Nie ma się co oszukiwać – podczas mojego lipcowego Tour de Slovakia weszłam na wyżyny sofciarstwa. A raczej – wjechałam. Mimo, że zwykle dość sceptycznie patrzę na ludzi, którzy pakują się do kolejki, zamiast w pocie czoła wdrapywać się do góry i mozolnie zdobywać wysokość, teraz sama kilka razy wspomagałam się tymi środkami transportu. Powód – byle jaka pogoda i mało czasu. Tak sobie zaplanowałam wyjazd, że kiedy przemieszczałam się z jednego miejsca w drugie, miałam do dyspozycji tylko pół dnia. Żeby wycisnąć z wyjazdu jak najwięcej trzeba czasem schować honor do kieszeni, za to wyciągnąć portfel. Okazuje się, ze warto.

Mój lipcowy wyjazd na Słowację to nieustanne, nerwowe śledzenie pogody. Po tym jak w Tatrach codziennie lało i grzmiało, a Chopok powitał mnie mleczną chmurą i widocznością na kilkadziesiąt metrów, pogodzona z losem, nie miałam wielkich oczekiwań co do weekendu w Małej Fatrze. Faktycznie, kiedy wysiadłam w Terchovej niebo zasnuły niskie, ołowiane chmury; klasyczna parówa i zmulony klimat. Cóż było robić, zrzuciłam plecak w pensjonacie i jako, że następnny autobus był za dwie godziny, podreptałam w stronę Vratnej ( asfaltówka, wąwóz, serpentyny, no i wiadomo, pod górę). Dzięki bogu, po kilkunastu minutach złapałam stopa i już za chwilę byłam przy dolnej stacji kolejki gondolowej na Chleb.

Każdy, kto choć raz był w Kuźnicach wie, że kupienie biletu na kolejkę bez kolejki graniczy z cudem. Nie na Słowacji – kolejka na Chleb kursuje non stop, kosztuje 11 euro ( góra-dół) i na wagonik nie czeka się ani minuty. To na pewno zachęca, żeby zamiast wdrapywać się nudnym i stromym szlakiem wzdłuż kolejki, wjechać na górę, a tym samym zaoszczędzić mnóstwo czasu i sił. Jako, że pod kolejką byłam ok 13, a niebo wyglądało dość nieciekawie, nie zastanawiałam się długo.

Jak wiadomo, apetyt wzrasta wprost proporcjonalnie do wysokości, nawet jeśli jest to wysokość zdobyta w wagoniku kolejki. Na górze czeka na strudzonych i głodnych wędrowców knajpa. W knajpie, jak to przy kolejce – tłumy. Ale nie jest źle w porównaniu z choćby Kasprowym czy Murowańcem w sezonie. Cen nie sprawdzałam, ale z tego, co zaobserwowałam na Słowacji są chyba dość przystępne ( o ile uświadomimy sobie, że jesteśmy w strefie euro i nie przeliczamy na złotówki).

Szybko opuściłam gwarny bar i razem z tłumem uderzyłam w kierunku najbardziej oczywistego celu – na najwyższy szczyt Małej Fatry, Wielki Krywań. Wielki Krywań, wcale taki wielki nie jest (1709 m n.p.m.), ale coś mi się zdaje, że każdy, kto wyjeżdża kolejką chce go zaliczyć. O ile oczywiście nie utnie w knajpie ;-) Ze Snilovskiego Sedła to tylko 45 minut spacerkiem szerokim traktem. Napisałam ” uderzyłam z tłumem”, ale biorąc pod uwagę bliskość górnej stacji kolejki było naprawdę spokojnie. Kolejny raz potwierdza się, że na Słowacji panuje dużo większa kultura na szlaku niż w Polsce.

Na szczycie kłębił się tłum, ale było dość cicho ( oprócz jednego gościa, który o czymś rozprawiał na cały regulator po słowacku). Wystarczyło zejść nieco poniżej szczytu, żeby znaleźć bardziej spokojne i osłonięte od wiatru miejsce, gdzie można wyciągnąć się na trawie i leniuchować ( taki miałam plan).


Jak się pewnie domyślacie – nie dane mi było odpocząć. Kiedy tylko weszłam na szczyt Wielkiego Krywania, chmury zaczęły się rozwiewać, a Mała Fatra pokazała swoje prawdziwie oblicze. Co tu dużo gadać – oblicze tak piękne, cukierkowe i kolorowe, że aż kiczowate.



Po co leżeć i się relaksować, skoro można trzaskać zdjęcia jedno za drugim? Nie wiem, ile czasu spędziłam na szczycie, ale w końcu stwierdziłam, że może warto się ruszyć i zobaczyć, co jeszcze ciekawego oferuje okolica. Pomyślałam, że skoro już jestem sofciarzem i chilloutuję to może po prostu wpadnę do Chaty pod Chlebem na piwo ( w maju miałam tam nocować, ale w końcu nie dotarłam).

Kiedy jednak zeszłam na Snilovskie Sedło, stwierdziłam, że może właściwa kolejność to Chleb, a potem dopiero piwo. Z przełęczy na ten mało atrakcyjny ( typowy pagór) szczyt idzie się jakieś pół godziny, kolejny lajtowy spacerek.

Chleb z daleka jest mało ciekawy, ale nie warto się tym zrażać. Moim zdaniem widokowo bije na głowę Wielki Krywań i Stoha. Zwłaszcza w taki dzień, jak tamta lipcowa sobota. Kiedy dotarłam na szczyt, po gnuśnym i szarym popołudniu nie pozostał nawet ślad – zaczął się natomiast przepiękny spektakl chmur.


Nie wiem, jak długo siedziałam zahipnotyzowana gapiąc się na biegnące po niebie obłoki i grę cieni. Całkowicie straciłam poczucie czasu. Kiedy rozglądałam się wokół siebie widziałam pasma górskie aż po horyzont. I pomyśleć, że kiedyś myślałam, że Słowacja to nudny kraj…

Gdzieś daleko na północnym wschodzie zamajaczyły Tatry, nieco bliżej stożek Wielkiego Chocza, na południu – małe wioski w dolinie rzeki Oravy, na północy Dolina Vratna.



Jednym słowem – nuda! Bo właściwie nic więcej nie mogę powiedzieć o tej wycieczce. Siedziałam tam tak długo jak się dało, siedziałabym jeszcze dłużej, ale po zjechaniu kolejką miałam perspektywę powrotu do Terchovej po serpentynach asfaltówki. Na piwo w Chacie pod Chlebem tym razem brakło czasu ;-).
Kolejka jest dla sofciarzy, wiadomo. Jednak gdyby nie ona, nie spędziłabym takiego cudownego, lajtowego dnia w Małej Fatrze, nie zrobiłabym tylu pięknych zdjęć. To było bardzo dobrze wydane 11 €. Na pewno tam wrócę i niewykluczone, że znowu podjadę kolejką, żeby nie tracić czasu na żmudne i nudne podejście. Cóż, chyba na starość człowiek robi się wygodny. Ale nie martwcie się, na następny dzień miałam zaplanowaną typową wyrypę….
Generalnie Fatra (i Mała i Wielka) słynie ze stromych podejść i sporych różnic wysokości. Niby takie pagóry, a dają w kość. Dlatego jestem ciekawa, jak Ci pójdzie dalej. :D
A widoki super! Fatra to takie trochę połączenie Beskidów i Pienin, przynajmniej tak mi się kojarzy. :)
PolubieniePolubienie
No na drugi dzień już będę o własych siłach wchodzić, ale podejście na Stoha faktycznie da mi w kość…..bo mimo, że nie długich tras nie zrobiła, to po tygodniu w górach, poczuję, że….nogi mnie bolą :-D Zejścia też nie są miłe. Ale widoki mnie nie rozczarowały!
PolubieniePolubienie
Muszę w końcu tam zawitać. Ja to mam problem ze Słowacją, bo mają tyle gór i we wszystkie człowiek chciałby pojechać ;)
PolubieniePolubienie
no właśnie, sama nie wiedziałam, że aż tyle gór mają ;-) Jedyny problem ze Słowacją jest taki, że bez auta trzeba trochę czasu, żeby tam dotrzeć. W Małą Fatrę można przez Cieszyn ;-)
PolubieniePolubienie
Wciąż mnie tam nie było.. Z kolejkami też kiedyś miałam problem… Kolejką? Nigdy w życiu! To hańba! Teraz czasem się jednak skuszę, jak wiem że długa wycieczka przede mną albo nudne podejście. Chyba to nie jest objaw lenistwa górskiego? ;)
PolubieniePolubienie
A może po prostu rozsądek i chłodna kalkulacja, co się bardzo opłaca? Znam takich co stopem do Zakopca rano jeżdżą i np 10 zł wydadzą na cały wyjazd, ale….Myślę, że po to się pracuje, żeby potem móc się wspomóc kolejką :-D w Alpach to już chyba w ogóle bez kolejki może być ciężko, nie?
PolubieniePolubienie
Moje ulubione górki :D Jakl nie mam pomysłu na krótki weekend to prawie jest to zawsze Fatra :D
PolubieniePolubienie
Górki to dobre określenie ;-)Ale zmęczyć się można ;-) Bardzo, bardzo mi się podobało, mam nadzieję, że jeszcze dotrę w tym roku….
PolubieniePolubienie
Kasia, a z psami do kolejki można wchodzić? Widziałaś może jakiś czworonogi? Myślymi nad Słowacją z Luśką :)
PolubieniePolubienie
Wiesz, co, nie pamiętam, ale Słowacja jest dużo bardziej przyjazna dla psów niż PL. Wydeje mi się, że widziałam, ale głowy nie dam sobie uciąć ;-) Może na stronie coś będzie http://www.vratna.sk/
PolubieniePolubienie
Dzięki! Zaraz posprawdzam :))) Buziaki!
PolubieniePolubienie
Moje wspomnienia z Małej Fatry są jak najbardziej pozytywne a biorąc pod uwagę ten fragment , który odpisałaś to nawet humorystyczne😄.
W pewien majowy weekend dała znać Ciotka ( no ciocia😁) że przyjeżdża na kilka dni do Polski i że chce się wybrać w góry. Sama się chwaliła, że dużo chodzi jak jedzie na Madere czy w inne miejsca. Akurat mieliśmy zaplanowany wyjazd w Fatrę no to po zmodyfikowaniu trasy uwzględniając ciocię 😅 wybraliśmy się z Vratnej łagodnym podejściem do Chaty na Gruni. No pojawiły się zarzuty że za szybko, no ok, siedliśmy na tarasie Chaty coś tam popijając no i wskazałem gdzie teraz pojdziemy 😂 a mianowicie na Południowy Gruń. Jak wiadomo szlak wiedzie stokiem narciarskim i jest o dosyć konkretnym nachyleniu więc gdy to ciocia zobaczyła od razu wybrała wcześniej jej proponowany wariant ( wyjazd kolejką) 😁😄. Tak więc umówiliśmy się pod Snilovskim sedlem , górnej stacji kolejki. A więc teraz obie strony miały być teraz zadowolone i ruszyliśmy. Po wydrapaniu się na Poludniowy Gruň widoki ukazały się przepiękne a my w tej scenerii przy pięknej pogodzie podążyliśmy przez Steny,Hromove, Chleb na Snilovske sedlo na górną stacje kolejki gdzie już od dawna czekała ciocia 😁. Potem jeszcze W. Krywań i myśl, jak przy tak cudownej pogodzie jeszcze wydłużyć sobie pobyt. Kolejka nie wchodziła w grę ( była dla cioci😄) więc wydłużyliśmy sobie schodząc przez Chrapaky doliną za Kraviarskym do Vratnej. No oczywiście nasza „kompanka” była dużo wcześniej na dole i zajęła się degustacją winka bo czymś trzeba było zabić ten czas , który my spędzaliśmy wśród natury 🤔.
A tak ogólnie to ta pętla jest bardzo widokowa a przy dobrej pogodzie fantastyczne przejście.
Oj jest tam jeszcze dużo, równie pięknych widokowo tras tylko właśnie problem z komunikacją, najbardziej wskazany własny co daje większe możliwości poznawcze.
Czekam na kolejne wrażenia opisane oczyma Twojej wrażliwości.
Pozdrawiam 😎
PolubieniePolubienie
Mała Fatra jest bardzo malownicza, a to, że można zaoszczędzić sporo siły wjeżdżając kolejką jest tylko na plus. Ja tą trasę pokonywałam dwukrotnie, raz na nogach a raz kolejką. Warto po zdobyciu szczytu Wielki Krywań i Chleb udać się dalej w kierunku chaty na Gruni (uwaga! do chaty prowadzi ostre zejście) i dalej.
PolubieniePolubienie
Ja schodziłam do Chaty na Gruni po drodze ze Stoha, faktycznie, zejście daje w kość ;-)
PolubieniePolubienie
Dzięki za wybicie z głowy Stoha. Jest ładny, ale może jednak bardziej z daleka. Będzie za to Krywań i Rozsutec, niestety w lipcu…
PolubieniePolubione przez 1 osoba
No ten Stoh to taka mało wdzięczna górka :-) Moim zdaniem najfajniejszy jest Chleb, zwłaszcza późnym popołudniem.Ps. Przecież już lipiec ;-)
PolubieniePolubienie