Stoh zaliczony. Więcej się nie spotkamy


Stoh z daleka wygląda bardzo zachęcająco. Wysoki, dobrze zbudowany, żeby nie powiedzieć przypakowany. Dlatego wybrałam właśnie jego. Jak się okazuje – dużo traci przy bliższym poznaniu. Dlatego pewnie więcej się nie spotkamy, to był typowy one day stand. Wymęczył mnie okropnie, a wcale nie było tak fajnie, jak się spodziewałam. Ale od początku… Czytaj dalej „Stoh zaliczony. Więcej się nie spotkamy”

Rude Tatry poza szlakiem. Liliowe-Zavory-Wrota-Moko


Spokojna, ciepła sierpniowa noc. Nad Morskim Okiem wreszcie zapanował spokój, kilka godzin wcześniej gwarny tłum rozochocony plażowaniem i browarami wylał się na asfaltówkę i ruszył karnie w dół. Wreszcie można było się wyciszyć i kontemplować uśpione granitowe szczyty.

-Gosia, trzymaj te plecaki, ja biorę karimaty,biegnę i biję się o miejsce – w moim głosie było słychać determinację Czytaj dalej „Rude Tatry poza szlakiem. Liliowe-Zavory-Wrota-Moko”

Kotlet na Koprowym. Polish Expedition 2015


Prolog czyli zombie na Matecznym*

Piąta rano, ciemna noc, z zajezdni powoli wyjeżdżają pierwsze tramwaje a ulicami snują się niedobitki z piątkowych imprez. Przy stoliku pod MacDonaldem siedzi zakapturzona postać z bagażami. Człowiek, którego raz po raz telepie z zimna przypomina zombie – nieprzytomy wzrok, blada wymęczona twarz, obezwładniająca niemoc. Kiedy podjeżdża wielki amerykański krążownik szos ożywia się na moment i wpełza do środka. Auto rusza z piskiem opon i wjeżdża na pustą o tej porze Zakopiankę.

Czytaj dalej „Kotlet na Koprowym. Polish Expedition 2015”