
W knajpie z duchami. Mikro Chorio
Bar zamknięty na cztery spusty, pusty dance floor, kable od głośników powiewają na wietrze, poskładane krzesła jeszcze mokre od porannej rosy…Opuszczona knajpa w opuszczonym mieście. Całkowita cisza, tylko patrzeć, jak spod stolików zaczną wyczołgiwać się duchy tych, co padli tu na placu boju (jak wiadomo, greckie ouzo potrafi powalić na kolana najlepszych zawodników). Siadam tuż przy barze, oddałabym wszystko za zimne piwo, ale nie mam złudzeń – nie doczekam się na barmana. Jestem w wiosce duchów – Mikro Chorio.