Siedzę w hotelu na Azorach, telewizor gada po portugalsku – widzę,że w Grecji jakaś masakra, demonstracje,zamieszki, wiece,brak kasy w bankomatach, prawie jak rewolucja. Jestem trochę zmartwiona, bo po azorskiej pogodowej traumie mam ochotę wygrzać się jesienią właśnie w Grecji. No cóż, może znajdę jakiś inny kierunek. Z Portugalii wracam w czwartek, w piątek w południe mam już kupione bilety do Grecji. Ryanair desperacko wyprzedaje bilety, ja błyskawicznie wykorzystuję okazję. 250 zł za bilet w dwie strony? Grzech nie kupić!
W Grecji byłam już cztery razy, greckiego kryzysu się nie boję, nawyżej wezmę wiecej gotówki. Sytuacja nieco się uspokaja. ja się polityką nie interesuję, ale najwidoczniej Unia udzieli Grecji kolejnej pożyczki.
Tymczasem kilkanaście dni przed wakacjami koleżanka wysyła mi linka – ” Ej, czy Ty lecisz na Kos? Popatrz co się dzieje” Na Kos lądują tysiące uchodźców, szczęściarzy, którym udało się przepłynąć z Turcji. Ciała tych, którzy mieli mniej szczęścia morze wyrzuca na plażach. Widzę w telewizji płaczącą mieszkankę wyspy Lesbos, gdzie normalne życie zostaje sparaliżowane przez tłumy uciekierów z Syrii. Dzięki Bogu,że odpuściłam tą wyspę. Postanawiam,że uciekam z Kos pierwszym wieczornym promem. Biję się z myślami, ile wziąć gotówki. Czuję się tochę niepewnie.
W gorący wrześniowy poranek ląduję na lotnisku na Kos, za kilkadziesiąt minut wysiadam na dworcu autobusowym w stolicy. Od pierwszych minut zastanawiam się, czy coś się zmieniło. I tak będzie przez kolejne dwa tygodnie.
Ludzie
Pokochałam Grecję nie tylko dla błękitnego nieba i ciepłego morza,ale również dzięki atosferze spokoju, która tam zawsze panowała. Starsi panowie od rana siedzący w kafenio i pijący kawę, wolne tempo życia, luz. Teraz mam wrażenie,że ludzie są mniej mili, jacyś bardziej zamyśleni,przygniecieni problemami. W sklepie na Patmos słyszę : aa, musisz dobrze zarabiać,że tak sobie podróżujesz, ile zarabiasz? Wymieniam kwotę, która, wierzcie mi, nie jest zawrotna ( a w strefie euro wręcz śmieszna) ” U nas ludzie tyle nie zarabiają, teraz już nie, jest kryzys, bieda….” – narzeka właściciel, po czym kasuje 9 euro za parasol ( najdroższy jaki do tej pory kupiłam, myślę,że przebitka jest konkretna ) .W hotelu muszę wykłócać się o klimę, która jest bardzo droga i rzekomo za dodatkową dopłatą. Pozostaje pewnien niesmak, poczucie,że chcą zedrzeć z turystów ile się da.
Z drugiej strony – właściciele apartamentów w których mieszkam wygladają na zadowolonych życia – dwa auta, ogromne telewizory w barze, bardzo dobry angielski, przynoszą mi winogrona prosto z krzewu, podrzucają na prom. Mówią,że w tym roku mają dużo turystów. Prości ludzie spotkani po drodze, mili i pomocni mimo zerowej znajomości angielskiego, dogadywanie się na migi. W Grecji ludzie się nie śpieszą, to widać – siedzą sobie na krzesełkach pod domem, a wieczorami w kafejkach, spędzają czas z bliskimi, cieszą chwilą…Jeden z powodów dla których kocham Grecję…
Ceny
Wydaje się,że jest nieco drożej niż poprzednio. Ale ceny drastycznie się nie podniosły – niestety, im bardziej turystyczne miejsce, tym taniej. Na małej wysepce Fourni ceny w sklepach zabijają, w knajpach to samo – często w menu podane ceny doyczą samego dania, sałatkę i jakieś ziemniaki trzeba dokupić ekstra. Noclegi tanie jak zawsze – średnio 25 euro za apartament z kuchnią.
Gotówka i bankomaty.
Nie zarejestrowałam żadnych problemów, nie było gorzej niż zwykle. W turystycznych miejscach i większych supermarketach można płacić kartą ( choć czasem od kwoty 10 euro); podobnie w wielu restauracjach. Wszędzie tam, gdzie są turyści – są też bankomaty. Ale uwaga – jeżeli przypadkiem znajdziecie się w mieście Karlovassi – wszystkie bankomaty znajdują się w centrum, praktycznie na jednej ulicy. Ja o tym nie wiedziałam, co zaoowocowało przymusowym spacerem w upale z cięzkim plecakiem ( zrobiłam w sumie ok. 12 km)
Uchodźcy
Trochę się ich obawiam, tak jak człowiek boi się nieznanego. Widzę jakichś facetów o ciemniejszej karnacji siedzących na ławkach w dzielnicy portowej. Idę w stronę twierdzy, wychodzę zza zakrętu i nagle widzę – miasteczko namiotowe wśród zabytkowych budowli, suszące się pranie, ludzie leżących na ziemi i pogrążonych w beznadziei. Na plaży kolejne namioty, dzieci kąpią się w morzu, zabawa na całego, na brzegu siedzą ubrane od stop do głow kobiety. Czekają.
Przy wejściu na prom, za barierką stoi tłum, oddzielony od nas, normalnych ludzi lepszego świata. Obsługa wprowadza ich na pokład, ale nie siedzą z nami, są gdzieś stłoczeni osobno, żeby nie wysiedli po drodze czy co? Ludzie tacy jak my. Cały czas gdzieś pod czaszką świta mi myśl,że powinnam coś zrobić, jest mi niemal głupio,że jestem na wakacjach i szastam euro, podczas gdy oni nie mają nic.
Na Samos w strasznym upale maszeruję do sklepu, a przy drodze siedzi rodzina z małymi dziećmi, chcę im coś kupić,ale zwyczajnie, nie wiem co jedzą ;-) Kiedy wracam obładowana zakupami wciskam im parę euro,których nie chcą przyjąć. Robi mi się smutno, po prostu zwykła ludzka empatia, której niektórym brak…Z drugiej strony można popełnić niezłe faux paux – w Grecji jest dużo ludzi o ciemnej karnacji i czasem można przez pomyłkę wspomóc jedzeniem Greków siedzących sobie swoim zwyczajem cały dzień na ławeczce :-) Reasumując – jeśli ktoś się boi uchodźców,nie ma obaw – w żaden sposób ich obecność nie przeszkadza w urlopie i plażowaniu, co najwyżej może spowodować jakiś dyskomfort psychiczny, a może nawet wyrzuty sumienia……
Grecja w ruinie.
W Grecji na każdym kroku można spotkać ruiny, niekoniecznie antyczne. Porzucone łódki na drodze w górach, zardzewiałe beczki, szkielety niedokończonych hoteli na wzgórzach, wraki samochodów. Czasem trudno zrobić dobre zdjęcie, bo zawsze coś wejdzie w kadr. Ale kto był w Grecji wie,że tak było zawsze, kryzys nie zaczął się dziś. Szczególnie fascynują mnie niedokończone hotele w górach spoglądające na morze – ktoś kiedyś miał wizję, to miało być rajskie miejsce dla turystów – teraz straszą pustymi oknami,nikt nigdy w nich nie zamieszka. Najgorzej było chyba na malutkiej Fourni, choć w Karlovassi okolice między portem a centrum to jedna wielka ruina. Podobno na Fourni jakiś czas temu przyjechał złomiarz i posprzątał… W takim razie – nie chcę myśleć, co było wcześniej ;-)
Jechać czy nie jechać?
Dopiero po mojej podróży do Portugali, zauważyłam jaki w Grecji jest syf. Ale wystarczy kilka dni,żeby się przyzwyczaić. Ani przez moment nie żałowałam,że zamiast Gruzji wybrałam na jesiennie wakacje wygrzewanie się na plaży. Dlatego jak się pewnie domyślacie odpowiedź może być tylko jedna – jechać! Grecja broni się sama! Codziennie,aż do znudzenie błękitne niebo, ciepłe morze, góry, puste plaże ( czasem z jakimś wrakiem), przyjaźni ludzie, wspaniała kuchnia.
Każde euro zostawione w tym kraju komuś pomaga ( choć obawiam się,że wyspiarze źle nie mają, do tych w najgorszej sytuacji moje euro nigdy nie dotrze). Dlatego starałam się pić tylko greckie piwo Alfa albo Mythos, i kupować greckie produkty.
Na Fourni, na jednej ulicy jest 6 sklepów wielobranżowych ( nie wiem, jak wszystkie funkcjonują przez cały rok) – ale kupiłam po jakimś drobiazgu w każdym z nich. Ciekawa sytuacja zdarzyła się podczas rejsu na Thymenę – wbrew naszym naleganiom, pan sterujący łódką nie wziął od nikogo kasy za rejs! Cóż chciałam wspomóc grecką gospodarkę ( a przede wszystkim tego człowieka), ale się nie dało. W sumie tego nie rozumiem – miałby 20 euro, a tak to ma tylko dobry PR ;-)
Nie znam się na polityce, nie wiem, co będzie z Grecją, ale nie dajmy się zastraszyć medianym doniesieniom o kryzysie, a ostatnio o hordzie uchodźców koczujących na plażach. Jest spokojnie, bezpiecznie, pięknie i ciepło jak zwykle. Jeszcze nie jest za późno, żeby jesienią 2015 wybrać się do Grecji. Może znajdą się jakieś fajne lasty ( choć tego nie polecam), loty to Aten wciąż można kupić za nieco ponad 400 zł, na początku października wciąż powinno być ciepło, a ludzie znacznie mniej niż w sezonie. Jeżeli tylko nie przeszkadzają Wam zardzewiałe beczki na plaży, ruiny hoteli w środku miasta, obsługa w sklepie jak za PRL-u – zaręczam – będziecie zadowoleni. Byłam w Grecji pięć razy, coraz mniej mnie zaskakuje, ale wiem,że będę tam wracać!
No te wraki i graty od zawsze mnie zastanawiały. Czy nie można tego na wysypisko śmieci wywieźć czy cuś? Chyba bardziej im się opłaca zrzucuć pralkę z serpentyny niż wywieźć na wysypisko tudzież zutylizować. ;)
A co do uchodźców. No jest coraz gorzej, ale to teraz problem całej Europy. Zobaczymy jak sytuacja się rozwinie.
No i Wyspy Greckie to Wyspy Greckie, tam lepiej niż na kontynencie. Dobrze wiedzieć, że panuje spokój. :)
Dzięki za info!
PolubieniePolubienie
widocznie im nie przeszkadzają beczki i wraki samochodów w pięknych okolicznościach przyrody :-) mi trochę tak :-D
PolubieniePolubienie
Uwielbiam tą atmosferę luzu, sjesty czy jakkolwiek to nazwać. Podoba mi się ta nieśpieszna atmosfera, choć wiadomo że coś za coś. W Grecji byłam raz, dawno dawno temu ale chętnie wybrałabym się jeszcze raz 😃
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Grecja zawsze na propsie, jak mówi dzisiejsza młodzież ;-) ja na razie robię przerwę,żeby mi się nie znudziło,ale nastepnym razem to pewnie Cyklady ;-)
PolubieniePolubienie