Z Beskidów w Himalaje. Górskie podsumowanie 2018


Soczysta zieloność beskidzkich łąk, rozrzedzone powietrze na pięciotysięczniku, niepokój podczas pierwszej samotnej nocy w górach, upalna kanaryjska zima, tatrzańskie tłumy i samotne dni na pirenejskich szlakach. Kiedy patrzę wstecz na 2018 rok wspomnienia i wrażenia tworzą barwną mozaikę i gdyby nie zdjęcia, posty na blogu i fejsbuku, a także (o zgrozo!) plik w Excelu ze szlakami, ciężko byłoby mi ogarnąć, gdzie byłam i co robiłam.

Obiektywnie to był najlepszy rok w moim górskim życiu, a mimo to, kończę go z jakimś kacem moralnym. Jak po niezłej imprezie z tańcami na barze, kiedy wiesz, że teraz nie czeka Cię już nic, tylko ciężki, szary tydzień w pracy. Chyba po prostu obawiam się, że nic nie przebije turkusu himalajskich jezior i codziennego obcowania z ośmiotysięcznikami; cieszę się tym, co przeżyłam, a jednocześnie u progu nowego roku nie widzę żadnego światełka w tunelu. Apetyt rośnie w miarę jedzenia, a ja nie wiem, co mogłoby zaspokoić mój…

Kanary zawsze na propsie!

Okres przełomu roku (od świąt do styczniowych urodzin) to dla mnie tradycyjnie doły i deprecha. W zeszłym roku postanowiłam się nie dać i zorganizować sobie szybki wypad na Kanary, żeby okrągłe urodziny świętować w górach (i krótkich spodenkach), a nie w biurze przed komputerem.

zimowa Teneryfa
zimowa Teneryfa

Znalazłam fajną miejscówkę na Teneryfie, daleko od komerchy i zgiełku, za to dość blisko gór na północno zachodnim skrawku wyspy. W styczniowym upale zrobiłam dwie wycieczki w okolicach Santiago del Teide, a także po latach powróciłam na Roque del Conde – moją pierwszą trekkingową górkę na Kanarach. Wyjazd bez fajerwerków, ale pozwolił mi nieco naładować baterie i dotrwać jakoś do wiosny.

Teneryfa, trekking, Teide, Chineyro
wulkaniczny Mordor
 Beskidy da się lubić!

Beskidy jakie są każdy widzimało atrakcyjne pagóry, niskie i zalesione, bez spektakularnych widoków i poszarpanych grani. Nie warto sobie nimi zawracać głowy. Tak myślałam przez wiele lat. Kiedy jednak okazało się, że mój foch na Tatry trwa ( i nie wiadomo, czy w ogóle kiedyś przejdzie), a spędzanie weekendów w galeriach handlowych nie wchodzi w grę ( zwłaszcza po wprowadzeniu zakazu handlu), musiałam znaleźć jakąś alternatywę.

Pieniny szlaki Jaworki
kwietniowe Pieniny
Lubań szlak wiosna
klasyczny kadr z Lubania

Nie trzeba było daleko szukać – wypad w Beskid Wyspowy to tylko nieco ponad godzina jazdy busem z Krakowa, bez koszmarnych korków w pakiecie. W Krakowie mieszkam ponad 20 lat, ale jakoś nie było mi po drodze w Beskid Wyspowy! Choć Teneryfę znam jak własną kieszeń i mogę udzielać porad na temat szlaków na Majorce, to nigdy nie byłam na Luboniu, Gorcu czy na Pilsku!

Pilsko żółty szlak widoki
beskidzkie fale

Nagle okazało się, że kiedy nie ograniczam się do Tatr, otwiera się przede mną nowy, wspaniały świat. Może nie tak spektakularny, jak tatrzańskie granie, ale za to dużo spokojniejszy. Postanowiłam po raz kolejny wyjść ze strefy komfortu i wejść na beskidzki szlak. Jak się okazało – i tam można zrobić sobie niezłą wyrypę, a czasem pooglądać naprawdę fajne krajobrazy.

Ćwilin szlak lato, Beskid Wyspowy
Ćwilin – cisza przed burzą

Nie mierziły mnie nawet długie wędrówki przez las – kiedy nie ma widoków, nie trzeba trzaskać zdjęć, człowiek może sobie wiele rzeczy przemyśleć; niewdzięczne strome podejścia w lesie, pot i zakwasy miały zaprocentować podczas poważniejszych wyryp zaplanowanych ( wstępnie) na drugą połowę roku. Wystarczyło, że zmieniłam nastawienie i oczekiwania, a zaczęłam cieszyć się wędrówką po zalesionych górkach, zachwycać zieloną trawą ( sic!) i ciszą w lesie. Czy to już starość? A może po prostu do pagórów trzeba dorosnąć…

Rysianka, biwak, wschód słońca, trekking
na wschód słońca nie wstałam, ale też jest zajebiście
Czarnogóra – do poprawy

Nie mam serca do Czarnogóry. Nie mam i koniec. Choć marzyłam od niej od lat, nie wiem, co poszło nie tak. Być może miałam zbyt wiele oczekiwań i planów, kóre, jak zwykle zostały przekreślone przez pogodę. A przecież zapowiadało się tak cudownie – kiedy dotarłam do zagubionej w Górach Przeklętych Doliny Grebaje byłam w siódmym niebie. A jednocześnie – jakoś nieswojo czułam sie na tym odludziu ( choć z reguły mi to nie przeszkadza, wręcz przeciwnie).

Czarnogóra, Prokletije, Dolina Grebaje
koniec świata

Kotor to pocztówkowe widoczki i mega upał. Okolice Baru pominę milczeniem. Nie dotarłam ani do Komovi, ani nad Jezioro Bukomirsko ani do Durmitoru. Jest po co wracać. Czy wrócę? Nie wiem, na razie mnie nie ciągnie. Być może znudziły mi się już poludniowe klimaty i teraz ciągnie mnie w innym kierunku :-P

Kotor off the beaten track
Kotor off the beaten track
Milion- gwiazdkowy hotel

 Postać Cheryl Strayed, głównej bohaterki filmu „Wild” jest mi bardzo bliska. Film, opowiadający o samotnym przejściu PCT obejrzałam kilka razy i chyba pod jego wpływem wymyśliłam sobie, że fajnie byłoby pospać w namiocie. Że ów namiot wezmę w Pireneje, a wcześniej będę nie tylko ostro trenować kondycję chodząc z całym ekwipunkiem w Beskidach, ale i odwagę biwakując samotnie gdzieś na odludziu. Przez kilka miesięcy byłam rozdarta między MSR-em za 2 tys. i 4 razy tańszą, chińską podróbą z Naturehike, nie mogąc podjąć decyzji straciłam całą upalną i słoneczną wiosnę. Ostatecznie namiot przyszedł z Chin tydzień przed wylotem do Czarnogóry.

biwak w Dolinie Grebaje
pierwsze koty za płoty

W namiocie nie spałam od lat, samotnie – nigdy, ale stwierdziłam, że raz kozie śmierć. Pierwszego samotnego biwaku w Górach Przeklętych nie zapomnę nigdy. Serce waliło mi jak szalone, kiedy wsłuchiwałam się w nocne dźwięki lasu, wyobraźnia kręciła filmy. Dziś myślę, że tam w ogóle nie było strasznie, ale wtedy najadłam się strachu.

Spanie w namiocie wiąże się niestety z noszeniem tego wszystkiego na własnych plecach i już w Czarnogórze okazało się, że jestem do tego zupełnie nieprzygotowana. Kondycję i dźwiganie biwakowego ekwipunku miałam trenować całe lato w polskich pagórach, ale z niejasnych dla mnie samej przyczyn na biwak wybrałam się RAZ.

na Rysiance
radość!

Weekendowy wypad na Rysiankę z Asią, Darkiem i ich psem, połączony z obserwowaniem stacji kosmicznej ISS podczas degustacji pigwówki to jedno z najfajniejszych wspomnień lata 2018. Stwierdziłam, że paradoksalnie, samotny wędrowiec czuje się bardziej nieswojo w schroniskowym gwarze, wśród obcych ludzi niż gdzieś w głuszy. Dlatego cieszyłam się, że tym razem nie jestem sama. Z ludźmi też może być fajnie! Z odpowiednimi ludźmi.

Ani się spostrzegłam, kiedy minęło burzowe upalne lato i trzeba było pakować biwakowy sprzęt w Pireneje. Kondycja nadal była pod psem, ale stwierdziłam, że co ma być co będzie = gdzie dojdę, tam dojdę. Miałam plan, żeby spełnić kolejne marzenie – spać pod namiotem w Pirenejach.

Pireneje, Marcadau, Wallon, namiot, biwak, trekking, szlaki
pierwszy biwak w Pirenejach
Home sweet home – Pireneje sezon 2

O powrocie w Pireneje marzyłam właściwie od dnia kiedy w czerwcu zeszłego roku schodziłam z gór, mając pod stopami morze chmur. Mapy, przewodniki, francuskojęzyczne blogi, fejsbukowe grupy, monitorowanie kamerek – tym żyłam, odliczając dni do momentu, kiedy znów wsiądę w samolot do Lourdes. Wreszcie, na początku września wzięłam 15 kilogramowy plecak na ramiona i weszłam na szlak, tradycyjnie – pełna obaw, czy dam radę i panicznego strachu przed burzą (prognozy były bezlitosne).

Pireneje, Gavarnie, cabana, szlaki, trekking, Wrota Rolanda
mroczna, jak się okazało, chata

Z ambitnych planów nie zostało nic, ale nie miałam ciśnienia – codziennie decydowałam, gdzie iść i gdzie nocować. Choć targałam ze sobą namiot, to ze strachu przez burzami częściej spałam w cabanach – pasterskich chatkach o dość spartańskim standardzie. Taka chatka to super rozwiązanie – pod warunkiem, że nikt nie dobija się do drzwi w środku nocy przyprawiając Cię niemal o zawał. Tym razem odwiedziłam okolice Cauterets ze spektakularną ścianą Vignemale i sielankową Doliną Marcadau, słynne Gavarnie z niemniej słynnym cyrkiem, a także wróciłam w rejon Neouvielle, tym razem od północy.

Pireneje, zachód słońca, trekking,biwak
pirenejska magia

Wszędzie było cudownie, NIC mnie nie rozczarowało, umęczyłam się fizycznie, zresetowałam psychicznie. Wyjeżdżałam z łzami w oczach i poczuciem niedosytu. Wpadłam po uszy! Pomyślałam, że odbębnię jeszcze tylko te Himalaje i wtedy będę mogła spokojnie każde wakacje spędzać w moim nowym domu – w Pirenejach.

Pireneje, trekking, Vignemale, szlaki, Valle Gaube
home is where you heart is
Zobaczyć Ama Dablam i umrzeć

W 2015 zobaczyłam na fejsie relację  Moniki Witkowskiej z trekkingu do EBC i przepiękną strzelistą górę – Ama Dablam. Ogłosiłam na FB, że kiedyś zobaczę ją na własne oczy, zaczęłam nieśmiało wypowiadać na głos to marzenie, jednak bez żadnego wewnętrznego deadline’u. Choć teoretycznie na trekking do Nepalu może jechać przysłowiowy każdy głupi  (o ile ma odpowiednią sumę na koncie), to chyba nikt nie brał poważnie mojego gadania.

Ama Dablam, base camp, trekking, szlak
Kasia & Ama Dablam

Dokładnie trzy lata później jestem tam – na pocztówkowym zdjęciu, jakie wyskakują, gdy w goglach wpisze się „trekking w Himalajach”. Piję kawę z widokiem na Ama Dablam, zdycham podchodząc do base campu, duszę się smogiem w Gokyo, patrzę na morze gór ze szczytu pięciotysięcznika. Spełniam marzenie życia.

Gokyo Ri, szczyt, szlak, trekking
5357 m npm zaliczone

Po powrocie z Himalajów ciężko jest wrócić do rzeczywistości, zwłaszcza kiedy brakuje motywacji, żeby codziennie wstawać z łóżka i iść do pracy. Dziś, kiedy wspomnienia bledną coraz bardziej, ciężko mi uwierzyć, że to wszystko przeżyłam i widziałam na własne oczy. Wydaje się, że to był jakiś piękny sen. Pielęgnuję w sobie te obrazy i zrobię wszystko, żeby nie zapomnieć. A może nawet tam wrócić. Bo kto powiedział, że wystarczy tylko raz w życiu zobaczyć Ama Dablam  😉

Everest View Hotel szlak, trekking, Ama Dablam, Namche Bazar
Everest, Lhotse, Ama Dablam

W 2018 roku spędziłam na szlaku 45 dni, przeszłam ok. 650 km po górach, wędrowałam po Tatrach, Pieninach, Gorcach, Beskidach ( Wyspowym i Żywieckim), odwiedziłam kanaryjskie wulkany i pagóry, Góry Przeklęte i Pireneje, wreszcie – po latach oczekiwań dotarłam w Himalaje. A mimo to czuję, że zmarnowałam wiele pięknych dni siedząc w domu, bo nie byłam w stanie wstać o świcie; zbyt wiele zachodów słońca oglądałam przez szybę biurowca; za często brakowało mi weny i siły, żeby napisać coś na blogu. Jak pewnie zauważyliście, ostatnio pisanie idzie mi jak po grudzie, w ciągu ostatnich 12 miesięcy na blogu pojawiło się tylko 9 nowych postów, a przecież tematów mi nie brakuje. W kolejce Pireneje, Himalaje (o innych wycieczkach nie wspomnę). To się dopiero nazywa backlog! Jak się wyrobię do lata to będzie sukces. Nagły brak weny i sił do pisania dziwnie zbiega się ze zmianą pracy i powrotem do nocnego trybu życia ok. rok temu. Wnioski nasuwają się same.
Dlatego ten przełom roku to nie tylko spojrzenie wstecz i podsumowania, to przede wszystkim chwila gorzkiej refleksji nad tym, co jest dla mnie najważniejsze, jak sobie ustawić priorytety, żeby cieszyć się życiem codziennie, a nie tylko na górskim szlaku. Jak najlepiej wykorzystywać czas, bo jak wiadomo „jest poźniej niż się wydaje”. Dlatego w nowym roku życzę samej sobie odwagi w podejmowaniu życiowych decyzji i spełnianiu kolejnych marzeń.
A Wam życzę wielu podróży i górskich eskapad, a także zawsze bezpiecznych powrotów!

9 uwag do wpisu “Z Beskidów w Himalaje. Górskie podsumowanie 2018

  1. Imponujący przekrój miejsc, w których byłaś :o
    Mam podobnie, że boli mnie kiedy marnuję czas i nie potrafię zmobilizować się do różnych rzeczy. Wstawanie wcześnie rano jest jedną z nich :D

    Polubienie

  2. To zdanie o priorytetach i cieszeniu się ze wszystkiego uderzyło mnie bardzo w serduszko, bo bardzo podobnie zaczynam ten rok. Przeszłam podobny dystans jak Ty w 2018 i by to najlepszy w moim życiu górski rok i staram się na to tak patrzeć ale dopada mnie też to ile razy nie wstałam, nie pojechałam, nie zrobiłam czegoś i kisiłam się tygodniami za biurkiem (też w Krakowie swoją drogą!). Cudowne podsumowanie zrobiłaś i bardzo gratuluję Ci wszystkich kilometrów w poprzednim roku, mam nadzieję, że ten będzie dla Ciebie jeszcze lepszy. Cieplutko pozdrawiam!

    Polubienie

    1. Hej! To nieco pocieszające, że nie tylko jak tak czuję ;-) Z tym wstawaniem jest taki problem, że niestety znów mam poprzestawiane wszystko – siedzę po nocach i śpię do 10-11 :-O Więc w weekend też mam straszny kłopot, żeby się położyć wcześniej i wstać o świcie. I planuje coś z tym zrobić!
      Ja też Ci gratuluję niezłego górskiego wyniku i życzę, żeby 2019 nie był gorszy. Trzeba mieć jakieś cele, żeby to kiszenie się za biurkiem miało jakiś sens :-)

      Polubienie

  3. Niezły górski rozstrzał! Podobuje mnie się to! I można bez Tatr? Można! :P (też mam focha na Tatry od jakiegoś czasu i najgorzej że doszedł również jakiś lęk – gdzieś podświadomie mam z tyłu głowy wydarzenia z sierpnia 2018).

    Polubienie

  4. No Kochana i tak trzeba żyć. Gdzie to Ty nie byłaś?! Himalaje wyzwoliły w Tobie te same uczucia, co we mnie Nowa Zelandia. Powrót do rzeczywistości okazał się bardzo twardy. Właściwie nic nie muszę mówić, napisałaś wszystko za mnie. Życzę nam, aby nadszedł dzień, kiedy trafimy i zostaniemy tam gdzie chcemy być i kiedy prawdziwe życie nie będzie już tylko odskocznią od codzienności branej na przeczekanie. Najlepszego z okazji urodzin 🤗

    Polubione przez 1 osoba

Dodaj odpowiedź do Skadi Anuluj pisanie odpowiedzi

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.