Kłopoty mieszkaniowe? Trzeba się ewakuować. Gdzie? Najlepiej w Tatry. Mam to szczęście,że na taką eskapadę mogę się zdecydować z dnia na dzień. Pomimo,że jest środek długiego weekend udaje mi się zabukowac w ostatniej chwili całkiem niezły nocleg w Zakopcu. Wracam nocą z pracy, pakuję plecak i o świcie wsiadam w autobus Szwagropolu.
W czerwcowe dni,kiedy w Krakowie można smażyć się w bikini na plaży, w wysokich partiach Tatr wciąż panują zimowe warunki. Ja się zimy boję, dlatego na wycieczkę wybieram Ornak – niewysoki szczyt w Tatrach Zachodnich.
Długi weekend – cała Polska wali w Tatry
Wysiadam z busa i przecieram oczy ze zdumienia – kolejka do kasy TPN jak do modnego klubu. Na szlaku do Doliny Kościeliskiej tłum jak na Floriańskiej w weekend – przez pierwsze pół godzny czuję się jak na pielgrzymce albo na pochodzie. Na szczęście szybko udaje mi się wyprzedzić ludzi z wózkami, turystów w klapkach i rozwrzeszczane wycieczki szkolne.
Wtedy spacer doliną wśród pionowych ścian, gdzie kryją się głębokie jaskinie staje się nieco przyjemniejszy. Pod schroniskiem dość spokojnie – tłum nieprzyzwyczajonych do chodzenia turystów jeszcze nie dotarł. Nie zostaję długo, jest prawie południe, upał daje się we znaki, a przede mną długa droga.
Jak ominąć długi weekend.
Czerwcowy weekend Bożego Ciała ( czwartek – niedziela) to tradycyjnie czas oblężenia tatrzańskich szlaków. Tylko idiota wybiera się wtedy w Tatry ( jeśli może być tam w każdy inny weekend ) Czy w takim razie, mimo okna pogodowego,odpuścić sobie wyjazd? Okazuje się,że można oszukać korki i uciec od tłumu.
- wyjazd w sobotę bladym świtem – brak korka,bo wszyscy już tam są
- sobota – Tatry Zachodnie zamiast Wysokich – tłum tylko do schroniska, dalej – kilka osób na szlaku
- niedziela – wyjście wcześnie rano – nawet na szlaku do Murowańca pusto – długoweekendowcy już się szykują do powrotu w różne zakątki Polski
- omijanie szerokim łukiem Krupówek – weszłam tam po drodze ze szlaku do pensjonatu – przeżyłam szok – biały miś,myszka miki,świecący neon “las vegas” etc
- powrót w poniedziałek rano ( prosto do pracy) zamiast w niedzielę – brak korka bo wszyscy już dawno pojechali do domu
Jestem żywym przykładem na to, że wyjazd na długi weekend w Tatry nie musi być traumą.
Prawie jak Bieszczady
Mam wrażenie, że Tatry Zachodnie doskonale uczą cierpliwości – najpierw 1-2 godzinny marsz przez dolinę w tłumie, potem kolejne 2-3 godziny nudnej wędrówki przez las. Dopiero, kiedy opadam z sił zaczyna się robić ciekawie.
Droga ze schroniska na Przełęcz Iwaniacką to dokładnie 1,20 h przez las i stopniowe nabieranie wysokości.
Potem mozolne wspinanie się zygzakami po stromym zboczu. Słońce wypala mózg, pot leje się z czoła, końca nie widać. Za to kiedy się odwracam widzę po lewej stronie Czerwone Wierchy i gdzieś daleko charakterystyczną sylwetkę Świnicy.
Wreszcie wychodzę na trawiasty grzbiet, przypominający bieszczadzkie połoniny, na które bezskutecznie próbuje wrócić od lat. Stara miłość nie rdzewieje, to właśnie w liceum, podczas wakacyjnych wędrówek po Bieszczadach z księdzem I oazą ( !) złapałam bakcyla gór.
Rozglądam się wokół siebie – nowy wspaniały świat, a mimo to widoki jakby znajome. Ścieżka ginie na horyzoncie, kusi żeby iść dalej, zdobyć piramidę Bystrej albo wręcz gigantyczny z tej perspektywy Staroborciański Wierch.
Plażowanie na szczycie
Zamiast tego rzucam plecak,padam na trawę, ściągam koszulkę i wystawiam się do słońca. Prawie dwa kilometry nad poziomem morza słońca praży mocniej niż na podkrakowskim Kryspinowie. Doskonała miejscówka na opalanie, brakuje tylko jakiegoś stawu, w którym można by się ochłodzić. Przezornie wyciągam krem z filtrem 50. Dlatego na drugi dzień nie straszę, jak niektórzy, jaskrawą czerwienią, za to jestem pięknie opalona na brązowo
Widoki są tak piękne, że ich opisywanie zupełnie nie ma sensu.Jem chleb z pasztetem zagryzając ogórkiem kiszonym. Kontempluję. Oczy mi się świecą jak dziecku, bo wokół siebie widzę mnóstwo szczytów do zdobycia w niedalekiej przyszłości. Godzina mija szybko, czas wracać.
Podstawowa zasada w górach – powrót jest zdecydowanie trudniejszy niż droga na szczyt, dlatego lepiej mieć zapas czasu. W moim przypadku – schodzenie jest często mozolne, bo wysiadają mi kolana.
Tym razem udaje mi się jednak bezboleśnie zejść i znaleźć jeszcze czas,żeby w spokoju wypić piwo w schronisku na Hali Ornak.
Jak oszukać bolące kolana
Jestem w szoku – cały dzień łażenia dość szybkim tempem, z ciężkim plecakiem ( przecież miałam softshell i polar na wszelki wypadek) , a kolana tym razem nie nawaliły. Po serii bolesnych zastrzyków zimą, teraz wręcz boję się schodzić z góry, najchętniej zjechałabym kolejką. Tym razem jest OK, również na drugi dzień ( 16 km). Myślę,że recepta jest prosta :
- lekkie buty – to był ich ostateczny test przed Azorami
- wkładki do butów amortyzujące wstrząsy
- nowe lekkie kijki, z którymi idę od samego początku ( stare wykończyłam miesiąc wcześniej między Rusinową a Murowańcem
- plecak z odpowiednim systemem nośnym
- wreszcie – stabilizator na kolano.
Być może ta kombinacja sprawiła, że przy schodzeniu kolana nie dokuczały mi jak zwykle, Jeśli macie takie kłopoty jak ja – spróbujcie, a nuż się polepszy. Nie łudzę się, że problemy miną,ale efekt jest – po opuszczeniu busika zamiast wlec się do pensjonatu na nogach z waty, żwawym krokiem przedzieram się przez tłum na Krupówkach.
Ornak – czy warto?
Pytanie retoryczne. Kiedy zaczynałam chodzić po Tatrach polecano mi ten szczyt jako łatwą wycieczkę dla początkujących( i z lękiem wysokości) . Faktycznie – jedyna trudność to 23 km,które trzeba przejść, a pierwsze widoki pojawiają się dopiero po 3 godzinach wędrówki. Zdecydowanie warto się męczyć – kiedy wychodzimy wreszcie na długi grzbiet Ornaka okazuje się,że jesteśmy na naturalnym tarasie widokowym. Szczyty z każdej strony aż po horyzont. Można tam leżeć na trawie,gapić się na góry godzinami – nie oddałabym tej chwili za dzień w Luwrze albo na Manhattanie. Ornak polecam każdemu, kto nie był w Tatrach Zachodnich i chce sprawdzić, czy warto. Ja na pewno tam wrócę, być może już tej jesieni.
- start / koniec szlaku : Kiry u wylotu Doliny Kościeliskiej
- czas: 9 godzin ( w tym ok 1,20 na szczycie i 40 min na piwie w schronisku)
- dystans:23 km
Widać po zdjęciach, że spacerowo.
Akurat Zachodnie nie były jakoś specjalnie obiektem moich westchnień. Ale o tych tłumach co piszesz, to Cię rozumiem. Kiedy musiałem jechać w swoje krzaki w celach pracy magisterskiej (geologią Tatr się zajmuję) to zobaczyłem klapki, sandały i zimowe kozaki na obcasie na Giewoncie. Widziałem noworodki na Kasprowym Wierchu. I wyletnionych ludzi w Murowańcu, gdy za oknem lało i było około 10 stopni. Historii takich pewno masz tysiące, na kilkutomową książkę by starczyło:-)
PolubieniePolubienie
Zachodnie też nie były obiektem moich westchnień,ale chyba się przekonałam;-) Mniej ludzi, więcej przestrzeni. Tylko strasznie długie podejścia przez te doliny. Tłum…..niestety, w PL jest mało gór, i ludzie walą w Tatry. Szkoda tylko,że nieprzygotowani. No ja widziałam laskę na koturnach jak szła z Morskiego Oka :-D
PolubieniePolubienie
Tatry, zdecydowanie za mało przeze mnie zwiedzone. Ostatnimi czasy trochę mi się źle kojarzą z wykorzystywanymi zwierzętami (konie wożące leniwych turystów). Ale tę część na pewno da się ominąć, a może coś dla nich zrobić na miejscu? (Jakieś petycje nowe?) Fajne podpowiedzi jak ominąć tłumy – to jest to czego w górach nie cierpię. Zabiera mi to radość z podziwiania pięknych widoków. Co do kolan ja z moimi popsutymi bez wzmocnienia/stabilizatorów się nie ruszam. Pomagają bardzo. Przy schodzeniu z dużych wysokości kijki też bywają bardzo pomocne :)
PolubieniePolubienie
te kolana to koszmar, ale grunt to się nie poddawać ;-) ja nad MOKO nie chodzę właśnie przez tłumy, moje marzenie,żeby zlikwidowali całkiem te wozy; droga jest asfaltowa,jeśli ktoś chce poobcować z górami niech się może trochę wyslil….
PolubieniePolubienie
Tłumy to masakra. Pamiętam jak rok temu w chochołowie byłem w weekend. Masakra jakaś, praktycznie cały czas szło się w kolejce.. Tam akurat ciężko ominąć te tłumy
PolubieniePolubienie
niestety, w Tatrach zawsze jest masakra. najlepiej jechać późną jesienią, jeśli jeszcze nie ma śniegu….Ponoć na Słowacji nie ma tłumu,ale jak ja byłam też była masa ludzi….
PolubieniePolubienie
Ja w tatrach bylem jedynie raz i to tak na prawde tylko w zakopane i tylko na chwile z brazylijskimi goscmi. Wiekszosc z ludzi prowadzacych blogi pisze ciagle o zagranicy, fajnie tez czzasem popatrzec na swoje, na to co mamy. Kiedys bylem w Boliwii na wyspie slonca. Polozona jest na wysokosci blisko 4km na jeziorze Titicaca i wciaz mysle, ze za dnia i tak jest tam cieplej niz w Polsce na 2km bo odleglosc od rownika nieporownywalnie blizsza. W zwiazku z tym radze wspominac o braku wody do ochlody, bo jakby byla to bys i tak tam nie weszla i byloby „szkoda tylko ze woda jest taka zimna” ;)!
PolubieniePolubienie
to było pół żartem, pół serio. przecież w stawach tatrzańskich też się nikt nie kąpie ( chociaż są) bo nie wolno. po prostu był taki upał,że zamarzył mi się basen na szczycie,miałam taką wizję w głowie. a z drugiej strony…fajnie by było zamoczyć stopy w lodowatej wodzie choć na chwilę;-)
PolubieniePolubienie
Tak jak napisalem, bylem raz w zakopanem i nigdy nie chodzilem po gorach w Polsce wiec nie wiem co tam jest :D. Ja niestety w Boliwii musialem sie po 3 dniach wreszcie umyc i zanuzyc calkowicie wiec bylo ciezko :D
PolubieniePolubienie
Niestety, ale tłumy na tych najbardziej popularnych szlakach odstraszają. Fajnie, że są jeszcze miejsca w Tatrach, gdzie można cieszyć się ich pięknem bez miliona innych ludzi ;)
PolubieniePolubienie
Masz rację, dolinki uczą cierpliwości ale są po prostu..piękne. Dlatego za rok na urlop zamiast do „wrzaskowanego” zaklepałam sobie kwaterę w Kościelcu. Co do kolan-jakiej firmy stosujesz i jaki stabilizator? Bo moja połowica ma trochę problemow z kolanem i chce kupić coś porządnego dla dodatkowej ochrony.
PolubieniePolubienie
Hej!nie pamiętam…kupiłam w aptece pierwszy z brzegu w drodze na dworzec ( a potem na lotnisko) więc brałam co było;-) ok 50 zł kosztował.widziałam w decathlonie wybór.najlepszy taki z dziurą na kolano
PolubieniePolubienie
Mam już swoje latka, muszę nauczyć się chodzić z kijkami, te nowe lekkie kijki jakiej to firmy ? Buty mam nowe z Regatty za kostkę, spisały się dobrze, teraz kijki muszę ogarnąć, bo młodsza nie będę, u mnie stopy są słabym punktem. Zastanawiam się nad fizan compakt, ale jeszcze decyzji nie podjęłam . Gratuluję tej długiej słowackiej trasy:)
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Mam fizany, ale nie wiem jaki model, ok 130 zł kosztował, Wiem, że istnieją jeszcze lżejsze. Fizany polacam ;-)
PolubieniePolubienie
Wielkie dzięki za szybką odpowiedź :)
PolubieniePolubienie