Wokół Tossals Verds. Serra de Tramuntana na rozgrzewkę


Pierwsze dni wakacji zawsze są jakiś dziwne. Człowiek jest nieco oszołomiony, otumaniony nagłą wolnością, czuje się trochę jak pies spuszczony ze smyczy. Choć w przeciwieństwie do tego psa, zamiast cieszyć się chwilą, mimo, że już stąpa po górskim szlakiem, głową jest wciąż w Polsce, w pracy, przy komputerze. Bardzo nie lubię tego uczucia, nie jestem w stanie wycisnąć z dnia tyle ile bym chciała i w pełni się nim cieszyć, nigdy jakoś szczególnie ciepło go nie wspominam.

W pierwszy dzień, zawieszony pomiędzy monotonią obowiązków i wakacyjnym luzem,na rozgrzewkę wybieram banalny, łatwy i średnio ekscytujący szlak – pętlę wokół Tossals Verds. Idąc dobrze oznaczonym odcinkiem GR221 okrążamy mini masyw szczytów, zahaczmy o schronisko, żeby po kilku godzinach wrócić do punktu wyjścia – na przystanek Cuber. Byłam w okolicy rok wcześniej, nie spodziewam się „WOW” ani fajerwerków, jednak łażenie po płaskim i patrzenie na szczyty z daleka jakoś mnie nie bawi. Dlatego mam w planie atak na tytułowy  Puig de Tossals Verds, na który nie wiedzie żaden oficjalny szlak – za to kilka wariantów oznaczonych na mapie ledwo widocznymi kropeczkami.

if
okolice Tossals Verds

Rzekomo po górach nie chodzi się dla widoków. Znam takich, którzy potrafią 6 godzin iść przez las do jakiegoś schroniska w Beskidach, w międzyczasie na jakiejś polanie być może przez 10 minut pojawi się odległa panorama Tatr, a potem znów kilka godzin przez krzaki. Dla mnie droga przez las to najgorsza katorga i zło konieczne. Parafrazując : ” I want the world and I want it now” – ma być spektakularnie, widokowo i to najlepiej od razu. Dlatego Majorka tak bardzo mi się podoba.

 

Wyobraźcie sobie, że autobus dojeżdża aż na Halę Gąsienicową – bez żadnego wysiłku lądujemy w samym sercu gór. Okoliczne szczyty na wyciągnięcie ręki. Porywisty wiatr, rześkie i czyste powietrze zapowiadające upalny dzień. Zarzucam plecak i całkiem sama kieruję się w stronę biegnącego zakosami szlaku w kierunku Refugio de Tossals Verds.  Kolejne 15 minut i przy podejściu na przełęcz widok coraz bardziej się rozszerza – z tej perspektywy szczególnie atrakcyjnie prezentuje się piramida Puig de ses Vinyes i kuszący, ale zakazany szczyt Puig Major z charakterystyczną kopułą. Strasznie mnie wkurza, że ktoś wpadł na genialny pomysł wybudowania tam bazy wojskowej.

Serra de Tramuntana GR221
po 15 minutach wspinania się na przełęcz

Na przełęcz Coll de sa Coma des Ases wchodzę w 25 minut, bez żadnego wysiłku, ba  nawet tradycyjnej zadyszki, a podejście jest naprawdę strome. Nieskromnie stwierdzam, że zimowe wypady pozwalają wyrobić jaką taką kondycję – opłacało się, zamiast przez kilka miesięcy wegetować na sofie pod kocem, mozolnie oswajać zimę.

Z przełęczy odchodzi pierwsza nieoznakowana, ledwo widoczna ścieżka na szczyty. Ale ja się boję – nie znam terenu, nie rozróżniam szczytów, dlatego tą opcję odpuszczam – mam inny plan a mianowicie odbić wzdłuż strumienia ( jak się później okaże – plan skończy sie fiaskiem). Dlatego, zamiast w kierunku szczytów, schodzę w ciemną i bezludną dolinę, błyskawicznie tracąc wysokość.  Bardzo lubię samotność, ale dziś jest tak cicho i pusto, że zaczynam odczuwać jakiś dziwny niepokój. Bardzo irracjonalny. Myślę, że po prostu mózg jest w szoku i nie może się dostosować do nieoczekiwanej wolności i zmiany otoczenia.

Majorka Tossals Verds
po drugiej stronie przełęczy

Mimo, że szlak nie jest bardzo pasjonujący, z ciekawością patrzę na prawo i widzę zdobyty przeze mnie w zeszłym roku szczyt Sa Rateta. Z tej perspektywy dokładnie widzę szlak, którym trzeba iść, a który z bliska wcale nie wydawał się taki oczywisty.

Majorka Sa Rateta
Sa Rateta – zeszłoroczna zdobycz

Ścieżka schodzi coraz niżej i przytula się do stromych ścian. Z jednej strony wąwóz, z drugiej skały, które, mam wrażenie, zaraz spadną mi na głowę. Na szlaku nadal żywej duszy. Atmosfera jak z filmu „Piknik pod wiszącą skałą”. Zdecydowanie za mało przestrzeni jak na mój gust. Co gorsza robi się coraz bardziej gorąco.

Pierwszych ludzi spotykam tuż przed jedynym odcinku z  łańcuchami. Jest dość stromo, skała jest mokra, i choć łańcuch jak na warunki tatrzańskie należy do dość łatwych, nie chciałabym tam wchodzić z ciężkim plecakiem. Na szczęście, jeśli ktoś pokonuje z plecakiem GR221, ma do wyboru alternatywną trasę – okrążającą Tossals Verds z drugiej strony.

Nadchodzi ten moment. kiedy trzeba znaleźć szlak na szczyt, według mapy ścieżka biegnie wzdłuż strumienia. Wypatruję oczy i żadnego strumienia nie widzę, za to coś, co mogło kiedyś nim być, zanim wyschło. Szlaku brak. Jak na złość – żadnego Niemca z mapą, żeby zasięgnąć języka. Wchodzę kilkanaście metrów w górę, ale bardzo mi się to nie podoba – wielkie ruchome kamienie, kopczyków brak, nie wiadomo nawet czy to jest ta ścieżka zaznaczona na mapie.

W ten sposób tracę dobre 15 minut, podejmuję jednak decyzję, że odpuszczam. Mam złe przeczucia, że nawet jeśli pójdę w górę to w pewnym momencie i tak zawrócę, a wtedy stracę godzinę albo i więcej. Nie wspominając, że zejście po kamieniach do najprzyjemniejszych nie należy. W ten sposób Serra de Tramuntana po raz pierwszy daje mi prztyczka w nos.

Tossals Verds
w drodze do schroniska

Jak niepyszna wracam na szlak i drepczę w stronę schroniska, raz po raz spoglądając tęsknie w stronę niezdobytych szczytów. Ale nie jestem załamana – jest jeszcze co najmniej dwie drogi na szczyt.

Do Refugio de Tossals Verds dochodzę bardzo  późno – po 2,20 h od opuszczenia parkingu Cuber. Czas mam skandaliczny, może dlatego, że na pierwszym etapie po prostu szłam sobie spacerkiem. Jestem też dziwnie wykończona, choć trasa jest łatwa. Być może dlatego, że po chłodzie poranka nie został nawet ślad – robi się straszny upał, a ja mam na sobie długie grube spodnie i (o zgrozo!)  bluzkę z merynosa. Cóż, wg prognozy temperatura odczuwalna na szczytach miała być kilka stopni. Tylko, że ja tego dnia na żaden szczyt nie dotarłam.

W schronisku przeżywam szok kulturowy – jest pusto! Spodziewałam się czegoś w rodzaju tętniącego życiem Murowańca, tymczasem jestem jedyną osobą w barze. Kupuję zimną colę, siadam na zewnątrz i myślę co dalej. Wciąż nie tracę nadziei na Tossals Verds, ale z minuty na minuty moje szanse maleją. Powód – rozkład autobusów. Czas mnie goni, dlatego zamiast jak człowiek wyluzować się i odpocząć w spokoju, cisnę dalej. Tym razem krótszą drogą – w kierunku ses Casas Velles ( oszczędzam dobre pół godziny). Tam jest font, co tłumaczę jako źródło, gdzie zamierzam uzupełnić zapasy wody.

Niestety casas to nie wioska, tylko jakieś ruiny a font to nie tryskające ze skał źródełko z lodowatą wodą, tylko studnia,w której pływają śmieci. Na szczęście krajobraz robi się nieco ciekawszy, idę doliną ale przede mną pojawia się kilka szczytów. Z jednej strony powraca mi zapał, z drugiej, nie mam weny ani mocy – być może mam słaby dzień.

GR221
nie jest źle

Kolejny raz wyglądam ścieżki i po raz kolejny rezygnuję – nie jestem w stanie stwierdzić, czy to szlak czy może moja wyobraźnia go tam umieściła. To szukanie ścieżek na Majorce jest strasznie wykańczające psychicznie, zwłaszcza jeśli samotnie przemierzamy Serra de Tramuntana i goni nas czas. To ten dzień, kiedy trochę żałuję, że sama błąkam się po nieznanych górach.

GR221 Tossals Verds
into the wild

Po drodze jest jeszcze jeden zakończony rozczarowaniem detour w poszukiwaniu źródełka i wreszcie jest – szlakowskaz na Puig de Tossals Verds. Powinnam się cieszyć….ale zupełnie nie mam już siły i coraz mniej czasu. Bez przekonania podchodzę przez kilkanaście minut do góry tylko po to, żeby stwierdzić, że NIE CHCE mi się wlec na szczyt i z językiem na brodzie biec w dół. Będzie jakiś powód, żeby tu wrócić…

Gorg Blau Majorka
Puig de ses Vinyes i sztuczne jezioro Gorg Blau

Pogodzona z losem już zupełnie na lajcie idę w kierunku parkingu i zamiast nerwowo liczyć każdą minutę podziwiam widoki. Przede mną wyrasta olbrzymi z tej perspektywy Puig Major, na północy sztuczne jezioro Gorg Blau i ciekawe formacje skalne.

Po drodze zatrzymuję się na naturalnym tarasie widokowym, nawet nie tyle, żeby w spokoju uzupełnić kalorie, tylko raczej, żeby trzasnąć jakieś foty.

Puig Major
u stóp Puig Major

Wreszcie docieram do miejsca piknikowego, napełniam butelki lodowatą wodą ze źródła, ściągam buty i  wyciągam się na ławce. Jestem wykończona, choć trasa przecież miała być lajtowa. To na pewno dlatego, że zamiast po szczytach wędrowałam wokół nich, zabrakło mi dziś perspektywy i przestrzeni. Czuję oczywiście lekki niedosyt, że nie udało się wykonać planu. Następnym razem będzie inaczej – dopisuję Puig de Tossals Verds na listę gór „do poprawki”.

Mimo to, nie narzekam – nawet taki spacer jest lepszy niż siedzenie w pracy. Leniuchuję przez godzinę aż nadjeżdża autobus, który zabiera mnie z powrotem do bazy wypadowej w Soller.

Cuber Majorka
osiołki stacjonują na parkingu, żyją z turystów

Pętla Tossals Verds to obiektywnie trasa ciekawa, fajna na rozgrzewkę, ale ja z rozrzewnieniem jej nie wspominam. Być może poprzewracało mi się w głowie ;-)

Jeśli ktoś chciałby powtórzyć mój spacerek – link to Endomondo : TU. Mapka :

tossals.szlak

No i jak? Chyba na tej Majorce nie jest tak źle, co? Trasa wprawdzie mało ekscytująca, ale widoki całkiem całkiem. Uchylę rąbka tajemnicy – to była rozgrzewka, potem będzie już tylko lepiej. Wkrótce pojawią się relacje z kolejnych dni włóczęgi po Serra de Tramuntana. Jeśli jesteś ciekaw/a i nie chcesz ich przegapić, zapraszam do śledzenia Szukając Słońca na Facebooku . Będzie mi też miło, jeśli zostawisz po artykułem komentarz, a jeśli wybierasz się na Majorkę z przyjemnością odpowiem na wszystkie pytania.

 

 

 

 

 

 

4 uwagi do wpisu “Wokół Tossals Verds. Serra de Tramuntana na rozgrzewkę

    1. w sumie to i tak nie było strasznie gorąco, najgorzej było w Grecji. Korsyka na razie gdzieś daleko na liście, coś mi się zdaje, że chyba nie dałabym rady kondycyjnie :-P plus – jestem na etapie zmiany pracy i nie wiem, co będzie z urlopem. Na razie to się jaram Gruzją ;-)

      Polubienie

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.