Kilka myśli na koniec roku. Zamiast podsumowania 2019…


W 2019 roku przeszłam po górach +/- 1200 km i zrobiłam ponad 60 000 m przewyższenia, dni spędzonych na szlaku nie zliczę. Kogo jednak obchodzą statystyki, tabelki i mozolne wyliczanie odwiedzonych miejsc? Mają one znaczenie tylko dla człowieka, który każdy kilometr czuł w mięśniach, za każdy metr przewyższenia płacił przyspieszonym oddechem, wreszcie – cieszył się każdym przeżytym w górach dniem. Wszystkim innym oszczędzę tym razem tradycyjnego podsumowania. Zamiast tego chciałam się podzielić kilkoma refleksjami, które przychodzą mi do głowy, kiedy spoglądam wstecz. Samotna tułaczka po Pirenejach, spełnienie marzeń o Wielkiej Fatrze, radość z łażenia po beskidzkich pagórach, wiele emocji i przygód, kilka rozczarowań – tak będę wspominać ten rok.


O pirenejskiej przygodzie

Przeżywam teraz trudny czas. Kiedy w nocy nie mogę spać, przypominam sobie gwiaździste niebo z tysiącami galaktyk. Drogę Mleczną nad moją głową, którą oglądałam wychodząc z namiotu w zimną, wietrzną pirenejską noc, daleko od domu. Niebo pełne gwiazd, nie uwiecznione na żadnym zdjęciu. Widzę je, kiedy zamykam oczy. To wystarczy.

pireneje-namiot-biwak

To wspomnienie, jedno z wielu, utwierdza mnie w przekonaniu, że było warto. Zatłuc kurę znoszącą złote jajka, stracić z oczu bezpieczne wybrzeże, opuścić strefę komfortu -wygodną, luksusową, bezpieczną klatkę codziennych obowiązków. Przez krótką chwilę poczuć się wolną.

venasque-pireneje-szlaki

Nigdy nie zapomnę ulgi, jaką odczułam wychodząc ostatni raz z pracy. Nie umiem opisać tego, co czułam podczas pierwszego dnia na szlaku – ekscytacja, lęk, radość, oczekiwanie, strach, zwątpienie. Całe spektrum emocji. Miałam przed sobą kilkaset kilometrów gór i nieskończoną liczbę możliwości. Życzę każdemu, żeby się tak kiedyś poczuł.

Potem przyszło jeszcze wiele dni – dobrych, złych, czasem nijakich. Zlepiły się w wielobarwną mozaikę najpiękniej przeżytego lata w moim życiu.

pireneje-hiszpania-szlaki

Ani razu nie żałowałam podjętej decyzji, nawet w chwilach, kiedy przeklinałam i płakałam na szlaku. Żałuję tylko, że nie zostałam w Pirenejach dłużej.

pireneje-szlaki-ossaugerm-pireneje-gr10-szlak-trekking


O słowackiej przestrzeni

Ciepłe jesienne światło i wędrówka pustymi grzbietami słowackich gór nieoczekiwanie wyzwoliły we mnie wiele pięknych uczuć, zachwyt, którego się nie spodziewałam. Miesiąc po powrocie z Pirenejów uciekłam na Słowację – z ciężkim plecakiem, kuchenką i prowiantem, za to bez konkretnego planu.

nizne-tatry-trekking-szlak

Znów poczułam wiatr we włosach. Znów mogłam cieszyć się byciem w drodze i wolnością. Po raz kolejny odkryłam, że żyję tak naprawdę tylko wtedy, kiedy nie wiem, jak skończy się dzień, gdzie będę spać, a za każdym zakrętem, za każdą przełęczą kryje się niespodzianka, nowy, nieznany, wspaniały świat. Potrzebuję przestrzeni i ogromnego nieba nad swoją głową, żeby móc jako tako egzystować. Przynajmniej raz na miesiąc ;-)

wielka-fatra-szlaki

chata-stefanika-nizne-tatry


O beskidzkich pejzażach

Beskidy to stan umysłu. To długie wędrówki lasem, puste szlaki, słońce przebijające się przez korony drzew, małe bacówki, taplanie się w błocie, zagubione w dolinach wioski. Do beskidzkich pagórów trzeba dorosnąć. Dlatego długo nie byłam na nie gotowa.

Rycerzowa-bacówka-Beskid-Zywiecki

Paradoksalnie, po pirenejskich krajobrazach, Beskidy nie rozczarowały mnie w tym roku. Ważne było, żeby uciec z miasta, zmęczyć się, posłuchać ciszy i śpiewu ptaków; na wycieczki szłam bez aparatu fotograficznego i bez wielkich oczekiwań. A mimo to było kilka momentów, kiedy zachwyciłam się prawie tak samo jak oglądając szmaragdowe himalajskie jeziora. Zadziwiające, że wciąż, czasem bardzo nieoczekiwanie, potrafią mnie oczarować beskidzkie pejzaże; że umiem cieszyć się jak dziecko chłonąc przestrzeń podczas spaceru po pagórkach w okolicach Mszany Dolnej.

między Gorcami a Beskidem Wyspowym

Mogielica-Tatry-morze-chmur

O baskijskich klimatach

Całodzienne ulewy, upał, zielone wzgórza, język kosmitów i plecak, który niemal przygniatał mnie do ziemi. Choć wcześniej myślałam, że na Kraj Basków szkoda urlopu, to mając w perspektywie wolne całe lato delektowałam się wędrówką po zielonych, łagodnych  wzgórzach, przypominających nieco Beskidy połączone z Bieszczadami. Oczywiście tylko podczas tych niewielu chwil,  kiedy ani nie lało w poprzek ani (dla odmiany) słońce nie wypalało mózgu.

Kraj-Basków-GR10-szlak-trekking

Pierwsze kroki na GR10, próba charakteru  i sprzętu, ciekawi ludzi poznani na szlaku, sielankowe krajobrazy, przytulne gite d’etape – z perspektywy czasu miło wspominam Kraj Basków. Chciałabym tam kiedyś wrócić. Pytanie, czy jeszcze kiedykolwiek będę mieć tyle czasu, że nie będzie mi szkoda urlopu na mało spektakularne zielone pagóry :-P

kraj basków-gr10-szlak-trekking


O uzależnieniu

Choose life,choose job, choose a career(…) Choose a family. Choose a fucking big television, choose washing machines, cars (…) Choose your future. Choose life…

But why would I want to do a thing like that? I chose not to choose life. I chose somethin’ else!

Każdy chyba zna ten słynny monolog i wie jak się kończy. Jednak ja, w przeciwieństwie do Rentona , odrzucając na jakiś czas normalne (?) życie, nie wybrałam heroiny. Góry to dla mnie najlepszy narkotyk! Bo tylko w górach nie czuję się jak ostatni luzer.

gorce-jesien-gorc-szlak

Być może to całe chodzenie po górach, to po prostu sposób na podbudowanie własnej wartości. Nie wiem….

O social mediach i lansie

Być może powinnam częściej epatować swoim ego, lansować się (i bloga) na górskich grupach. Masa lajków pod, nie bójmy się użyć tego słowa, zajebistymi zdjęciami wpłynęłaby przecież pozytywnie na moją samoocenę. Nie wspominając o nowych fanach i zasięgach.

Szczerze? Nie chce mi się. Powiem więcej – nie lubię tego.

Pireneje-Venasque-schronisko-szlaki-trekking

Ostatnio jestem bardzo zmęczona social mediami i szumem informacyjnym. Nadmiarem. Kiedy widzę, że ktoś z uporem maniaka spamuje jednym postem na kilku grupach, nie siląc się nawet na zmianę opisu, używam bardzo przydatnej funkcji: „hide all from…”. I nieznajomy znika na zawsze w odmętach fejsbuka 😉 Tak, bywam wredna ;-)

Nie lajkuję i nie czytam już żadnych nowych blogów, choć może powinnam, bo wiem jak bardzo motywuje każde nowe polubienie, każdy komentarz, kiedy człowiek stawia pierwsze kroki w wordpressach czy blogspotach.

Nie jestem nawet w stanie regularnie zaglądać do wszystkich zaprzyjaźnionych górskich blogerów – w natłoku informacji trzeba po prostu coś wybrać. Widząc, ile namnożyło się w sieci blogów i fan page’y, zaczynam mieć wątpliwości, czy komuś potrzebna jest kolejna relacja ze szlaku i czy pisanie bloga ma sens…

babia-góra-zachód-słonca

Jednocześnie przykro mi, że kilka bardzo, ale to bardzo fajnych blogów jest zwyczajnie niedocenianych. Interesująca osobowość autora, piękne zdjęcia i ciekawe treści przeważnie nie idą w parze ze wspomnianym wyżej nachalnych lansem. A co za tym idzie – lajkami i zasięgami. Uważam to za jawną niesprawiedliwość! Ale widocznie taki jest dzisiaj świat, a ja, mimo wszystko, jestem człowiekiem starej daty… 😉

Social media, także te blogowe, to takie współczesne targowisko próżności i kolejne miejsce, gdzie można się porównywać z innymi. Na Fejsbuku albo Instagramie każdy jest szczęśliwy, uśmiechnięty, ma zajebistą kondycję  i zawsze dociera do celu, zalicza szczyty i trzaska kilometry, dopisuje do listy kolejne odwiedzone kraje. Nie ma miejsca na doły, życiowe rozterki i złe samopoczucie. Smutek nie jest w dobrym tonie.

Podziwiam tych, którzy mają zawsze dobry humor. Ale wiecie co? Jakoś w to nie wierzę.

GR10 Germ Lac d'Oo szlak trekking

Dlatego przyznanie się do słabości, do tego, że czasem jest źle, że jest ciężko, że wszystko wydaje się bez sensu to nie faux pas; przeciwnie – uważam to za przejaw uczciwości wobec czytelników. Jest kilka blogerów, których cenię także dlatego, że są szczerzy. Każdy ma prawo czasem być smutny.

Dlatego ja też staram się nie malować trawy na zielono w moim prywatnym zakątku w sieci….


O trudnej końcówce roku

Jesień była piękna tego roku. Nic więc dziwnego, że dopiero z nadejściem ciemnych zimowych dni i brakiem perspektyw na nowe przygody, moje morale poważnie spadło. Bezrobocie sprzyja nie tylko górskim wędrówkom, ale niestety także niewesołym rozmyślaniom o życiu. Koniec i początek roku to tradycyjnie dla mnie najtrudniejszy czas, bo święta i styczniowe urodziny nieubłaganie skłaniają do posumowania życiowych osiągnięć, a tych u mnie ze świecą szukać. Nowy Rok z kolei bombarduje sloganami o nowym początku, wymusza postanowienia i robienie planów na kolejne dwanaście miesięcy.

wierchomla-zachód-słońca

W zeszłym roku o tej porze już wiedziałam, że rzucam pracę i wyjeżdżam w Pireneje; choć nikt z mojego otoczenia nie miał zielonego pojęcia, że odliczam dni i obserwuję jak na koncie przybywa kasy, która pozwoli mi spełniać marzenia. Miałam na co czekać.

Dziś z kolei widzę jak ta kasa topnieje z dnia na dzień, bo znalezienie nowej pracy okazało się dużo trudniejsze niż myślałam. Nie dołuje mnie jednak ilość wysłanych CV, które zostały bez echa. Chwilowy brak regularnie przychodzącej wypłaty to po prostu niedogodność, która prędzej czy później minie. Ostatecznie zawsze mogę wrócić na chwilę w rodzinne strony, wyjechać na workaway albo iść pracować do przysłowiowej Biedry :-P Bo obawiam się, że korpo – lady do żadnego górskiego schroniska nie przyjmą.

las promienie


O tym, jak życie kopie w dupę

Dobija mnie jednak coś innego – w całej masie złożonych aplikacji była jedna, jedyna, na której mi naprawdę zależało. Praca marzeń w górach wymagająca wyjazdu na kilka miesięcy z Polski. Długo się wahałam, wreszcie stwierdziłam, że zaryzykuję i wysmarowałam taki list motywacyjny, że byłam wręcz dumna ze swojego talentu literackiego.

Przez krótką chwilę łudziłam się, że jak śpiewa Kazik „los się musi odmienić”, kręciłam w głowie filmy i żyłam nadzieją. Jak powszechnie wiadomo – nadzieja matką głupich. Kiedy pierwszy raz uświadomiłam sobie, że chyba raczej nic z tego nie będzie, wpadłam w taką rozpacz, że po prostu usiadłam i zaczęłam płakać. Moje poczucie własnej wartości kolejny raz dostało w mordę, i to konkretnie, a marzenia o tym, że mogę zmienić swoje życie legły w gruzach. To rozczarowanie bardzo boli. A mimo to cieszę się, że miałam odwagę spróbować.

Czasem myślę sobie, że takie było przeznaczenie….(tak,tak, seria o Wiedźminie weszła za mocno)

[No dobra, było jeszcze jedno stanowisko, na którym mi zależało; jeśli i to nie wyjdzie, będę chodzić od schroniska do schroniska, może gdzieś mnie przyjmą za wikt i opierunek. Bo SERIO, nie mam już siły wysyłać więcej CV!]

pireneje-bessines-szlaki-jezioro


Obiektywnie to był cudowny rok, przez kilka miesięcy naprawdę cieszyłam się każdym dniem, miałam czas, żeby głębiej odetchnąć, zatrzymać się, zastanowić nad sobą. Jestem szczęśliwa, że znalazłam w sobie odwagę, żeby spełniać marzenia. Pięknych wspomnień nie się przeliczyć na żadne pieniądze. Jednak żyjąc chwilą, zapomniałam, że po słonecznych letnich dniach, euforii i beztrosce przychodzi mroczna nieprzyjazna zima pełna zwątpienia, beznadziei, depresyjnych myśli. Pustka to nieodłączny element spełnionego marzenia. Nigdy nie jestem na nią przygotowana.
Mimo wszystko wierzę, że „ta zima musi kiedyś minąć”, a ja zapomnę o ciemnych, smutnych dniach.Ostatecznie z perspektywy czasu pamięta się tylko to, co było dobre.
I nadal będę szukać słońca…
szukając słońca w Tatrach Niżnych

szukając słońca

 

 

 

9 uwag do wpisu “Kilka myśli na koniec roku. Zamiast podsumowania 2019…

  1. Miałaś niesamowity rok 2019. Te zdjęcia zebrane razem w poście totalnie mnie zachwyciły. Trzymam kciuki, żeby już niedługo one właśnie zdominowały wspomnienie tego roku, a życie, które jest przecież jak fala, znowu wyniosło Cię do góry. Bardzo poruszający wpis dzięki tej dawce szczerości.

    Polubione przez 1 osoba

    1. Dzięki! Zdjęć z tego roku jest dużo, dużo więcej i mam nadzieję, że starczy mi zapału, żeby się nimi podzielić przy okazji kolejnych postów. Mam wrażenie, że im dłużej prowadzę bloga, tym jest bardziej szczery…Bo na początku było własnie takie kreowanie rzeczywistości – że niby wszystko zawsze jest super. No cóż, człowiek chyba cały czas jakoś tak dorasta do różnych rzeczy….

      Polubienie

  2. Niedawno napisałem, może nie dokładnie ten sens! Szukaj a znajdziesz. A potem idź w góry i pisz o nich bo bardzo lubię to czytać. I wędrować w za Tobą w wyobraźni! I nie ochrzaniaj!

    Polubienie

  3. Musi się odmienić i odmieni się. Tego się trzymajny, a ja trzymam kciuki 🤞sądząc po zdjęciach i relacjach, to musial być naprawdę dobry rok…! Pozdrawiam

    Polubienie

  4. Życzę Ci Kasiu nowej pracy marzeń żebyś ją mogła z ogromną satysfakcją jeszcze raz rzucić ruszając na szlak w nieznane. Tak trzymaj ogromnie motywujesz, dziękuję.

    Polubienie

    1. No właśnie na 2020 żadnych planów nie miałam, a mimo to sytuacja covidowa miała/ i ma na moje życie duży wpływ: boję się jeździć komunikacją zbiorową w góry, więc ten rok uważam już za stracony jeśli chodzi o góry :-(
      Zresztą kondycję wyrobioną w 2019 całkiem straciłam przez to siedzenie w domu…

      Polubienie

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.