Czarnogóra – coś poszło nie tak! Refleksje malkontenta


Są wyjazdy i miejsca, które po wielu miesiącach, a nawet latach wspomina się z rozrzewnieniem – śniadanie na trawie u stóp wysokich gór, smak wina pitego w nadmorskiej knajpie, szum wiatru, wzruszenie po dotarciu do wymarzonego celu. Czarnogóra zdecydowanie nie będzie jednym z nich. Trzy tygodnie po powrocie prawie nie pamiętam już, że tam byłam; niemal prosto z samolotu siadłam do służbowego laptopa i nie miałam nawet czasu, żeby w spokoju poukładać sobie wspomnienia i wrażenia z ostatnich siedmiu dni (tak samo, jak przez wyjazdem nie miałam zupełnie energii, żeby coś zaplanować).

Na miejscu niby chodziłam po dzikich górach, niby oglądałam malownicze ruiny i pocztówkowe krajobrazy, ale de facto moja głowa nadal była w Polsce. Dlatego to nie z Czarnogórą było coś nie tak, nie będę wieszać na niej psów, jak na Azorach ( LINK) . Myślę, że winę za bylejakość tego wyjazdu ponoszę głównie ja sama. No i może trochę pogoda.

Dolina Grebaje Prokletije trekking
mroczna aura w Górach Przeklętych

Nie ma złej pogody, są tylko nieodpowiednie ubrania?

Jak wiadomo, góry latem to jakaś pomyłka ( elaborat na ten temat TU). Ale jakoś dziwnie wychodzi, że od kilku lat wybieram się na wakacje w okolicach maja/ czerwca.  O ile maj to super pomysł na Kanary czy greckie wyspy, to czerwiec w górach na kontynencie jest jak gra w rosyjską ruletkę. Pierdolnie burzą albo nie.  Choć w Pirenejach miałam ogromne szczęście i wymarzoną pogodę (i to też pewnie jeden z powodów, że wspominam je jako najlepszy wyjazd ever), to z kolei w Gruzji kilka razy uciekałam przed walącymi w czterotysięczniki piorunami.

Kiedy tuż przed wyjazdem na Bałkany zerknęłam na pogodę, nieco się podłamałam. Cóż z tego, że w Czarnogórze jest tyle gór, że nie wiadomo, co wybrać, skoro codziennie miały je nawiedzać burze z piorunami. Podczas całego tygodnia miał być w górach JEDEN, jedyny dzień stabilnej słonecznej pogody. Wykorzystałam go na lajtową wycieczkę w Górach Przeklętych, a potem jak niepyszna udałam się na wybrzeże, choć serce wyrywało się w góry Komovi albo nad Jezioro Bukomirsko. Może niepotrzebnie wierzyłam prognozom, wyobraźcie sobie moją minę, kiedy z autobusu wiozącego mnie do Podgoricy oglądałam błękitne niebo nad Komovi. Przemknęła mi myśl, żeby wysiąść, ale była dopiero siódma rano, a wszyscy wiemy, że nawet tak ładnie rozpoczęty dzień może się skończyć w górach Armageddonem.

Komovi, Czarnogóra
Komovi z autobusu – coś będzie z tych chmur czy nie?

Kryspinów v. 2.0

Pomyślałam, że nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło – odpocznę sobie trochę nad morzem. Na plażę dotarłam kolejnego dnia, po nieudanej próbie zwiedzania Budvy. Napisać, że byłam zdegustowana, to jak nic nie napisać. Człowiek na człowieku, prawie jak na podkrakowskim Kryspinowie. Nawet w najbardziej popularnym kurorcie na Kanarach nie widziałam takiego tłumu.

prawie jak Kryspinów
prawie jak Kryspinów

Woda była cudowna, ale wytrzymałam tam tylko dwie godziny, bo słońce wypalało mi mózg ( poważnie zastanawiam się nad zmianą nazwy bloga na „Szukając cienia”). Za każdym razem, kiedy szłam pływać, bałam się, że mnie okradną ( jak wiadomo, im większe zagęszczenie, tym więcej kieszonkowców). Prawdziwy relaks. Za to w nocy przyszła nad Stary Bar taka nawałnica, że tylko czekałam, aż jakiś latający przedmiot wybije mi szybę w oknie i cieszyłam się, że nie śpię w namiocie.

Nie miała baba kłopotu, kupiła sobie namiot

Kto normalny targa ze sobą namiot, żeby spędzić w nim jedną noc? Nie ma to większego sensu. Mimo to, cieszę się, że nowy nabytek jednak ze sobą wzięłam. Zanim spakowałam cały sprzęt biwakowy i wzięłam 15 kg plecak na ramiona, roiły mi się w głowie mrzonki, żeby za jakiś czas rzucić pracę i z namiotem wyruszyć na GR10 w Pirenejach. Dwa miesiące na szlaku. No cóż, kilka kilometrów z takim balastem uświadomiło mi, że to może nie do końca trafiony pomysł 😉 Zbyt ciężki plecak skutecznie zniechęcił mnie nawet do jeżdżenia stopem po Czarnogórze.

biwak w Dolinie Grebaje
biwak w Dolinie Grebaje

Kolejna lekcja : pod namiotem w górach bez sprzętu do gotowania to akcja do tych, co się lubią umartwiać. Nie chcecie wiedzieć, jak rano smakuje owsianka z torebki zalana zimną wodą. A wyruszenie na szlak bez wypicia porannej mocnej kawy utwierdziło mnie w przekonaniu, że bez kofeiny jestem jak narkoman na odwyku. Tak, czy siak – pierwsze koty za płoty, człowiek uczy się na błędach – muszę więc popracować nad redukcją bagażu 😉. O schizach, jakie przeżywałam w tym namiocie słuchając nocnych odgłosów lasu napiszę innym razem.

Kanary for life!

Dzień, w którym przemieszczałam się do Kotoru, mojej ostatniej miejscówki, był przełomowy. Wyszłam rano z pensjonatu i od razu zauważyłam, że coś się zmieniło. Ciężkie, wilgotne, męczące i stojące w miejscu powietrze odeszło razem z nocną burzą, mimo, że słońce wciąż mocno grzało, teraz pojawił się zimny, orzeźwiający wiatr. Od razu odzyskałam energię i poczułam się lepiej. Wreszcie jak na wakacjach. Poczułam się…jak na Kanarach.  Dotarło do mnie, że nic na to nie poradzę, ale moje samopoczucie fizyczne i psychiczne jest uzależnione od pogody. A najlepszy klimat jest na moim ukochanym wulkanicznym archipelagu.

Zwiedzanie? A na co to komu?

Wyjazd do Czarnogóry ostatecznie utwierdził mnie w przekonaniu, że zwiedzanie nie dla mnie. Nawet jeśli nie wymaga wchodzenie, o zgrozo, do muzeum. W Peraście znudziło mi się po pięciu minutach, z Budvy uciekłam jak najszybciej się dało, uliczkami Kotoru przeszłam , bo musiałam przecież znaleźć gdzieś ciepły posiłek po zejściu ze szlaku. Niektórzy znajdują przyjemność w chodzeniu wąskimi uliczkami i przesiadywaniu w kawiarniach, inni najzwyczajniej w świecie lubią wytaplać się w błocie. Na zadupiu nie można się nudzić, w mieście – tak!

Budva Czarnogóra
Budva – kadr pocztówkowy
Perast Czarnogóra
Perast – kadr z oładki przewodnika

Dekadencja level hard

Ostatni dzień w Kotorze. Zbiegam w dół, w stronę zatoki, po tutejszej ceprostradzie, w słuchawkach wesoło brzęczą przeboje Yugotonu, a w żyłach krąży rakija ( tak, schodząc z kotorskiej drabiny można po drodze zahaczyć o niby knajpę, jednak picie 50 % alkoholu w 35-cio stopniowym upale to chyba nie jest dobry pomysł, można np. spaść w przepaść wydrapując się na zamek przez dziurę w murze). Nawet zaczyna mi się tu podobać, tradycyjnie przechodzi mi przez myśl, że fajnie byłoby przedłużyć wakacje. Wciąż jednak brak efektu „wow”.

drabina kotorska Kotor szlaki góry
niby spoko, ale….

W sumie spodziewałam się, że tak będzie. W Czarnogórze była masa blogerów i nie – blogerów, dlatego nie liczyłam na to, że cokolwiek mnie zaskoczy. A tym samym – zachwyci. Zatoka Kotorska? Obiektywnie cudowna, ale oglądana setki razy w internecie. Ruiny twierdzy w Starym Barze na tle skalistych gór? Widziałam lepsze na Tilos. Góry Przeklęte? Równie piękne jak i niepokojące.

Stari Bar wieczorową porą
Stari Bar wieczorową porą

Bardzo, bardzo chciałam, żeby szczęka mi opadła, ale niestety – jestem żywym przykładem na to, że apetyt rośnie w miarę jedzenia. Z drugiej strony – o szybsze bicie serca przyprawia mnie jesienny zachód słońca na Wysokim Wierchu czy samotna wędrówka po pustej wulkanicznej wysepce. Coś było nie tak z tym czerwcowym wyjazdem i moim postrzeganiem nowych miejsc. Dekadencja do potęgi.

Bardzo mnie ta moja znieczulica na piękno zasmuciła. Jeszcze kilka lat temu cieszyłabym się samym faktem, że góry schodzą wprost do morza i świeci słońce. Dlatego równie ważny, jak piękne otoczenie, jest wewnętrzny spokój. A tego ostatniego zdecydowanie zabrakło… Innym powodem rozczarowania może być fakt, że nastawiałam się na góry, tymczasem zupełnie niepotrzebnie wylądowałam na zatłoczonym wybrzeżu. Więcej tego błędu nie powtórzę, a już na pewno nie w Czarnogórze ;-)

wycieczka Czarnogóra komunikacja publiczna
taka ciekawostka – przemieszczanie się po Czarnogórze autobusem

Mam nadzieję, że ten post nie wywoła podobnej burzy jak nieszczęsne Azory. Żeby było jasne – uważam, że Czarnogóra obiektywnie jest bardzo ciekawa, takiego zagęszczenia gór na tak małej przestrzeni jeszcze nie widziałam, ludzie są mili, kuchnia to raj dla mięsożerców, a bałkańskie przeboje wpadają w ucho. Chciałabym tam kiedyś wrócić, ale raczej nie będę wspominać tego wyjazdu ku pokrzepieniu ducha w zimne, ciemne listopadowe noce.

 

 

 

 

23 uwagi do wpisu “Czarnogóra – coś poszło nie tak! Refleksje malkontenta

  1. Tak, dużo zależy od pogody. Za dwa tygodnie jedziemy do Czarnogóry zdobywać góry. Mam nadzieję, że pogoda nam dopisze i będzie co wspominać.

    Polubienie

  2. Wróciłem z wyprawy do Czarnogóry. Byłem w Durmitorze i Górach Przeklętych. Pogoda dopisała choć prognozy nie były optymistyczne. W Górach Przeklętych prawie codziennie około 15 przez godzinę padało i grzmiało, dlatego na szlak wychodziliśmy już o 6. W mojej ocenie Góry Przeklęte są ciekawsze. Dłuższe szlaki, lepsze widoki, wyższe szczyty, mniej ludzi. Z mojej strony polecam.

    Polubione przez 1 osoba

  3. dekadencja level hard :D ha ha ha ha :D Kasia, a może właśnie naj;lepiej człowiek czuje się w swoich miejscahc na ziemii? nawet tych najbardzije oklepanych i najczęsciej odwiedzanych, a czarnogóra to nie twoje miejsce? ja wróciłam z 2 miesięcznego pobytu na wsi nad bałtykiem i I love every single centemetre of this place. Jest to tez miejsce które nazywam drugim domem, bo tam czuję się na miejscu. Może np Pireneje są taką Twoją krainą, no i Knary :) Niestety nic nie jest piekne na siłę, znam to uczucie że patrzysz na coś wiesz ze ma być piękne ale jakoś nie przemawia i człowiek się zastanawia o co chodzi?
    moze zmień nazwe bloga na szukając ciszy :) ale szukając cienia tez brzmi dobrze :)
    czeakm az wrocisz z pirenejów, moze jesienią gdzies się wybierzemy jak bedzeisz miala ochotę, oczywiscie w okolicy Smogowa ;)
    podsumowując, fajny wpis o popularnej destynacji :) pozdrawiam

    Polubienie

  4. Widzę, że i tutaj przewija się temat Azorów, a skoro pod wpisem o Azorach autorka zablokowała możliwość dodawania komentarzy to postanowiłem tutaj odnieść się do opisu z wyjazdu.
    Planując wyjazd na Azory zacząłem od przeglądania stron internetowych z prognozami pogody i oczywiście filmami na YT by wiedzieć czego się spodziewać. Na wielu filmach przewijają się kłęby chmur i mgieł z których kiedyś musi spaść deszcz. Wyspa jest pełna wilgoci, wodospadów, strumyków i jezior. Ponadto na wyspach na środku Oceanu Atlantyckiego gdzie rosną tropikalne rośliny nie spodziewałbym się wiecznej spiekoty do opalania tylko częstych deszczy, wilgoci a nawet silnych wiatrów. Nie przyrównuj wszystkich miejsc do Wysp Kanaryjskich na klimat których ogromny wpływ ma bliskość Afryki, bo już pobliska Madera (z dala od Afryki) jest zupełnie inną wyspą a mimo to piękną i fascynującą. Azory natomiast (środek oceanu) mają w miesiącu średnio 25 dni z zachmurzeniem częściowym i 10 z całkowitym, bez względu na porę roku! Ta statystyka powinna dać wiele do myślenia przed wyborem wakacyjnego kierunku z myślą o opalaniu.
    Natomiast autorka blogu wybrała się niemal na środek oceanu, do katolickiego kraju wolnego od turystycznego natłoku, gdzie brakuje rozwiązłych turystek z Niemiec czy Anglii z myślą o opalaniu toples na kilometrowych plażach na rozpalonym od słońca piasku, bo nie lubi pasków na ciele. No cóż, tylko pogratulować wakacyjnego wyboru! Na dodatek twierdzi że na wakacjach lubi swobodę a nie skrępowanie jakimś ubraniem a konkretnie bikini (stanikiem) na plaży. No kochana, to może jeszcze zdejmij gacie z tyłka, bo one też zostawiają paski i uwierają w d..ę, zwłaszcza stringi i biegaj między ludźmi nago nie zważając na dzieci z rodzinami. To nic, że takie zachowanie będzie krepujące dla innych ludzi w końcu Ty jesteś na wakacjach i tylko Ty się liczysz. Oczywiście w wielu miejscach na świecie są wytyczone plaże z dala od normalnych ludzi, tak normalnych, bo dla mnie ludzie biegający nago po plaży muszą borykać się z jakimś zaburzeniem, w medycynie nazywa się to bodaj osobowością histrioniczną. Jednak proponowałbym najpierw poszukać informacji o takich miejscach w internecie a nie pojechać na wakacje a potem krytykować, że nie można wywalać gołego biustu na publiczny widok i że jest za zimno czy deszczowo. Bo to tak jakby pojechać na Mazury i narzekać że komary gryzą a w Tatrach jest do dupy bo trzeba chodzić po górach a nie lubię się męczyć fizycznie.
    Myślę, że taka podróżniczka jak Ty powinna wiedzieć jak się przygotować do wyjazdu i czego się po nim spodziewać. Ja właśnie wróciłem z Algarve gdzie spodziewałem się tłumów ludzi i były, spodziewałem się upałów i były, spodziewałem się złocistych piaszczystych plaż i były, spodziewałem się pięknych widoków i były. Powiem Ci jeszcze w zaufaniu, że są tam nawet wyznaczone plaże dla nudystów z dala od normalnych ludzi. Wyznaczono je w pobliżu Lagos czyli mekki rozpuszczonych turystów z Anglii i Niemiec. Tam znajdziesz więcej turystów niż miejscowych gdzie nastawiono się wyłącznie na komercję i sklepową tandetę z Chin. Tylko nie wybieraj się tam w styczniu, bo za zimno na bieganie nago po plaży.
    Cóż, to Twój blog i możesz na nim pisać co chcesz, ale pamiętaj, że ludzie będą Cię oceniać po tym co napiszesz.

    Polubienie

    1. Bardzo mnie rozbawił ten złośliwy i jakże długi komentarz. Jak tylko wrócę z Pirenejów biegnę do psychiatry, nie wiedziałam, że radość z opalania nago to zaburzenie psychiczne, dziękuję bardzo za otworzenie mi oczu. Pozdrawiam!

      Polubienie

      1. Odnoszę wrażenie, że nie tylko masz problem z nadmierną erotyką ale i z wiedzą medyczną. Do psychiatry chodzą ludzie chorzy psychicznie a z zaburzeniami do psychologa.
        Radzę poczytać o osobowości histrionicznej i jej symptomach. To nie jest choroba psychiczna ale jednak warto znać jej objawy. Czasami są one w granicach ogólnie przyjętych zasad moralnych i mogą nawet pomagać w życiu ale czasami… Znam takich ludzi, którzy granicę norm już przekroczyli i jako pierwsze najchętniej na plaży zdjęliby z siebie wszystkie ubrania. Prawdopodobnie lwia część nagusów na plaży boryka się właśnie z tym problemem. Czy Ty do tej części należysz nie wiem, ale po wpisach widzę, że opalanie toples to dla Ciebie priorytet. O innych objawach warto poczytać.

        Polubienie

    2. Mam pytanie. Dlaczego ludzie mają oceniać Kasię „po tym, co pisze”? Ludzie mają prawo czytać, a jak im się ten blog nie podoba, to nie czytać. Wolny wybór. Do głowy by mi nie przyszło, żeby Kasię oceniać. Mogę co najwyżej ocenić to, co napisała. Mogę też docenić jej pracę włożoną w pisanie bloga i dzielnie się swoim punktem widzenia z innymi. Mogę też docenić Jej poczucie humoru.
      Może zastanów się (to tylko propozycja a nie złośliwość), skąd w Tobie ta potrzeba oceniania, szufladkowania i krytykowania. Jeśli masz inne doświadczenia, wystarczy się nimi podzielić:) Reszta zupełnie niepotrzebna, a świadczy tylko o Tobie. I piszę to z naturalnej sympatii do ludzi bo przecież się nie znamy, ale może brak wokół Ciebie szczerych ludzi i nie wiesz, jak inni odbierają takie negatywne zachowanie.
      Nie jestem katoliczką, ale biblijna zasada „nie sądźcie, a nie będziecie sądzeni” bardzo by nam wszystkim ułatwiła i umiliła życie.
      Jestem kobietą i według mnie kobieta wcale nie jest piękniejsza w bikini; to tylko chwilowe i kulturowe kanony. Do niedawna najpiękniejsza była w gorsecie…A całkiem niedawno katolicy masakrowali niewiernych w imię Boga…

      Polubienie

  5. A mnie rozbawiło stwierdzenie, że osoba, która opala się nago jest nienormalna. Wypisz wymaluj prawdziwy patriota. Nie chodzisz do kościoła jesteś gorszy, no bo katolik to wzór cnót. Opalasz się nago jesteś nienormalny, no bo normalny to jedzie nad polskie morze i grodzi się parawanem popijając piwo. Nie głosujesz na PiS jesteś gorszy sort, no bo wyborcy tej partii to sama śmietanka. Komuś dadzą w twarz, kogoś oplują. Prawdziwi patrioci.
    Osoba pisząca powyższy obraźliwy wpis nie zastanowiła się jak on o niej samej świadczy. Kasia prowadzi blog aby podzielić się z innymi swoimi doświadczeniami, a nie czytać obraźliwe komentarze. W mojej ocenie służą one wymianie doświadczeń. Nie każdy wyjazd jest udany, czasami zawodzi organizacja, czasami pogoda, czasami „normalni” turyści. Ale uważam, że nie należy oceniać osób przez pryzmat tego co lubią i nazywać ich nienormalnymi. Czy osoba idąca w góry w oczach leżącego na plaży jest normalna ? Nie jest. Ta osoba po prostu lubi inaczej spędzać czas. I należy to szanować.
    To tyle w temacie. Mam nadzieję, że „normalny” nie będzie ciągnął tematu i się pogrążał, tylko „normalnie” będzie robił to co lubi.

    Polubione przez 1 osoba

    1. Wow, ni z gruszki ni z pietruszki wplątanie polityki w wakacyjny blog? Oj, to też jest bardzo niebezpieczne i może być przejawem nadmiernej agresji, co znacząco widać u wielu polityków opozycyjnych czyli PO/PSL.
      Czy to Ci się podoba czy nie Portugalia jest krajem katolickim i wybierając się do tego kraju należy szanować jego zasady jak ludzi w nim mieszkających. Bieganie toples po publicznych plażach raczej nie należy do portugalskich zwyczajów i należy to brać pod uwagę. Niestety wielu turystów łamie tą zasadę przyzwoitości.

      Oczywiście niech każdy robi to co lubi ale w granicach rozsądku, zwłaszcza w miejscach publicznych, bo co by się stało gdyby jakiś wariat z siekierą zaczął biegać po plaży czy ulicy napadając na ludzi i krzycząc że on to lubi? Reagowałbyś czy nie? Albo gdybyś był kobietą i wyskoczył toples na plaży w jakimś muzułmańskim kraju, cóż bardzo ryzykowne posunięcie – prawda?

      Podstawowa zasada, szanując siebie i własne ciało – szanujesz innych ludzi.
      ps. czyżbym się dalej pogrążał? Nie sądzę.
      Pozdrawiam

      Polubienie

  6. Trochę trudno o docenienie piękna w takich tłumach. My byliśmy trochę poza sezonem, ale nadal w ostatnich dniach września tłumy były spore. Żeby móc podziwiać Kotor, trzeba było wstać z samego rana i mniej więcej do 10 spacerować. Potem wszystko traciło urok, a jak kilkaset osób wyszło z wycieczkowca, to w ogóle.

    Z plażowaniem jest problem, bo na Zatoce Kotorskiej (swoją drogą kilka moich słów tutaj: https://powroty.do/czarnogora/zatoka-kotorska-kotor-przewodnik ) o plaże ciężko, więc masa ludzi uderza m.in do Budvy właśnie . Z drugiej strony równolegle mniej dostępne Zanjice były puste, a plaża najlepsza jaką widzieliśmy w Czarnogórze. Niestety mało jest już miejsc, które są piękne i pocztówkowe, ale które można swobodnie zwiedzać wiosną-latem-początkiem jesieni.

    Polubienie

  7. Kasiu, to Twoj blog i Twoje miejsce i masz prawo pisac co chcesz. Jesli wszyscy zachwycaja sie na przyklad Paryzem to nie znaczy ze musisz sie zachwycac nim i Ty. To jak odbieramy dane to miejsce to rzecz gustu, rzecz chwili plus zdecydowanie rzecz pogody. Nie rozumiem zupelnie czemu poglady inne niz wszystkich musza od razu wywolac burze. Ja wrecz lubie czytac skrajne opinie o danym miejscu bo kazdy ma inny punkt widzenia i co innego jest dla niego wazne podczas wyjazdu.
    Pozdrawiam,
    Ta ktorej marzy sie wyjazd do Czarnogory pewnego dnia

    Polubienie

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.