Uszguli – świnie, Szchara i pierwszy wycof


Teraz nawet się cieszę, że od lipca nie zdążyłam stworzyć wszystkich relacji z Gruzji. Dlaczego? Bo mam okazję wszystko sobie dokładnie przypomnieć i uciec od rzeczywistości. Powiem Wam szczerze –  ostatnio ta rzeczywistość nieco mnie dołuje.  Wiadomości unikam z premedytacją, staram się nie czytać gazet, ale tak czy siak informacje docierają do mnie poprzez social media. Nie da się od tego uciec.

Dobija mnie, że piękne słoneczne dni spędzam w szklanych ścianach biurowca, a mimo to nie będzie dla mnie emerytury. Że we własnym kraju czuję się coraz bardziej obco, w Krakowie – jak na wygnaniu;  brakuje tanich noclegów na Kanarach, codziennie wdycham śmiercionośny smog. Wtedy, żeby całkiem nie oszaleć odpalam laptopa i oglądam zdjęcia z Gruzji. Pomaga. Przenoszę się do dzikiej, zielonej krainy, gdzie pięciotysięczniki wydają się na wyciągnięcie ręki. Taka emigracja wewnętrzna.

Uszguli szlaki
a może zostanę uchodźcą w Swanetii…..

Siedząc w samolocie do Kutaisi pewnej czerwcowej nocy, nie byłam nawet pewna, czy Gruzja będzie mi się podobać. Czy uda mi się samej, bez auta i ekipy dotrzeć w te wszystkie miejsca, które wyskakują w wynikach wyszukiwania, kiedy wpisujemy w googlach Swanetia – trekking. Szczególnie często pojawia się podobne zdjęcie.

Uszguli Swanetia
widok znany z internetów

Uszguli – wioska zagubiona gdzieś, daleko w swanskich górach, must see a jednocześnie mega zadupie, gdzie nie ma asfaltowej drogi ani „regularnej” komunikacji marszrutkowej. Dojazd wynajętym samochodem z napędem na cztery koła, za grubą kasę i oczywiście z ekipą. Ja ekipy nie miałam, dlatego nie napalałam się zbytnio i miałam świadomość, że może nie uda mi się tam dotrzeć. Tymczasem, nie minęło 24 godziny od przyjazdu do Swanetii, a ja wysiadałam z busika w Uszguli . Jak ktoś powiedział – w Gruzji wszystko dzieje się samo.

Szchara Swanetia Uszguli
pięciotysięczniki

Jak to się zadziało? Miałam to szczęście, że już w marszrutce z lotniska zgadałam się ze współpasażerami, że wszyscy chcemy jechać do Uszguli. A że niektórzy mieli taki napięty grafik, że musieli jechać ASAP, umówiliśmy się na placyku o 9 rano następnego dnia. 9 rano to moim zdaniem pora skandaliczna, żeby wyruszać do Uszguli. Gdyby to ode mnie zależało, jechałabym o świcie ( kierowcy nie chcą tam jeździć po ciemku). Ale że nie ja załatwiałam busa z kierowcą, ba – byłam szczęśliwa, że tak szybko i bezboleśnie udało mi się zorganizować ekipę, więc nie miałam wyjścia – musiałam się dostosować.

Po drodze, już po kilkunastu minutach jazdy był pierwszy foto stop i pierwszy opad szczęki – Uszba! Cieszyłam się jak dziecko ( jeszcze nie wiedziałam, że przez najbliższe dni pooglądam ją od każdej strony). Później zwiedzanie wieży – za 1 lari można było wejść i wspiąć się aż pod sam dach.

Uszba
pierwsza fota z Uszbą

O drodze do Uszguli naczytałam się dużo i część z tego jest prawdą. Niby wije się serpentynami nad przepaścią, ale nie ma porównania z tym strachem, jaki przeżyłam na zachodnim wybrzeżu Gran Canarii. Jest tylko jedna różnica – na Kanarach drogi są świetnej jakości, w Swanetii to po prostu wertepy, bez asfaltu. Kilka razy myślałam, co by było, jakby było ślisko, albo obsunęła się ziemia. Dla wrażliwych aviomarin wskazany, na kacu też nie polecam tam jechać – rzucało tak, że nawet cieżko było się napić wody z butelki.

Wreszcie, po 2,5 godzinach telepania się Hondą z napędem na cztery koła, docieramy do zagubionego w górach raju. Wszystko jest dokładnie tak, jak sobie wybrażałam. Wieże stojące tu od kilkuset lat na tle muru Bezingi, bo tak nazywany jest masyw górski z najwyższą górą Gruzji – Szcharą. Królowa jest dziś dla mnie łaskawa, szczyty odsłaniają się, w ruch idą aparaty fotograficzne.

Szchara Uszguli Swanetia trekking
jej wysokość Szchara

Kilka minut wcześniej miały miejsce pertraktacje, o której musimy wrócić do busa. Jak się okazało, byłam jedynym pasażerem „zmotywowanym” na zdobycie szczytu, jak  korpo- ludek na zrobienie targetu.  A tu kierowca mówi, że zawiezie nas na jakieś widokowe miejsce, ale musimy się śpieszyć, bo o którejś godzinie zamykają.  WTF? Punkt widokowy zamykają? Tego jeszcze nie grali. Głupio mi było spierać się z resztą „wycieczki” ( zmotywowaną z kolei na zaliczenie tej atrakcji)  i wypracowaliśmy w końcu jakiś kompromis. W Uszguli miałam całe…3 godziny  :-P Tłuc się gdzieś 5 h żeby spedzić tam 3? Zdecydowanie not my style, ale nie mam wyjścia.

Uszguli Swanetia Gruzja szlaki trekking
trzytysięcznik – pagór

Łapię aparat,plecak i niemal biegiem zasuwam w kierunku zielonego wzgórza górującego nad wioską. Ta górka ma ok 3000 m n pm, ale wygląda bardzo lajtowo. Kalkuluję, że muszę wejść na szczyt w 1,5 h ( czyli szybkim krokiem na Halę Gąsienicową). Oceniam, że na pewno nie jest tam tak daleko jak do Murowańca i pewnie w godzinkę zdobędę szczyt. Jak się okazało jeszcze wiele razy podczas tego wyjazdu – Kaukaz to nie Tatry.

Swanetia Uzzguli szlaki
bezimmienne szczyty widziane ze szlaku

Przez 1,5 h idę z językiem na brodzie, tempem zdecydowanie nie spacerowym a napewno nie przyjemnym. Biegnę, a zielony szczyt prawie wcale się nie zbliża. Za to za moimi plecami coraz bardzie rozszerza się perspektywa na małą, zagubioną wśród pięciotysięczników wioskę. Z kolei Szhara kryje się za chmurami. Mimo to jest magicznie – moje pierwsze spotkanie z potęgą Kaukazu. Jestem zauroczona. O takiej Gruzji marzyłam.

Uszguli Swanetia szlaki treking
koniec świata?

Moja walka z czasem trwa, a kiedy wychodzę na grzbiet zaczyna się też walka z porywistym wiatrem. Spotkana para mówi, że na górę to jeszcze kolejna godzina. Kapituluję – nie zdążę. To pierwszy z wielu wycofow i niezdobytych celów w Gruzji. Zdecydowanie mam co poprawiać.

Uszguli Szchara Gruzja Swanetia szlaki
raj….

Siadam i jem lunch z widokiem na pięciotysięczniki. W Swanetii jest „mały” kłopot, żeby kupić prowiant w góry ( w każdym razie, taki, do jakiego jestem przyzwyczajona). Żuję więc slony ser w kawałku i chaczapuri zabrane ze śniadania, przegryzając gruzińskim chlebem poszarpanym na kawałki. Tak się będę odżywiać na szlaku przez następne kilka dni. Jeśli kiedyś polecę do Gruzji z bagażem rejestrowanym, biorę ze sobą pasztet i kabanosy!

Uszguli Swanetia szlak do lodowca
na dole szlak do lodowca

Czas wracać. Zbiegam z góry niespodziewanie szybko i mam jeszcze kilkanaście minut do zbiórki przy busie. Wchodzę pomiędzy zabudowania Uszguli i tak kolejny szok. Niechcący wylądowałam w średniowieczu.

Ruiny, kamienne wieże i świnia karmiąca młode pod wieżą obronną. Każda droga, zamiast prowadzić na drugą stronę wioski, kończy się….gnojówką. Nie wiem, jak się przedostać do samochodu. Zgubiłam się w wiosce, która ma 200 mieszkańców. Brawo ja ;-) Z jednej strony dobijająca ta bieda, z drugiej – mam nadzieję, że nigdy nie dotrze tu masowa turystyka i że nie wybudują wypasionych hoteli dla bogatych Niemców. Dobrze jest jak jest – ma się tu poczucie całkowitej izolacji od świata i wrażenie, że zatrzymał się czas.

Uszguli Gruzja wioska
streets of Uszguli

W końcu rezygnuję z przejścia wioski i wracam skąd przyszłam, do samochodu dobiegam dokładnie o umówionym czasie, oczywiście z językiem na brodzie. Mamy wolne miejsca w samochodzie i z Uszguli zabieramy ze sobą parę Polaków, którzy przyszli do wioski przez góry. Uściślając – zabieramy ich nielegalnie. Od kilku godzin wegetują w innym busie, który nie może nazbierać pasażerów – a mimo to ich kierowca nie chce ich wypuścić. Po drodze nasz samochód zatrzymuje jakiś koleś z komórką, którą podaje kierowcy…i jest wielka awantura. Przynajmniej tak wnioskujemy z wykrzykiwanych do słuchawki słów. Mafia busiarzy działa…


Całą drogę zastanawiamy się, gdzie nasz kierowca nas wiezie. Miejsce, które wyobrażałam sobie jako jakiś kościółek na szczycie góry, okazuje się…dolną stacją wyciągu krzesełkowego. Miałam tam przyjść z buta, wejść na górę Meptesh, ale skoro już mnie zawieźli pod wyciąg – cóż było robić, skorzystałam. To było bardzo dobrze wydane 5 lari, bo widoki na Uszbę i inne kaukaskie szczyty mogą przyprawić o palpitację serca.

Mestia Zuruldi szlak
widoki urywają wiadomo co ;-)

Na górze jest knajpa, więc można sobie wypić browara kontemplując Uszbę. Tłum umiarkowany.

Od razu przypomniał mi się Kasprowy, porównałam widoki,  poziom hałasu i zagęszczenie buraków na metr kwadratowy i jakoś nie mieściło mi się w głowie, że tu tak spokojnie. Tak samo jak nie mieściło mi się w głowie, że już podczas pierwszej wycieczki zobaczyłam i Szharę i Uszbę – do niedawna odległe marzenia. Zakochałam się w Kaukazie od pierwszego wejrzenia. Nawet gdybym w tej chwili musiała zakończyć mój wyjazd, wracałabym do domu szczęśliwa.

Ale jak sami wiecie, to był dopiero początek…..

Uszguli Gruzja Swanetia szlaki trekking
Kaukaz – zakochałam się od pierwszego wejrzenia

O innych szlakach i ciekawych miejscach w Swanetii przeczytacie tu :

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.