Skąd biorę pomysły na wycieczki? Oczywiście z internetów! Nazwa „Pilsko” odbijała się echem po fejsbukowych grupach nie raz; niemal w 100 procentach były to głosy uwielbienia. Jak wiecie, podchodzę do takich zachwytów beskidzkimi pagórami bardzo sceptycznie. Patrzę na mapę – 1500 m npm z groszami, gdzieś na granicy ze Słowacją, pewnie bez auta się nie da. Kiedy jednak podczas jakiejś dyskusji na fejsie Bartek z bloga Morgusiowe wędrówki poratował linkiem do autobusów kursujących z Krakowa do Korbielowa, stwierdziłam, że może kiedyś się tam może wybiorę. Jak Morguś poleca, to musi być spoko!
Tradycyjnie beskidzki pagór miał być celem zimowym, teraz jednak się cieszę, że nie dotarłam. Zdecydowanie nie jest to lajtowy spacerek, nie chcę myśleć, jak zimą musi wiać na szczycie; zdemotywowała mnie też obecność narciarzy (część szlaku prowadzi wzdłuż wyciągu i trasy narciarskiej).
Oczywiście Pilsko można zaliczyć w jeden dzień, jednak ja z wiekiem robię się coraz bardziej leniwa i nie chce mi się ani wcześnie wstawać, ani gnać z językiem na brodzie, żeby zdążyć na ostatni autobus do Krakowa. Wymyśliłam sobie fajną, dwudniową trasę z zachodu na wschód, z noclegiem w schronisku gdzieś pośrodku szlaku.

Niestety, mój plan legł w gruzach – w kwietniu w Beskidach w żadnym schronisku nie mieli miejsc(sic!) Co ciekawe, w npm-ie sprzed kilku lat czytałam, jak właścicielka jednego ze schronisk w Beskidzie Żywieckim narzeka na brak obłożenia, nawet podczas wakacji. Jak widać od tego czasu turystyka górska nieźle się w Polsce rozwinęła, pewnie nie bez udziału Fejsbuka, Instagrama i 500 plus 😉
Po szybkiej analizie, czy po ciężkim tygodniu w korpo jestem w stanie spać na glebie ( odpowiedź: NIE), zabukowałam nocleg w Korbielowie. Jedyny plus – mogłam jeszcze później wstać. Na miejsce dojechałam w 2,5 h busem. Zostawiłam część betów w pensjonacie i na szlaku zameldowałam około południa.

Rzekomo tego kwietniowego dnia było 27 stopni w cieniu. Nie zabrałam kapelusza, bo przecież w kwietniu w górach jest zimno i lepiej spakować zimową czapkę (!). Podejście szlakiem pod wyciągiem w pełnym słońcu mogę określić trzema słowami : droga przez mękę. Czułam, że słońca wypala mi mózg, miałam wrażenie, że wlokę się w tempie ślimaka – ogarnęła mnie taka niemoc, że przystawałam co kilkadziesiąt kroków, jakbym wchodziła na ośmiotysięcznik. Bardzo mnie ten brak formy zaniepokoił. Łatwa górka, lekki plecak, a ja dogorywam – co będzie w Pirenejach czy w Himalajach? Tymczasem, kiedy dotarłam na Halę Miziową i spojrzałam na zegarek okazało się, że szłam dokładnie tyle, ile pokazują szlakowskazy.

Podobno Schronisko na Hali Miziowej jest bardzo zatłoczone. Kto tak twierdzi nie był chyba nigdy w Murowańcu czy w Moku 😊 Nie zarejestrowałam ani kolejki do baru ani knajpianego gwaru, ani żadnych krzyczących delikwentów z browarami przyniesionymi z dołu. W upalne wiosenne popołudnie panowała atmosfera leniwego pikniku z widokiem na Babią Górę, która z tej perspektywy wygląda naprawdę imponująco.
Nie musiałam się nigdzie śpieszyć, bo słońce było tego dnia bardzo ostre i niesprzyjające fotografom, więc wejście na Pilsko chciałam opóźnić jak tylko się dało. Marzył mi się zachód słońca na szczycie, ale nie miałam zdrowia schodzić po ciemku do Korbielowa. Z zazdrością patrzyłam na tych, co właśnie rozbijali na Hali Miziowej namiot ( mój właśnie dotarł z Chin, więc jest nadzieja). Po dwóch godzinach chilloutu ruszyłam w górę, tym razem z powerade’em w plecaku na czarną godzinę.

Im wyżej wchodziłam, tym fajniejsze widoki rozciągały się na Beskid Żywiecki – górki, gdzie mogłabym wędrować w ten weekend, gdyby tylko było miejsce w schronisku. Obiecałam sobie, że kupuję namiot ASAP i wybiorę się tam przy najbliższej sprzyjającej okazji. Jest czerwiec – do tej pory nie dotarłam, ale nie tracę nadziei.
Kiedy dotarłam na słowacki wierzchołek Pilska, zrozumiałam, czym jarają się ci wszyscy ludzie na fejsbukowych górskich grupach.

Rewelacyjny widok na odległe Tatry to jedno (w sumie dopiero z daleka widać, że to bardzo małe pasmo), mnie jednak zachwyciło morze gór na Słowacji. Udało mi się rozpoznać Niżne Tatry, Małą Fatrę i Wielkiego Chocza. Dużo przestrzeni. Zdecydowanie warto było podchodzić 1000 m do góry w upale! Na szczycie było zaledwie kilka osób, aż w końcu zostałam sama. Ewenement w polskich górach.

Położyłam się na trawie i zapadłam w błogostan. Pomyślałam o tych, co teraz kłębią się w galeriach handlowych, albo wtłoczeni w eleganckie, niewygodne ciuchy siedzą w modnych knajpach. Dzięki Bogu, żadna siła nie mogła mnie zmusić, żeby tak spędzać sobotę. Żaden sezonowany argentyński stek za stówę i drogie wino nie smakują tak dobrze jak próżniowo pakowany kindziuk w plasterkach z supermarketu popijany poweradem 😊A leżenie w brudnych ciuchach na trawie i gapienie się na góry to najlepsza rozrywka.

Ani się nie obejrzałam, jak minęły dwie godziny (zadziwiające natomiast, jak może się ciągnąć 120 minut na szkoleniu albo meetingu). Najwyższy czas się ewakuować. Na szczycie zaczęli się pojawiać pierwsi amatorzy podziwiana zachodu słońca, a ja popędziłam w dół, tym razem żółtym szlakiem. Zapowiadało się fajnie….


Później było już tylko gorzej. Błoto, śnieg, przeskakiwanie przez korzenie kosówki. Szlak wzdłuż trasy narciarskiej, którym wchodziłam, jest zdecydowanie bardziej user friendly. Umęczyłam się tym zejściem, niestety nie było czasu, żeby po udanym ataku szczytowym usiąść na piwie w schronisku – nie chciałam tego dnia iść sama po zmroku przez las.


Po godzinie od opuszczenia Hali Miziowej byłam w Korbielowie i tu spotkało mnie rozczarowanie wszechczasów – upatrzona wcześniej pizzeria właśnie zamykała swoje podwoje, żadnej innej otwartej knajpy nie było. Uroki martwego sezonu, a może Beskidów. Dzięki Bogu, udało mi się kupić zimne piwo w sklepie. Nudle Amore pomidore z pokruszonym warkoczem serowym zamiast parmezanu smakowało tego wieczora wybornie (jakby powiedział Makłowicz). Po tej ekskluzywnej kolacji klasycznie padłam na łóżko. Umęczyłam się ( patrz : naładowałam baterie) – mogłam wracać do domu.
Witaj w naszej krainie :P Mam nadzieję, że Beskidy przekonały Cię do siebie i dasz im jeszcze szansę, myślę, że jeszcze nie raz zaskoczą Cię na plus :) swoją drogą: uwierz, schronisko na Hali Miziowej potrafi w sezonie wyglądać jak to na Murowańcu ;) do zobaczenia na szlaku :P
PolubieniePolubienie
Tak! Spodobało mi się tam, a teraz mam już namiot i mogę zrealizować plan ;-) Chciałabym się też wybrać na Wielką Raczę. Coś jeszcze polecasz?
PolubieniePolubienie
Wielka Racza jak najbardziej na tak, fajne jest podejście od Zwardonia :D Ja uwielbiam schronisko na Przegibku i na Rycerzowej, więc będąc na Raczy możesz sobie fajnie przedłużyć wycieczkę. Generalnie w tą część Beskidu łatwo dostać się pociągiem i w ten sposób często się tam wybieramy :)
PolubieniePolubienie
Dodajemy do ,,ulubionych”! Fajny pomysł!
PolubieniePolubione przez 1 osoba
ja sobie Twoj post zapisuję w zakladkach ze względu własnie na propozycje szlaków w beskidy – tak w treści, jak i w komentarzach!
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Jednak okazuje się, że i w Beskidach mogą być fajne, widokowe miejsca :-)
PolubieniePolubienie
Beskidy klimatyczne ale brak infrastruktury robi swoje, schodzisz z gór sklepy zamknięte busów nie ma itp jako osobie bez samochodu ze ŚLĄSKA łatwiej mi zorganizować weekend w Tatrach ( dojazd i powrót) niż w Beskidach chociąż Beskidy bliżej ….
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Super widoki, zdjęcia są świetne, a co dopiero prawdziwe krajobrazy 🙂
PolubieniePolubienie
My uwielbiamy Pilsko i bywamy tam bardzo często 😁 W zeszłym sezonie letnim spaliśmy w namiocie na Hali Miziowej. Bardzo miło wspominamy tę noc, a Babia Góra o poranku była naprawdę imponująca 😀⛰ pozdrawiamy ! 😊
PolubieniePolubienie
oj tak! Korbielów, a w szczególności Pilsko. Szlak jest dość długi i wymagający, ale warto się tam wybrać i zostać na noc w schronisku na Hali Miziowej. Zazwyczaj są tam imprezowicze, ale i tak warto tam zostać, żeby wschód słońca przywitać na Hali Miziowej z widokiem na Babią Górę zza, której wychodzi poranne piękne słońce!
PolubieniePolubienie
Właśnie dlatego nie śpię w schroniskach w Polsce, bo można się natknąć na imprezowiczów. Dzięki Bogu, wiem, ze można też spać w namiocie, dlatego może kiedyś się wybiorę. Moim zdaniem z Pilska jest dużo lepszy widok niż z Babiej ;-)
PolubieniePolubienie