Z sielanki do Mordoru. Spacer do Zbójnickiej Chaty


Powiem szczerze – szkoda mi urlopu na Tatry, preferuje jedno, dwu- dniówki. Tym razem jednak tak się złożyło, że w środku sezonu, pod koniec lipca musiałam wykorzystać calutki tydzień. Zamorskie podróże odpadły, więc wybór mógł być tyle jeden – Słowacja! Plany były ambitne – Rysy, Mała Wysoka, Tatry Bielskie. Plany szybko rozmyły się w deszczu przy huku piorunów. Znów dopadł mnie pech pogodowy ( jak na Azorach). Zamiast zdobywać szczyty, zwiedzałam słowackie schroniska i doliny. Mimo beznadziejnej pogody, udało mi się uszczknąć kilka godzin, kiedy miałam okazję podziwiać kiczowate piękno tatrzańskiego lata. Sielankę, która po kilku godzinach zamieniła się w Mordor. Zapraszam na spacer do Zbójnickiej Chaty. Czytaj dalej „Z sielanki do Mordoru. Spacer do Zbójnickiej Chaty”

Zadni Granat pięć lat później. Wycieczka sentymentalna


To miał być ostatni ciepły weekend tego roku. Tak przynajmniej ogłosili na Fejsbuku.  Nie byłam pewna, czy chce mi się znów jechać w Tatry. Ale kto chodzi po górach, ten wie, że kiedy jest okno pogodowe, trzeba rzucić wszystko, zrewidować plany, ba, nawet olać znajomych, pakować plecak i jechać. Bez konkretnego planu. Czytaj dalej „Zadni Granat pięć lat później. Wycieczka sentymentalna”

Niepozorne Solisko. Spacer w chmurach


Gór nie widać. Dzień zapowiada się byle jak, szaro, mgliście, beznadziejnie. Tylko czekam, aż zacznie padać. Normalnie trafiał by mnie szlag, ale nie dziś. Dziś jest mi naprawdę wszystko jedno. Wszystko, czego oczekuję od wycieczki w góry już było –  dzień wcześniej – pogoda za sto milionów, widokowy opad szczęki, dziesięciogodzinna wyrypa, a na dokładkę wesołe towarzystwo. Ta wycieczka to trochę jak musztarda po obiedzie, zresztą nawet specjalnie nie chce mi się iść na to Solisko, nie wydaje mi się warte zachodu.

Czytaj dalej „Niepozorne Solisko. Spacer w chmurach”