, że te zdjecia robiłaś zamiast odpoczywać. Są cudowne. Zachęcilaś skutecznie do odwiedzenia
PolubieniePolubienie
śliczne fotki :)
PolubieniePolubienie
bo tam było ślicznie ;-) dzięki!
PolubieniePolubienie
Też myślałem, że można się tam tylko wspinać ;) Ale te wszystkie wysepki dookoła są świetne! Myśleliśmy o locie na Kos ale jakoś nas nie urzekło a można wsiąść na prom i zobaczyć tyle pięknych miejsc ;)
PolubieniePolubienie
ja Wam dobrze radzę, lećcie na Kos a potem promami dalej ;-) Promy w Grecji są dość tanie. Tilos polecam ( jest 3 artykuły na blogu) można też o Nissyros zahaczyć
PolubieniePolubienie
Kolejne miejsce obok Tilos które odkryłaś, nie omieszkamy skorzystać ;-) Brak infrastruktury to tylko plus, a na wyspie same fajne rzeczy.
PolubieniePolubienie
polecam oczywiście ;-) Najlepiej tak jak ja zrobić – lądowanie na Kos – potem Kalymnos i Tilos, od biedy możne wrócic z Rodos ;-) Na Rodos tez fajnie!
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Piękne miejsce, nic tylko pakować się i podróżować :)
PolubieniePolubienie
Wygląda na to, że nie tylko słońce tam odnalazłaś, ale i piękne krajobrazy. Kalymnos… pierwsze słyszę, ale wygląda przyjemnie :-) Telendos w sumie chyba jeszcze ładniej się prezentuje!
PolubieniePolubienie
no nie jest to popularny kierunek ;-) Telendos jest super bo prawie bezludna ;-) niesamowity spokój….
PolubieniePolubienie
Za oknem ujemna temperatura, deszcze, śnieg, wiatr. A tutaj ciepełko, słoneczko, niebo we właściwym kolorze. Od razu lepiej :-)
PolubieniePolubienie
Kalimnos od 20 lat jest mekką wspinaczy skałkowych całego świata. Poznałem tam Australijczyka, Japończyka, Amerykanów…
na wrześniowy festiwal North Face`u zjeżdżają tysiące ludzi – dla nich to nie jest jakaś zapomniana wysepka na końcu świata.
To trochę tak, jakbyś opisała zimową Cortinę d`Ampezzo: zagubione w górach, miłe miasteczko z niewielkim kościołem i dobrą kawą w hotelu Centrale… o nartach nie wspominam – a wokół sami narciarze, bo to ich mekka!
PolubieniePolubienie
Spokojnie ;-) Dla wspinaczy to mekka, ale kto się nie wspina to o Kalymnos raczej nie słyszał. Zapomniana na końcu świata może nie, bo tylko 45 min łódką z Kos, ale spokojna na pewno. Nie wiem, co miałam pisać o wspinaniu, bo ani się na tym nie znam, ani też jakoś nie rzucił mi się w oczy tłum wspinaczy ;-) Jak ktoś wysiada z promu widzi senne greckie zadupie…. Rozumiem, że Ty się wspinasz i dlatego wyspa tak Ci się kojarzy a nie inaczej, ale wierz mi – jak mówiłam znajomym, że będę na Kalymnos to jakoś nikt nie mówił : aaaa to ta mekka wspinaczy ;-)
PolubieniePolubienie
nudny Kos ???
PolubieniePolubienie
Dla mnie tak, znam ciekawsze wyspy greckie ;-)
PolubieniePolubienie