Hala Gąsienicowa

Które góry są najpiękniejsze i dlaczego akurat Tatry?


Początek lipca. Siedzę na Przełęczy Waga, od niechcenia robię zdjęcia i patrzę na ludzi idących na szczyt. Od kilku lat marzyłam, żeby wejść na Rysy od słowackiej strony, ale ile razy bukowałam nocleg nad Popradzkim Plesem, tyle razy przychodziło załamanie pogody. Dziś nic nie stoi mi na przeszkodzie – od szczytu dzieli mnie ok 30 min łatwego szlaku, wymarzone warunki, fotogeniczne chmury, przemoknięte poprzedniego dnia buty zaczynają wysychać w słońcu. Kondycja jest. Wiem, że żadna siła nie zaciągnie mnie na szczyt, jakby na przekór pielgrzymce podążającej na Rysy.
Przełęcz Waga Rysy Słowacja szlak
olewam Rysy!

Spotkana para tak świętuje rocznicę ślubu, niektórzy wejście na szczyt traktują jak ukoronowanie wakacyjnego wyjazdu, jeszcze inni cieszą się ze zdobytej wysokości. Ale nie ja. Może to dlatego, że kilka miesięcy wcześniej pobiłam swój rekord wysokości (3718 m.n.p.m) , a może dlatego, że choć fizycznie jestem tu, to mentalnie nadal nie wróciłam z Pirenejów.  Przecież mogę tu przyjechać w każdej chwili i wejść na Rysy, jak będę miała wenę, a nie dziś na siłę – myślę ( jeszcze nie wiem, że wkrótce kontuzja uziemi mnie w domu na dłuższy czas). Zblazowanie do potęgi. Wręcz chwalę się spotkanym na przełęczy ludziom, że nie idę na Rysy, bo mi się nie chce. Patrzą na mnie jak na wariatkę. Czyżby Tatry mi się znudziły? Wiedziałam, że po Pirenejach już nic nie będzie takie samo, ale nie spodziewałam się, że bez mrugnięcia oka wyrzucę swoje marzenie do kosza.

Żabie Plesa Rysy szlak
krajobraz wiele razy widziany w internetach

Po półgodzinnym dumaniu na Wadze, schodzę sama na dół, nie czekając na towarzyszy i zupełnie beznamiętnie patrzę na przepiękną Grań Baszt.  Po tym weekendzie pierwszy raz wracam z Tatr zmęczona psychicznie, pierwszy raz bez katharsis, za to z kacem moralnym. Podobne odczucia mam podczas drugiego lipcowego wypadu na Słowację – znowu wysoki poziom zblazowania plus znieczulica na tatrzańskie piękno.

Dolina Pięciu Stawów Spiskich szlak
koniec lipca w Dolinie Pięciu Stawów Spiskich

Widziałem góry większe, wspanialsze i bardziej majestatyczne. W góry piękniejsze od Tatr jednak nie wierzę” (S.Zieliński).

Boże, jak ja nie lubię tego cytatu! Wyświechtany, przywoływany do znudzenia na tatrzańskich grupach, towarzyszący prześwietlonym, oklepanym kadrom z Giewontu albo Kasprowego. Jakakolwiek polemika spotyka się ze sprzeciwem i oburzeniem – bo przecież „Taterki” najpiękniejsze! Niestety, często takie opinie wypowiadane są przez ludzi, którzy żadnych innych wyższych gór na oczy nie widzieli. 1001 średnio udane zdjęcie Hali Gąsienicowej z Betlejemką na pierwszym planie zbiera na fejsie więcej lajków, ochów i achów niż najbardziej oryginalne zdjęcie z Alp czy zachód słońca na wulkanie. Parafrazując „Rejs” – mnie się podobają widoki, które już raz widziałem.

Teide Altavista schronisko zachód słońca
niby fajnie, ale Hali Gąsienicowej do pięt nie dorasta ;-)

Kiedyś, pod moim postem o Serra de Tramuntana zobaczyłam taki mniej więcej komentarz : „ble, lepsze polskie góry, bo nasze, swojskie”. Opadły mi ręce. Rozumiem, że ktoś może nie mieć kasy albo możliwości, żeby pojechać w jakieś inne, bardziej odległe, „zagraniczne” góry. Braku ciekawości świata i bezkrytycznego umiłowania tego, co polskie, nie zrozumiem nigdy.

Majorka Serra de Tramuntana szlaki
faktycznie, paskudnie na tej Majorce, ble ;-)

Po Tatrach zaczęłam chodzić późno, jakieś 5 lat temu i rzeczywiście, na początku było „wow” i bezgraniczny zachwyt. Im więcej chodziłam, im częściej tam jeździłam, tym mniej było fascynacji, a więcej uczucia, że po prostu wracam do domu. Przed snem, zamiast owiec, liczyłam szczyty i szlaki, jaki miałam w planach, a sprawdzanie pogody na weekend zaczynałam już w poniedziałek. Doszło do tego, że wcale nie chowałam plecaka. Nie było sensu ;-)

Tatry Bielskie Szeroka Przełęcz szlak
lato 2016 to czasy niechowania plecaka

Mogłoby się wydawać, że oszalałam na punkcie Tatr, ale nie okłamujmy się – po prostu są najbliżej. Bo w jakie inne skaliste góry dojadę w dwie i pół godziny autobusem z Krakowa? Beskidy, Pieniny – to nie dla mnie, za mało dramatyczne krajobrazy (dlatego też nie podobało mi się na zielonych Azorach). Gdybym miała samochód, pewnie wolałabym jeździć w Alpy.

W międzyczasie doświadczyłam bliskiego spotkania z Uszbą i kaukaskimi pięciotysięcznikami. Na tyle bliskiego, że odebrało mi mowę, a Tatry po powrocie wydały mi się malutkie, niskie i ciasne. Niesamowicie zatłoczone.

Kaukaz Uszba Zuruldi kolejka
Kaukaz = opad szczęki

Kilka miesięcy przez wyjazdem do Gruzji miałam okazję pójść parę razy w góry zimą. Choć były to dziecinnie proste wycieczki dla początkujących, powrócił  dawny zachwyt – zobaczyłam puste i dużo bardziej niedostępne Tatry – nowy wspaniały świat. Przekonałam się, że zimą chodzi się zupełnie inaczej, dużo trudniej, ale i nieporównywalnie spokojniej.

Dolina Małej Łąki zima szlak
zimowy spacer

Możecie się tylko domyślać, jaką miałam minę, kiedy pierwszy raz po powrocie z Kaukazu wybrałam się w Tatry. Niestety, były wakacje. W Murowańcu kolejka do kibla wychodziła na zewnątrz, a w lesie walały się puste butelki po coli i puszki po browarach. Słyszałam też łupanie muzyką z telefonu na szlaku. Niesmak. Rozbestwiłam się przez zimowe wycieczki i gruzińskie pustkowia, odzwyczaiłam od tego, co się dzieje podczas wakacji w Tatrach. Pierwszy raz marzyłam, żeby lato się skończyło. Polska strona w okresie wakacyjnym stała się nie do zniesienia, a tłumy nie do przyjęcia ( dlatego w lipcu dwa weekendy spędziłam w Tatrach Słowackich). W necie oglądałam kolejkę na Giewont i korki na Łysej Polanie, a także towarzyszące im bluzgi na tatrzańskich fejsbukowych grupach.

Można uniknąć tłumów w Tatrach – już słyszę te słowa sprzeciwu. Tak, jeśli ma się samochód i wychodzi na szlak przed świtem; jeśli nocuje w schronisku a co za tym idzie, planuje wyjazd z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem albo śpi na glebie – co moim zdaniem zaprzecza idei odpoczynku; wreszcie – biwakuje na dziko czyli popełnia straszliwe wykroczenie. Czy to jest jednak normalne, żeby trzeba było tak kombinować, po to by zaznać trochę ciszy i samotności na szlaku? A może po prostu lepiej wsiąść w samolot?

Murowaniec schroisko lato tłum
kolejka do toalety

Po powrocie z Pirenejów było jeszcze gorzej niż po spotkaniu z Uszbą. Choć krajobrazowo trochę podobne do najwyższych polskich gór, to klimat zupełnie inny. Wolność i swoboda. Brak przypadkowych ludzi drących mordy. Każda wycieczka może stać się przygodą i przynieść dreszczyk emocji spowodowany szukaniem właściwej ścieżki. To chyba spodobało mi się najbardziej!

Pireneje Ayous szlaki trekking Pic du Midi d'Ossau
zakochałam się

Fakt, nie przeszłam wszystkich znakowanych szlaków w Tatrach ( a na niektóre nie pójdę nigdy ze względu na lęk wysokości), ale od tego momentu chodzenie po farbie za tłumem ludzi wydało mi się koszmarnie nudne. I bardzo ograniczające. Kadry oklepanie i widziane wiele razy w internetach.  Ale w Tatrach jakoś nie mam śmiałości iść sama na poza-szlak. Nie wiem, czego boję się bardziej – trudności, mandatu czy tego, że w razie wypadku Alpenverein nie zadziała po słowackiej stronie. W górach lubię się relaksować, a nie iść z duszą na ramieniu, że łamię prawo. Wiem, wiele osób poza szlakiem wędruje i nigdy nie spotkało filanca ani nie dostało mandatu. Kiedy jednak przekonałam się, że może być inaczej, bez stu milionów zakazów, jeszcze bardziej straciłam serce do Tatr. Podróże kształcą, ale i sprawiają, że człowiekowi może się przewrócić w głowie. Mając porównanie przestaje się patrzeć na „ukochane” góry przez różowe okulary.

szlak Liliowe Zawory topo
zakazany owoc kusi ;-)

Powroty do granitowego domu przestały cieszyć, tatrzańska miłość wyblakła – pomyślałam, że trzeba ją nieco podrasować. Jakiś biwak, zachód i wschód słońca, łatwy poza-szlak – coś co sprawi, że serce zabije mi mocniej. Zanim jednak wzięłam się za realizację tych mglistych planów, przyplątała się dziwna kontuzja. Kiedy odwoływałam pięciodniowy wypad na Słowację, nie martwiłam się bardzo (w końcu i tak nie miałam ciśnienia, żeby znów jechać w te Tatry). Kiedy zamiast do Zakopca jechałam na weekend do rodziców – cieszyłam się, że sobie odpocznę. Ale kiedy okazało się, że noga jest złamana, wpadłam w prawdziwą rozpacz ( żeby nie powiedzieć – histerię), bo to oznaczało jakieś dwa miesiące bez gór. Cała jesień z głowy!

Grześ Rakoń jesień szlak
no to po jesiennych wędrówkach

Pomyślałam, że pokarało mnie za to wybrzydzanie na Tatry i teraz będę się cieszyć, jak wejdę na „szczyty” pokroju Nosala czy Kopieńca. Jednak dziś, kiedy siedzę na L4, a w górach nie byłam od miesiąca, bardziej mi szkoda pozatarzańskich trekingowych planów, które legły w gruzach, niż tego, że znów nie wejdę na Małą Wysoką czy Wołowiec.  Znając życie, pewnie popłaczę się ze wzruszenia, kiedy pierwszy raz po odwyku wjadę na Kasprowy kolejką. Na pewno po tej abstynencji łaskawszym okiem spojrzę na znajome krajobrazy. A mimo to, muszę z przykrością stwierdzić – Tatry trochę mi się znudziły.

Koprowy Szczyt szlak
początek końca ( czyt. zblazowania)

Moim zdaniem Tatry nie są ani najpiękniejsze, ani najwspanialsze na świecie, a już na pewno nie najbardziej user -friendly. Zatłoczone i małe, obdarte z pierwotnego piękna i dzikości ( o tym, jakie były kiedyś, warto poczytać w „Trylogii Tatrzańskiej”), pełne bzdurnych zakazów. Zawłaszczone przez wakacyjne tłumy. Najpiękniejsze góry w okolicy. Potrafiące dostarczyć nie tylko dużo wrażeń estetycznych, ale i wielu wzruszeń. Z miejscami, w które można wracać wiele razy, ale nigdy się nie znudzą. Ale może warto zobaczyć jakiejś inne góry, zanim okrzykniemy „Taterki” najpiękniejszymi? Alpy, Pireneje, Picos de Europa, Pamir, Kaukaz, Himalaje – można tak długo wymieniać i życia braknie, żeby poznać je wszystkie. Świat nie kończy się na Tatrach. 

Ps. Najpiękniejsze góry to Kaukaz. Najpiękniejsze, jakie widziałam 😉

 

 

 

 

 

 

43 uwagi do wpisu “Które góry są najpiękniejsze i dlaczego akurat Tatry?

  1. Kiedy 10 lat temu wróciłam w polskie góry świeżo po 3-tygodniowej wyprawie w Alpach francuskich i włoskich, szczena mi opadła na widok tych polskich wypierdków. Byłam tak wstrząśnięta, że każde inne góry wydawały mi się beznadziejne. Na szczęście mi przeszło, bo jednak góry są moją miłością i jak tylko mam przerwę 1 miesiąc, rzucam się na Beskidy (w które mam 1 godz. samochodem) jak nałogowiec na głodzie. W Tatry jeżdżę tylko Słowackie. Nie mam żadnych zastrzeżeń co do kolejek, tłumów czy Karyn i Sebów w klapkach. Brak opłat do PN. Zwierzyna, spokój i dokładnie to, czego szukam… Serio, nawet w sierpniu możesz przez cały dzień spotkać zaledwie kilku turystów. Bardzo fajny wpis :)Pozdrawiam serdecznie! Agata

    Polubione przez 2 ludzi

    1. No po Alpach to musiał być szok! Ale mimo wszystko, dobrze mieć porównanie. Ja nie mam serca do Beskidów, za dużo lasem i te krajobrazy za łagodne (choć teraz jestem na głodzie i weszłabym nawet na najmniejszą górkę) Miałam plan na Słowackie Zachodnie, no ale jak wiesz zdrowie je pokrzyżowało…

      Polubienie

  2. A ja z kolei mam tak, że gdzie nie pojadę, to się rozczarowuję. „No, ładnie. Ale nie tak ładnie, jak w Tatrach”. :P Na razie to tylko Norwegia i Gruzja, ale chyba coś jest na rzeczy. ;) Co nie zmienia faktu, że cieszy mnie odkrywanie nowych miejsc, nawet jeśli nie są tak piękne, jak Tatry.

    Polubienie

    1. Też mi się wydaje, że w Norwegii chyba mniej by mi się podobało niż w Tatrach. I w wielu miejscach było dużo gorzej/brzydziej. Myślę, że w Pirenejach by Ci się mogło spodobać, moglibyście nawet wejść na Pic du Midi d’Ossau (to ten, którym wciąż spamuję), bo ponoć nie jest trudny. No i ciągną się przez 450 km, więc coś byś może znalazła dla siebie :-) A jak nie to Alpy ;-) A może faktycznie ludzie dzielą się na tych, co wolą ciągle nowe (i tylko wtedy jest „wow” jak widzą coś po raz pierwszy) i tych, co wolą mieć swój oswojony teren.

      Polubienie

  3. Bardzo trafne podsumowanie. Wpasowuje się w moją opinię o Tatrach. Fakt, mamy góry które na skalę krajową są perełką i dla osób które wędrują tylko po polskich górach prawie zawsze ogłaszają je najpiękniejszymi i najlepszymi.

    Polubienie

    1. W takim razie, może lepiej nigdzie dalej nie jeździć, żeby potem nie narażać się na rozczarowanie kiedy wrócimy w Tatry? :-P Fenomen na skalę krajową, ale nie światową czy nawet europejską ;-) A tak z ciekawości – wg Ciebie które najpiękniejsze? Albo ulubione?

      Polubienie

      1. Szczerze? Jakbym miała jeździć tylko w Tatry to bym się chyba w pewnym momencie porzygała za przeproszeniem. I co ciekawe, wcale nie mam takiego zachwytu nad Tatrami jak wracam np z Alp. Ot, fajnie wrócić czasem na swoje podwórko, ale generalnie ciągnie mnie do nowych górskich miejsc. Ja po prostu lubię być w górach, i dużych i małych. W Tatrach, Alpach i gdzie jeszcze będzie mi dane być. Dlatego nie mam swoich ulubionych gór, co najwyżej mogę mieć na jakieś konkretne chwilową fazę. :)

        Polubione przez 1 osoba

  4. Ja moją przygodę z górami zaczęłam w Hiszpanii….a Tatry, gdy ich nie znałam były dla mnie własnie taką prełką, niestety po pierwszej wizycie przeszedł mi cały zachwyt – opłaty, niezrozumiałe dla mnie zakazy – biwakowanie, chodzenie poza oznakowanymi szlakami, na Słowacji obowiązek wspinania z przewodnikami itp, wszechobecne tłumy i ich smieci oraz krzyki ( 50 km od Madrytu, miasta gdzie mieszka ponad 3 miliony osób mamy niewielki masyw górski i nigdy nie widziałam takich nieszanujacych góry tłumów ), drogie hotele zamiast schronisk, asfaltowe szlaki, maltretowanie koni…..dla mnie to park narodowy przekształcony w bardzo opłacalny interes nie mający nic wspólnego z ochroną przyrody….przykre

    Polubione przez 1 osoba

  5. Ja się nie spotkałam, żeby ktoś mówił, że Tatry są najpiękniejsze na świecie. Raczej, że są najpiękniejsze w Polsce, najciekawsze u nas, ciekawsze niż Sudety inne mniejsze góry. Wiadomo, jak kogo stać to se zwiedza świat i zachwyca pięknem Kaukazu czy Himalajów, a jak nie to musi kochać całym sercem te Tatry, bo jak inaczej bez gór żyć?
    A druga sprawa, że widzimy to, co chcemy zobaczyć ;) Wiesz, ja nie lubię Warszawy i jak tam jestem to w tri miga znajdę sto dowodów na to, że mam rację, że to miasto jest okropne. Myślę, że to ten mechanizm u Ciebie z Tatrami ;)

    Polubienie

    1. Dziennikarstwo skończyłam, więc wiem jak skonstruować wpis, żeby udowodnić co chcę udowodnić :-D Ja się spotkałam nie raz z takim bezkrytycznym stwierdzeniem, że najpiękniejsze, a nie takim racjonalnym, że najpiękniejsze w Polsce albo jakie ktoś widział. A ja Tatry wciąż lubię, tylko jak napisałam, nieco mi zbrzydły ostatnio. Nadal jednak zdarzają się takie chwile jak wiosną w Zachodnich czyli zachwyt i wzruszenie

      Polubienie

  6. „Co?! Jak ci się nie podoba w Polsce, to…” :P
    A tak serio, to sporo w tym racji. Żeby określić coś mianem „najładniejszego”, to wypadałoby mieć porównanie. Z drugiej strony Tatry są najbliżej, często najłatwiej się tam dostać i pewnie dla wielu, stanowią początek takiej większej przygody z górami. Stąd sentyment. Na zasadzie „kiedyś to były czasy” :P No, a ludzkie zachowania to już temat rzeka. Dlatego lubię czasami „pożonglować” pasmami górskimi, właśnie dla ciszy. Taki bieszczadzki zachód słońca to jest coś ;) No, a na wyższe góry może jeszcze przyjdzie czas.

    Polubione przez 1 osoba

  7. Hmmm, a ja oglądam te widoki z Majorki, czy zachodu na wulkanie i mnie to nie rusza. Czuję się, jakbym oglądała tapetę na pulpicie. One są piękne, ale poniewaz nie widziałam tego na żywo to wydają się kolejnym górzystym widoczkiem. A skoro byłam raz w Tatrach, to kojarzę jakieś szczyty i faktycznie zdjęcia z Tatr wydają mi się bardziej swojskie i przemawiają do mnie.

    Polubione przez 1 osoba

    1. Wiem, co masz na myśli. Gorzej, ja się coś zobaczy na żywo i zaczyna porównywać ;-) A mimo to, jak patrzę na zdjęcia Ama Dablam czy Kirgistan to tęsknię za tymi widokami, choć ich nigdy nie widziałam…

      Polubienie

  8. Dla mnie piękno gór zawiera się w ich poznawaniu.Do tego najlepsze warunki to cisza i spokój.Staram się tak planować i poruszać aby dla mnie bylo najciekawiej.Nie będę licytowal ,które najfajniejsze ponieważ każde dają mi ogrom satysfakcji.Do Tatr tęsknię najbardziej bo brak okazji aby tam dotrzeć po raz kolejny.

    Polubienie

  9. Ja bardzo lubię Tatry, przeżyłam tam wiele świetnych wypadów. To piękne góry ale masz rację, że jest wokół nich wiele absurdów, które potrafią zniszczyć urok obcowania z nimi. I te tłumy ludzi… dlatego często uciekam poza utarte ścieżki. Wówczas mogę odnaleźć spokój i posłuchać dźwięków natury oraz zobaczyć to samo z innej perspektywy, sprawić, ze te znane widoki tak szybko się nie znudzą. Ale z drugiej strony zdarza mi się czuć przesyt Tatrami i po prostu nie chce mi się tam jechać. Czasem nawet w Beskidy, które mam pod nosem ciągnie mnie bardziej. Gdybym miała taką możliwość (czas!) kilka razy w roku jeździłabym w inne góry. Bo, tak jak piszesz Kasiu, trzeba mieć punkt odniesienia i patrzeć z szerszej perspektywy aby ocenić, docenić…

    Polubienie

    1. Basiu, Wasze wycieczki są zawsze ciekawe ;-) i z przyjemnością czytam relacje. Chyba jedyne wyjście dla mnie to poza-szlaki, tak to widzę. Z tym, że mam wrażenie, że w Tatrach łatwych nie ma. Poza tym, ta otoczka popełniania strasznej zbrodni :-P Na fejsie niemal bluzgi się sypią na tych co się ośmielili zejść ze znakowanej ścieżki; na tych masowych grupach, ale to chyba ci piszą, co w Tatry jeżdżą raz na rok i wielką dla nich jest iść 10-ty raz na ten sam szlak, w podobnych okolicznościach przyrody. Myślę, że przymusowy odwyk dobrze mi zrobi…Ba, może nawet w Beskidy będą chciała jechać, po tym siedzeniu na tyłku w domu :-P

      Polubienie

  10. Hm, MZ po prostu zgubiłaś w Tatrach duszę odkrywcy… Pamiętam, jak niecałe 10 lat temu odkryłem swoje Tatry, gdy doszedłem późną listopadową jesienią do Stawów i gęba radowała mi się niezmiernie. Teraz dalej lubię Stawy ale micha na sam ich widok już aż się tak nie cieszy. To samo np. Hala – podejście przez Jaworzynkę i Orla Perć – ileż razy z początku cieszyła mnie ogromnie. Ostatnio, w szczycie sezonu, na prośbę koleżanki poszedłem tam z nią na Orlą. Wynudziłem się solidnie + tłumy ludzi + smród barowy przy „schronisku”… Tak więc po części rozumiem Twoje znudzenie i zniechęcenie… Po prostu nie da się iść po raz n-ty na Świnicę i przeżywać emocje z tym związane. To jest jak chodzenie w kółko z psem wokół domu – nie dostrzega się rzeczywistości – błądzi się w swoich myślach.
    Ja jednak każdego roku odkrywałem w Tatrach nowe miejsca, nowe ścieżki. Co rok minimalnie podnosiłem podnosiłem poprzeczkę trudności swoich przejść i EMOCJE z tym związane miałem zawsze gwarantowane. (Swego czasu po 3 latach chodzenia po polskich Tatrach wydawało mi się że już wszystko znam… ależ byłem głupi ;) Teraz widzę, że zostało mi jeszcze do poznania jakieś 97% dróg z czego 90% nigdy nie przejdę – istne tatrzańskie perpetuum mobile. Praktycznie nigdy nie narzekam na tłumy, bo normalnie, nawet w odległości widoku z lornetki ich w ogóle nie widzę. Zazwyczaj cieszy mnie każdy spotkany człowiek. Prawie nigdy nie narzekam na schroniska, bo w sezonie z nich nie korzystam.
    Z czym to się wiąże – oczywiście z łamaniem niektórych przepisów parkowych. Jeśli jednak kochasz Tatry, to wiesz, że nie Ty jesteś dla nich bezpośrednim zagrożeniem, bo są one chronione właśnie dla Ciebie a nie dla samego faktu ochrony.

    Fakt, nie znam innych wysokich gór, ale prawda jest taka, że w Tatrach, teraz już głównie wspinaczkowo, zostało mi tyle do zrobienia, że życia mi braknie, choć ponad „nadzwyczaj trudno” czyli banalną tatrzańską V-kę raczej nigdy nie podskoczę. Widziałem zdjęcia większości innych gór. Znajomi często chcieli mnie tam wyciągnąć, ale ja po prostu nie widziałem w nich takiego piękna, które by usprawiedliwiało mnie z rezygnacji z wyjazdu w Tatry…
    Po co mam odkrywać coś tysiące km dalej, jak parę metrów od siebie jeszcze wszystkiego nie odkryłem?

    BTW swego czasu byłem przez krótki okres istnym fanatykiem Babiej Góry, jeszcze przed jej dewastacją traktorami, tabliczkami i nowymi szpetnymi budowlami. Musiałem poznać każdy jej stawek i zarośniętą scieżynkę. Gdy już nie miała dla mnie żadnych tajemnic – stała się nudna i wchodzę na nią tylko zimą, bo wówczas śnieg jednak zmienia wszystko ale widoki z niej, poza nutką nostalgii, nie budzą we mnie już żadnej radości.

    Polubienie

    1. Dzięki za taki obszerny komentarz, aż nie wiem, co mam odpisać ;-) Oczywiście, że nie znam w Tatrach wszystkiego, ale wiem, że co dla mnie łatwe to przeszłam (z małymi wyjątkami), a niektóre szlaki będą zawsze dla mnie za trudne. Pewnie dlatego Tatry robią się dla mnie za małe – na poza-szlaki chcę i się boję (plus – nie mam z kim), a na szlakach nuda. Wszystko widziane wcześniej w internecie ( chyba muszę przestać obserwować tatrzańskie grupy). Zero zaskoczenia. Chyba tak jest, że człowiekowi na początku wystarczy, że w tych Tatrach po prostu jest, potem szuka dodatkowych atrakcji. Mam nadzieję, a raczej pewność, że zblazowanie minie ( zwłaszcza po aktualnym przymusowym odwyku) i jeszcze nie raz Tatry mnie zachwycą.
      Mam chyba zupełnie inne podejście niż Ty – urlop trzymam na inne wyjazdy (dlatego w Tatrach jestem weekendowo, co też ma wpływ na ich odbiór), bo dużo bardziej mnie ciekawi, co jest gdzieś dalej i chcę poznawać ciągle nowe miejsca, nowe góry. Jeszcze raz dziękuję za fajny komentarz i głos w dyskusji, taka argumentacja do mnie dociera i jej nie neguję :-)

      Polubienie

      1. Kasia, i chwała Bogu, że większość ludzi tak jak Ty szybko przeskakuje w wyższe góry. Gdyby tatromaniaków było za dużo, nie byłoby to dobre :) Mnie, po pierwszym z nimi spotkaniu odrzuciły na bez mała 8 lat. Dopiero jak trafiłem w pogodę to ugrzęzłem tu już na 9 lat. Tatry, te poza szlakowe, bronią się same – głównie niepogodą i brakiem wygód – czyt. ułatwień. Dziw wielki mnie ogarnia, gdy w środku lata idę przez najpiękniejsze tatrzańskie doliny i wygląda na to, że jeszcze w tym roku nikt tędy nie szedł…
        PS. Trafić w weekend na znośną pogodę w Tatrach to sztuka ostatnio wielka. Dodatkowo 2 dni to trochę zbyt krótko, aby coś zdziałać konkretnego a przy tym się nie zajechać. 3-dniówka to minimum aby zakosztować przyjemności dzikich Tatr… Ale ja generalnie nie zachęcam. Nie afiszuję się szeroko ze zdjęciami, aby połechtać swoje ego ale tym samym sprawić, że gro osób będzie chciało zakosztować takich „przyjemności”, choć jeszcze nawet połowy szlaków nie przeszli. Bardzo lubię czytać blogi „Rudej” czy „Skazanej na gór dożywocie”. Uwielbiałem oglądać foto-relacje Olgi Sotomskiej ale uważam, że pokazywanie na zdjęciach, dostępnych z ogromną łatwością i za darmo „owocu zakazanego” jest znacznie bardziej niebezpieczne dla tatrzańskiej przyrody niż nawet najbardziej szczegółowe przewodniki W.Cywińskiego. Oczywiście te zagrożenia są niczym w stosunku prawdziwych zagrożeń czyli do udogodnień – nowych asfaltów, baro-hotelo-niby-schronisk, kolejnych schodów i kilometrów łańcuchów, wreszcie kolejek i całej tej strasznej infrastruktury…

        Polubienie

      2. Hmm, niestety – mam wrażenie, że tłumy w Tatrach powiększają się właśnie przez fejsbuki i blogi. Z drugiej strony – fajnie poczytać na blogu relację z nieznanych „szlaków” (co nie zmienia faktu, że lepiej będzie się klikał np.taki Nisal zimą :-P ) Ps. Ja nie uciekam specjalnie w wyższe góry, tylko w inne ;-)

        Polubienie

  11. No to jesteś mentalnie gotowa na biwak i te wschody i zachody… :D Tak żeby podtrzymać związek z Tatrami, które masz przecież pod ręką. A na płonienne romanse z innymi górami wyrywaj się, jak najczęściej. :D

    Polubienie

      1. Kasia!! Ja się nie boję :-) weź tą stope lecz szybko :-)

        a propos Rysów i przełeczy Waga, to mój wzrok bardzije niz widok z Rysów przykuła dolina pod Gankiem no i ta Gankowa Galeria (chyba tak to sie nazywa)

        Polubienie

  12. Cierpisz na tę samą chorobę, co inne osoby z południa Polski. To się nazywa ‚zabliskowtatroza’. Myślę, że ta ‚choroba’ dotyka częściej osób, które zaczynały od Tatr i niższe pagórki zakodowały im się jako te gorsze. Teraz masz za swoje, bo w dalekie góry nie zawsze jest możliwość pojechać, a alternatywę stanowi setne wejście na Halę albo jakieś lesiste bambuły ;P
    Obiektywnie muszę przyznać, że Tatry to inna liga jeżeli porównamy je z innymi górami typu alpejskiego. Sam od kilku lat jestem na etapie fascynacji Alpami i zarówno ogrom jak i różnorodność tych gór jest czymś o czym w Tatrach mógłbym pomarzyć. Mimo to, w Tatrach nie czuje tego co Ty i kiedy w nich jestem nie myślę o tym, że gdzie indziej byłoby mi lepiej.
    Jeżeli miałbym wypisać jakąś receptę to:
    – jak znajdziesz sobie kogoś do chodzenia poza szlakiem, dołożysz do tego biwaki wysoko w górach, uwierz mi odkryjesz Taty na nowo. Łatwych, dających masę radochy ‚poza-szlaków’ też jest mnóstwo. No chyba, że wejdziesz na taką Szeroką Jaworzyńską i stwierdzisz, że ten widok jest do d… 🙂 .
    – omijanie Tatr w sezonie.
    – nie jeżdżenie w Taterki na siłę (bo jest ładna pogoda, mam czas, gdzie indziej nie będzie tak fajnie). Szukanie ciekawych alternatyw wokół Tatr.
    Jak to nie pomoże, to pozostaje karne czekanie w kolejce na Giewont kilka razy w sezonie. Jeszcze Ci się wtedy zachce wchodzić od Słowacji na Rysy 🙂

    Polubione przez 1 osoba

    1. Może się zdziwisz, ale ja na Giewoncie WCALE nie byłam i ani trochę nie chce mi się tam iść ;-) Myślę też, że faktycznie przedawkowałam, bo w zeszłym roku jak tylko była pogoda musiałam jechać ;-), choćby nie wiem co…Dzieki za receptę, podoba mi się :-) Zresztą teraz jak siedzę w domu z tą złamaną nogą to mam odwyk i chyba każde góry mnie ucieszą, jak wreszcie gdzieś pójdę. Ps. W Alpy też się wreszcie wybierałam w tym roku, no ale niestety – kontuzja pokrzyżowała plany

      Polubienie

      1. To masz sporo czasu, żeby zrobić odwykową listę ‚must-see’ szczytów około-tatrzańskich, albo zaplanować coś w Alpach (od których chciałaś zacząć?).
        Planowanie też ma swój urok :) Od jakiegoś czasu wypisuje sobie miejsca w górach, które chciałbym odwiedzić z uwzględnieniem pory roku (czasem nawet pory dnia), albo takie, w których chciałbym nocować. Bez tego sporo pomysłów na trasy mi umykało, a tak, chociaż w górach jestem jakieś 50 dni w roku, to na liście cały czas przybywają nowe opcje i na każdą nie mogę się doczekać.
        Ps. Giewont jest całkiem spoko. Co prawda wolę widoki na niego niż z niego (np. z Wielkiej Turni Małołąckiej, Skoruszyny, Polany Koszarzyska), ale jak już jest się gdzieś w okolicy to warto zahaczyć. Szlakiem od Grzybowca, z widokami na urwiska Czerwonych Wierchów, to jak dla mnie jedna z fajniejszych tras w tej części Tatr. Chociaż zgodzę się z tym, że te miliardy zdjęć z Giewontem od strony Zakopca, na których zawsze wygląda tak samo potrafią tę górę skutecznie obrzydzić :)

        Polubione przez 1 osoba

      2. Sorry, że dopiero teraz odpisuję, marazm jesienny ;-) Planowałam Alpy Lechtalskie ( St. Anton am Alberg), tam jest taki szlak graniowy/ grzbietowy od schroniska do schroniska. No i w ogóle jak dla mnie bomba, takie bardziej zielone Alpy. Planowanie tras to coś co trzyma przy życiu, jak się nie może jechać w góry ( albo nawet może, ale od poniedziałku do piątku siedzi się w pracy). Aktualnie monitoruję kamerkę z Pirenejów ;-)

        Polubienie

  13. hejka. no to ja moge wydać się teraz zabawna ale moje ukochane góry ( więc i najpiekniejsze) to Beskidy np. Żywiecki, Śląski itp. Ale, ale już nie raz spotkałam się z podobna opinia i to u ludzi którzy mocno są związani ogólnie z górami.
    ciekawymi gorami sa też te w Maroko które miałam okazję poznać. pozdrawiam asia

    Polubienie

  14. Tatry są piękne ale te tłumy mnie od nich odciagaja. Szczerze mówiąc najlepiej czuje się w niższych mpartiach partiach jak Beskidy. Na Rysy już tyle razy się wybierałam i zawsze coś stawało na przeszkodzie. Moje nie jest mi pisane być na tym szczycie.

    Polubienie

  15. Zawsze uważałem Tatry Wysokie za góry nieładne, nieforemne i dziwne, oczywiście dalej piękne, ponieważ to góry. Ze wszystkich jednak zdjęć jednoznacznie najlepsze dla mnie jest to z Szerokiej Przełęczy (potem Ushba), a żadnego z tych miejsc nie uznałbym za generalnie piękniejsze – a patrzę okiem trzeźwym, nie zamglonym łzą patriotycznych wzruszeń. Dla mnie dopiero Alpy jednoznacznie biją Tatry na głowę pod każdym właściwie względem, bez
    Dolomitów, które również uważam za nieatrakcyjne i dziwne. Nie ma się co na Tatry boczyć, wiadomo że z Gąsienicowej wyglądają na niskie, bo takie są, tam jest w porywach 800m nierównego zbocza do szczytów, a wspaniały Kościelec to realnie 500 metrowy, krzywy kamień. Łomnica z Hrebienioka, Krywań z doliny Koprowej, Koñczysta z drogi wolności, w Tatrach za majestatem trzeba trochę pochodzić – lub wybrać asfaltem do M. Oka i spojrzeć na Zadni Gerlach czy Rysy z asfaltu heh. Ludzi łatwo uniknąć, a wyjście wczesnym rankiem i tak jest zalecane ze względów bezpieczeństwa. Mnie nie przeszkadzają, a dawno nie szedłem w tłoku, ani po, ani poza szlakiem. Reasumując, Tatry najpiękniejsze nie są, ale żeby od razu za Pirenejami…

    Polubienie

    1. Dziękuję za komentarz! Od czasu napisania tego posta wiele się zmieniło, Tatry odpuściłam całkowicie :-) Jeśli gdzieś jeżdżę w Polsce to w Beskidy, gdzie nie oczekuję spektakularnych widoków. W Alpy już od paru lat się wybieram, ale ciągle nie po drodze, skoro uparłam się na Pireneje i odwiedzam je, kiedy tylko się da. Na Dolomity napatrzyłam się tyle w internecie, że wcale nie chce mi się tam jechać :-D

      Polubienie

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.