Siedzę nieprzytomna i niewyspana w jednym z pierwszych autobusów do Zakopanego. Szybkie spojrzenie na kamerki TOPRU – oj, nie wygląda to dobrze. Chochołowska mroczna i zasnuta chmurami , a na Goryczkowej świata nie widać. Wybór między Kasprowym a Grzesiem będzie naprawdę bardzo trudny. A przecież sprawdzałam pogodę jeszcze o pierwszej w nocy…
Dojeżdżamy do miejsca, gdzie zazwyczaj po raz pierwszy widać z oddali tatrzańskie szczyty. Dziś gór nie ma, tylko szare niskie chmury. Nawet się nie wkurzam – nic to, pójdę po prostu na spacer którąś z dolin, zjem szarlotkę w schronisku i wrócę.

Na zachodzie lśni w słońcu Babia Góra, taka mini Fudżi z czapą śniegu. Gorce też wyglądają OK, mam nawet myśl, żeby wysiąść w Nowym Targu i uderzyć na Turbacz. Po tatrzańskich szlakach wiele się już nie spodziewam, nie mam złudzeń – nie będzie ani ładnych zdjęć, ani wpisu na blogu.
Ostatni raz sprawdzam kamerki pijąc kawę na zakopiańskim dworcu – jest jakaś nadzieja. Ale w ten sobotni poranek góry są mroczne, zasnute ciemnymi śniegowymi chmurami, nieprzyjazne. Trochę się ich dziś boję. Pogodzona z losem, z braku laku postanawiam po prostu przejść się do ukochanego Murowańca na piwo.
Kiedy nie ma słońca zimowe góry są czarno-białe i ponure. Może dlatego po raz pierwszy zwracam uwagę na to, co jest po drugiej stronie. Babia Góra, Kopieniec i Nosal ( pagóry które odwiedziłam dwa tygodnie wcześniej), gdzieś daleko Pieniny. Widoczność na północ jest świetna, czego nie można powiedzieć o okolicach Hali Gąsienicowej.
Mam taki problem – zimą w górach prawie nie jem i nie piję – po prostu staram się nie zatrzymywać. Błąd! Na efekty nie trzeba długo czekać – słabość ogarnia mnie już w okolicach Karczmiska, mam wrażenie, że wlokę się w ślimaczym tempie, tradycyjnie zimno mi w stopy. Kiedy jednak na horyzoncie wyłania się dobrze znany widok, od razu jakoś mi lepiej. Słońce zaczyna nieśmiało prześwitywać przez chmury, a ja wchodzę w zimową tatrzańską bajkę.

Do Murowańca dochodzę w dwie godziny. Skoro na Kasprowy nie idę ( bo przecież nie mam siły) nigdzie mi się nie śpieszy. Tymczasem, kiedy sączę gorącą herbatę w jadalni, na zewnątrz robi sie klasyczna lampa. Co robić, co robić? Szybka analiza czasu przejść, temperatury ( -10, a odczuwalna max -15) i równie szybki telefon do….Polskich Kolei Linowych. Można kupić bilet na górze na sam zjazd ( przez net nie było takiej opcji) , moje wejście na Kasprowy staje się realne! Wolałam się upewnić, bo jakby mi powiedzieli na górze, że nie da się płacić kartą albo kupić biletu to chyba bym się załamała. Wiem, kolejka jest dla sofciarzy i niedzielnych turystów. Ale nie ma się co okłamywać, zimą jestem właśnie takim początkującym turystą bez sił i umiejętności. Lepiej wejść na Kasprowy i zjechać, niż a) wracać po zmroku i przemarznąć, b) zakończyć wycieczkę w dolinie.
Kilka miesięcy wcześniej, z wypiekami na twarzy oglądałam „Everest” w 3D. Paradoksalnie, zamiast przestraszyć się nieprzwidywalności natury, popaść w zadumę nad tym, jak ryzykujemy idąc w góry, wyszłam z kina zafascynowana wielkimi białymi przestrzeniami błyszczącymi w słońcu. Wtedy chyba pierwszy raz pomyślałam , że zimowe góry muszą być przepiękne. Resztę historii już znacie. Analiza blogów, kompletowanie elementów outfitu, pierwsze nieśmiałe próby zimowych spacerów. Jednak do tego stopnia obawiałam się zimowych gór, że nie śniło mi się nawet, że jeszcze w tym sezonie stanę na jakimś prawdziwym szczycie. A jednak to się dzieje naprawdę….

Zimowy szlak na Kasprowy wygląda jak autostrada, autostrada do nieba. Widok lśniących po lewej stronie ścian Kościelca i Świnicy dodają mi skrzydeł, idę spokojnie, miarowo, krok za krokiem wyobrażając sobie, że jestem w Himalajach.
Zostawiam w tyle ekipę, która wyglądała na silniejszą, młodszą i bardziej doświadczoną ode mnie. Nie jest ze mną tak źle ;-) Po prawej szusują narciarze i snowboardziści, im akurat nie zazdroszczę,bo wizja zjeżdżania na dół napawa mnie przerażeniem. Zimny błękit nieba, ciągle rozszerzająca się panorama, pokryte śniegiem szczyty, cisza – tak, już chyba wiem, czym na fejsbukowych grupach jarali sie ludzie, kiedy tylko spadł pierwszy śnieg…

Nagle wchodzę w strefę wiatru, robi się coraz zimniej, teraz to faktycznie czuję się jakbym była w Himalajach. Ale umówmy się – wcale tak zimno nie było – po prostu szłam tylko w bluzce termoaktywnej i lekkiej kurtce; ale nie chciałam się na tym wietrze zatrzymywać i rozbierać, żeby się ubrać. Rezultat – do budynku kolejki wpadam przemarznięta na kość. Te ostatnie 15 minut walki z własną słabością i zimnem potęgują jednak uczucie triumfu. Kasprowy – niby nic. Kasprowy – do „przed chwilą” niezdobyty i nierealny cel zimowy. Mam uśmiech na (czerwonej nota bene) twarzy i radość w oczach. The world is mine czy jakoś tak…

Mam plan, żeby trochę się ogrzać, przebrać/ ubrać i wejść na Beskid ( i tym samym zaliczyć pierwszy dwutysięcznik zimą) Jak wiadomo, Beskid jest dosłownie rzut beretem od Kasprowego. Zostaję jednak pokonana przez zimno. Udaje mi się tylko wejść na właściwy szczyt, porozglądać się dookoła,zachwycić oświetloną popołudniowym słońcem Świnicą i gigantycznym dziś Krywaniem…i jak niepyszna uciekam do stacji kolejki. To mi daje do myślenia – co by było, jakby na szczycie tego schronienia nie było….

Wniosek jest banalny i pewnie oczywisty – kiedy człowiek przemarznie,to potem bardzo trudno się ogrzać, choćby nie wiem ile ciuchów na siebie ubrał. Nauczka na przyszłość. Mam jeszcze puchówkę w plecaku, ale teraz jedyne o czym marzę to ciepła przytulna knajpa, kotlet i piwo. Bez mrugnięcia okiem płacę 48 PLN za bilet na kolejkę w dół i nie jest mi nawet wstyd, że jadę a nie schodzę. Po prostu trzeba mierzyć siły na zamiary. Ja już dziś swój Everest zdobyłam ;-)
Ps. Mimo licznych mankamentów i niewygód, zaczynam się chyba trochę martwić,że zima się kończy :-)
Robiłem niedawno trasę niemal identyczną – bajka :) Jednak z powodu częstego zdejmowania rękawiczek podczas fotografowania w temperaturze odczuwalnej -20 stopni było… poważne odmrożenie palców :D Ale jak tu nie fotografować kiedy dookoła tak pięknie… ;)
Pozdrowienia :)
PolubieniePolubione przez 2 ludzi
miałam podobnie, ręce mi odmarzły w 3 minuty, dopiero jak założyłam rękawice widoczne na zdjęciu po chwili się polepszyło. Jak się pewnie domyślasz, robienie zdjęć w takich rękawicach jest praktycznie niemożliwe ;-)
PolubieniePolubione przez 1 osoba
To „Ps.” na końcu zupełnie „delikatnie” potwierdza, że ktoś tu załapał zimowego bakcyla. Ja już wiem, że będzie tego więcej w Twoim wykonaniu. :)
PolubieniePolubione przez 1 osoba
hej ;-) No mam nadzieję, muszę tylko zainwestować w lepsze buty na zimę, o innych elementach wyposażenia nie wspominając…ale to już na następny sezon ;-)
PolubieniePolubienie
Ale ładnie tam było :). Dla mnie Kasprowy zimą to cały czas dziewicze tereny, ale chyba w przyszłym sezonie się przełamię i wybiorę szczyt, skąd tyle fotek… W buty zainwestuj, myślę, że szybko się zwrócą…
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Było cudownie ;-) W buty zainwestuję, ale już na kolejny sezon ;-)
PolubieniePolubienie
Coś tam chyba jeszcze śniegu w Gruzji złapiesz? ;-) A patrząc na termometr przy obecnym „świątecznym ociepleniu” to i jeszcze Tatry mogą zaskoczyć.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
trochę żartowałam z tym śniegiem ;-) podoba mi się jak jest, ale i tak wolę zieleń i ciepło. a co do Gruzji, to okej, na pięciotysięcznikach niech sobie leży śnieg, tam gdzie ja będę chodzić, lepiej nie ;-)
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Gratulacje! Ja, mimo że Tatry kocham najbardziej na świecie, wciąż się zbieram do pierwszych zimowych wejść ;)
PolubieniePolubienie
dziękuję! w takim razie mamy coś wspólnego, bo ja też kocham Tatry najbardziej na świecie ;-) Zimowe wejścia ( nawet na pagóry) to challenge,za każdym razem człowiek się czegoś uczy…Warto się przełamać!
PolubieniePolubione przez 1 osoba
dzięki :) kto wie… może i nawet w najbliższym tygodniu, bo właśnie planuję jechać w Tatry… a podobno nadal jest dość zimowo ;)
PolubieniePolubione przez 1 osoba
jedź! ale zima powoli odchodzi, na Grzesia bez śniegu, Rakoń tez z daleka wydawał się OK, na Wołowcu już śnieg, na Kasprowym też ponoć dużo
PolubieniePolubione przez 1 osoba
właśnie Rakoń i Wołowiec są w planach… zobaczymy, jak wyjdzie ;)
PolubieniePolubienie
pięknie, pięknie, pięknie! ze wszystkich krajobrazów jakie widziałam, nie ma dla mnie nic piękniejszego niż góry zimą.
już w zeszłym roku miałam iść na kasprowy – nie wyszło, zabrakło mi chęci na tłuczenie się samej nocnym pociągiem z poznania, ale w tym roku nie odpuszczę, wezmę urlop i pójdziemy. i myślę że nie od rzeczy byłoby kupić raki, zawsze to pewniej :)
PolubieniePolubienie
No ja zimy w górach się bałam panicznie – do tego sezonu ;-) Czysta magia! Raki kupię w następnym sezonie, teraz nie kupowałam,bo nie wiedziałam czy mi się spodoba. Musisz się wybrać ;-)
PolubieniePolubienie
aha! przedwczoraj oglądałam everest a w zeszłym miesiącu czytałam książkę krakauera, piątka!
PolubieniePolubione przez 1 osoba
jest jeszcze książka Becka Weathers’a,Krakauera nie czytałam za to Bukriejewa – to ten niby czarny charekter co bez tlenu chodził, a naprawdę to uratował parę osób
PolubieniePolubienie
Gratulacje za zdobycie swojego Everestu! Ja w roku 2016 dzięki wejściu na Szpiglasowy Wierch pokonałam lęk wysokości! :)
PolubieniePolubienie