Refugue des Espuguettes

Pireneje dla leniwych. Część trzecia: Gavarnie → Refuge des Espuguettes


Kilka lat temu, kiedy Pireneje nie były jeszcze nawet w sferze odległych marzeń, wybrałam się na slajdowisko Łukasza Supergana, podczas którego opowiadał o samotnym przejściu HRP. Po prezentacji nieśmiało zagadnęłam prelegenta o miejsce w Pirenejach, które poleciłby laikom takim jak ja. Bez zastanowienia wymienił Gavarnie. Nazwę zapamiętałam i długo żyłam w przeświadczeniu, że to właśnie tam najpierw powinien się udać pirenejski neofita.


Kiedy Ryanair otworzył połączenie do Lourdes okazało się, że choć Gavarnie jest wymieniane we wszystkich przewodnikach jako „must see”, a od słynnego sanktuarium dzieli je tylko 70 km,  to nie można liczyć na kursujące co godzinę autobusy (jak z Krakowa do Zakopca). W związku z tym, że w 2017 wybierałam się przed sezonem (kiedy połączeń jest jeszcze mniej), a rozkład jazdy po francusku był dla mnie nie do rozszyfrowania, ostatecznie odpuściłam najsłynniejszą wioskę w Pirenejach.

W dodatku,  im dłużej trwał mój research, tym bardziej utwierdzałam się w przekonaniu, że jest wiele ciekawszych miejsc, a Gavarnie to tylko polodowcowy cyrk, tłumnie odwiedzany przez turystów i najprawdopodobniej przereklamowany. Ostatecznie postanowiłam się tam wybrać jesienią 2018, ale Bóg mi świadkiem – nie miałam wielkich oczekiwań 😉 Chciałam po prostu odfajkować ten ósmy cud świata i mieć z głowy. Tymczasem nie będzie chyba wielkim spojlerem, jeśli napiszę, że szlaki w okolicach Gavarnie okazały się niespodziewanym highlightem wrześniowego wyjazdu.

Breche de Roland Gavarnie szlak
takie są efekty jak rycerz się wkurzy – słynne Wrota Rolanda

Cirque de Gavarnie i Breche de Roland – te dwie nazwy z pewnością wyskoczą w googlach na hasło „ciekawe miejsca w Pirenejach”. Do Gavarnie – malutkiej wioski, gdzie kończy się droga, codziennie ciągną tłumy jednodniowych turystów, którzy chcą na własne oczy zobaczyć wznoszący się na 1400 m ponad dnem doliny słynny cyrk polodowcowy i spadający z jego ścian wodospad Grande Cascade (podobno najwyższy w Europie). Choć od wioski dzieli go tylko cztery kilometry, przeważnie po płaskim, niektórzy tą odległość pokonują na grzbietach osiołków (coś Wam to przypomina?). Nie lubię iść za tłumem (dosłownie i w przenośni), dlatego miałam zupełnie inny pomysł na mój krótki pobyt w Gavarnie – przede wszystkim planowałam odwiedzić położone nieco na uboczu Refuge des Espuguettes, a słynny cyrk ostentacyjnie zignorować.

Cirque de Gavarnie
tłumy walą do cyrku ;)

Kiedy około południa wysiadłam z autobusu w Gavarnie natychmiast poczułam rześkie, mroźne powietrze. Część doliny była pogrążona w cieniu i wydawało się, że wieje chłodem od potężnego skalnego amfiteatru.  Do schroniska idzie się tylko dwie godziny, a ja miałam przed sobą pół dnia, nie miałam natomiast żadnego konkretnego planu. Przyszło mi do głowy, żeby wejść na łatwy Pic des Tentes, ale dość szybko zrezygnowałam z pomysłu (po tym, jak w ciągu 10 minut nikt nie zatrzymał mi się na stopa).

Gavarnie szlaki piesze Pireneje
spojrzenie w stronę Gavarnie

Chcąc nie chcąc, w spacerowym tempie udałam się w tym samym kierunku co wszyscy – w stronę słynnego cyrku.  Kiedy jednak minęłam ostatnie zabudowania wioski, zamiast podążyć za tłumem odbiłam w lewo – na oficjalny szlak prowadzący do Refuge des Espuguettes. Tu było zdecydowanie mniej ludzi, zwłaszcza, że część osób już ze schroniska wracała – prawdopodobnie jest ono popularnym celem pół-dniowych wycieczek.

Gavarnie szlaki piesze trekking
nie sądziłam, że tu tak fajnie!

Początkowo szlak ostro wznosił się w górę niezliczonymi zakosami. Raz po raz musiałam przystawać, nie tylko po to, żeby wyrównać oddech, ale przede wszystkim, żeby podziwiać coraz szersze widoki na malejącą w oczach wioskę i skaliste otoczenie doliny. Po pokonaniu około 300 metrów przewyższenia teren nieco się wypłaszczył i ścieżka weszła na trawiasty płaskowyż.

Gavarnie szlaki piesze trekking Pireneje
Plateau de Pailla
Refuge des Espuguettes szlaki Gavarnie Pireneje
chyba już niedaleko

Wydawało się, że najgorsze za mną, a do schroniska rzut beretem. Mimo to bardzo ciężko było utrzymać jakie takie tempo – nie dość, że ciążył mi plecak (dokupiłam nieco prowiantu w Lourdes), to w dodatku na każdym kroku napotykałam na fajne kadry, które trzeba było uwiecznić. Kiedy na mojej drodze pojawiły się półdzikie konie, pasące się na tle skalistych szczytów stwierdziłam, że obiektywnie – taki landszaft to kicz w czystej postaci; subiektywnie –  wyglądało to jak raj na ziemi.

Pireneje konie trekking
kicz? ale jaki piękny ;-)

Zanim rozpoczęłam ostatnie podejście do schroniska zboczyłam nieco ze ścieżki – około 200 metrów od szlaku na południowy wschód (na prawo) stała kamienna chatka, a ja chciałam sprawdzić, czy jest otwarta i czy da się ewentualnie w niej spać (na wypadek, gdybym z jakichś powodów zdecydowała nie rozbijać namiotu koło schroniska). Cabana wyglądała całkiem okej, więc wróciłam na przełaj na szlak i zaczęłam się mozolnie wdrapywać do góry.

Refuge des Espuguettes szlak Gavarnie
już niedaleko

Jakiś czas temu przeczytałam u Morgusia, że to ostatnie podejście trochę dało im w kość; choć ja szłam z Gavarnie, a nie z Ordesy to już wiem, co miał na myśli 😉 Domyślam się też, że chłopaki, tak jak ja, szli na przełaj prosto do góry, a nie oficjalną ścieżką trawersującą strome zbocze. Z całego serca nie polecam tego skrótu 😉

Refuge des Espuguettes szlak trekking Gavarnie Pireneje
po powrocie na oficjalny szlak jest nieco mniej stromo

Kiedy wreszcie dotarłam do schroniska byłam odrobinę umordowana, więc rzuciłam plecak, zagotowałam wodę i położyłam się na trawie z kubkiem gorącej herbaty w ręce kontemplując widoki. A było co kontemplować – od wznoszącej się niedaleko schronu poszarpanej grani, przez Breche de Roland, po morze szczytów na zachodzie. Oczywiście nie miałam pojęcia na co dokładnie patrzę, ale jakoś mi to nie przeszkadzało. Bez pośpiechu zjadłam obiad (patrz: makaron instant) i zaczęłam się zastanawiać, co dalej.

Refuge des Espuguettes Gavarnie szlaki piesze
widoki urywają d….
Refuge des Espuguettes szlaki Pireneje
nieznane szczyty

Czułam wewnętrzną presję, żeby wstać i np. wybrać się na łatwy szczyt Petit Pimene albo na przełęcz Horquette d’Alans, ale tak naprawdę to nie chciało mi się ruszyć. Dzięki Bogu, po pewnym czasie grań schowała się w chmurze i to był doskonały pretekst, żeby dalej leniuchować.

Pic Rouge de Pailla
Pic Rouge de Pailla
Pimene
Pimene

Wkrótce jednak chmura zaczęła schodzić w dół i pochłonęła cały płaskowyż, na którym znajdowało się schronisko. Zrobiło się zimno, wilgotno i wietrznie; bardzo nieprzyjemnie. Nie pociągała mnie myśl o biwakowaniu w tej chmurze. Alternatywą był nocleg w schronisku albo zejście do cabany. (Warto wspomnieć, że co lepsze miejsca pod namiot były już pozajmowane, choć byłam przekonana, że można się rozbić nie wcześniej niż o 19. Najwidoczniej ta zasada przy Refuge des Espuguettes nie obowiązuje).

Pirenje Gavarnie szlaki piesze

Refuge des Espuguettes Gavarnie szlaki Pireneje trekking
klimatycznie

Zdążyłam przemarznąć na kość tkwiąc na ławce przed schroniskiem w tej niemocy decyzyjnej, kiedy nagle usłyszałam po polsku „Cześć!”.  Niespodziewanie okazało się, że Pireneje są małe 😊, bo z chmury wyszedł jeden z kolegów, z którymi dzieliłam taksówkę z lotniska. (Jeśli kiedyś trafisz na bloga – pozdrawiam!) W związku z tym, że pogoda zrobiła się barowa usiedliśmy na piwie w ciepłej sali.

Pogadaliśmy o górach, podzieliliśmy się wrażeniami, jednak piwo szybko się skończyło i musiałam podjąć wreszcie jakąś decyzję. Spanie z gromadą chrapiących facetów w pokoju nie przemawiało do mnie bardziej niż nocowanie koło schroniska w namiocie, dlatego wzięłam sobie jeszcze jedno zimne piwo na wynos na wieczór i bez pośpiechu zaczęłam schodzić do chatki.

Gavarnie Pireneje szlaki
okienko

Teoretycznie, mogłabym się obawiać samotnego zejścia przy widoczności na kilka metrów, ale ja miałam w telefonie apkę Locus Map, więc niczego się nie bałam! Te zachwyty nie są sponsorowane – apkę polecam każdemu, zwłaszcza na wycieczki w Pirenejach. Tracąc wysokość wychodziłam z chmury, a moja chatka okazała się być całkiem poza jej zasięgiem. Do czasu.

Cabana de Pailla Gavarnie trekking szlaki
samotna chata

Rozgościłam się w cabanie, przyniosłam zapas wody z potoku, zjadłam kolację, kiedy nagle usłyszałam dudnienie. Burza? Wyjrzałam z chatki i zobaczyłam stado galopujących koni wyłaniające się ze mgły. Dzięki Bogu, że siedziałam w środku, a nie błąkałam się po płaskowyżu, bo pewnie najadłabym się strachu, że mnie stratują (!).

Tymczasem mgły podniosły się z doliny i po chwili wokół cabany nie było widać już nic. Tylko mleczna chmura. Niepokojąca cisza. Poczułam się trochę nieswojo, bo klimat zrobił się niczym z Blair Witch Project. Profilaktycznie odgrodziłam się od świata żelaznymi drzwiami cabany. Nie wiedziałam jeszcze, co mnie czeka w nocy….

Cabana de Pailla Gavarnie szlak
mroczna chata

Chyba każdy zna ten moment, kiedy budzi się w nocy i w półśnie kombinuje – iść do toalety czy nie? 😉 Dylemat robi się bardziej poważny, kiedy wiąże się to z wyjściem na mróz, zimno czy na zamglony płaskowyż, jak w moim przypadku. Tak właśnie leżałam i biłam się z myślami, kiedy nagle coś załomotało w metalowe drzwi chatki. W kilka sekund przemknęły mi przez głowę wszystkie obejrzane horrory, a kiedy zorientowałam się, że drzwi się otwierają wydałam z siebie okrzyk przerażenia.

„Don’t be scared” – usłyszałam. Okazało się, że to nie duchy tylko dwóch facetów z linami i kaskami. Teoretycznie dwóch facetów w nocy na pustkowiu to mógłby być powód to strachu, ale umówmy się – jakie jest prawdopodobieństwo, że psychopaci włóczą nocami po Pirenejach?

Okazało się, że łażą po nocy, bo przyjechali prosto z północnej Francji i mają w planie wejście na jakiś najwyraźniej zajebisty szczyt (byli bardzo zdziwieni, że nazwa NIC mi nie mówi). Jeszcze bardziej się zdziwili, kiedy na pytanie, co ja jutro łoję, odpowiedziałam: „Nothing!”.  Nie mogli uwierzyć, że ktoś może z własnej woli spać sam w obskurnej chacie, zamiast z ludźmi w schronisku 😊

Refuge des Espuguettes Gavarnie Pireneje wschód słońca biwak
Refuge des Espuguettes

Nad ranem, kiedy było jeszcze ciemno obudziło mnie ich krzątanie i ciche rozmowy, widać chcieli wyruszyć przed świtem. Melodyjne, szeleszczące, piękne nieznane francuskie słowa kołysały mnie do snu. Nigdy jakoś specjalnie nie podobał mi się ten język, ale wtedy czułam, że oddałabym wszystko, żeby ktoś tak codziennie szeptał do mnie po francusku 😉

Vignemale wschód słońca Pireneje

cabana Pireneje wschód słońca

Kiedy wstał nowy dzień nie było śladu ani po nocnych strachach ani po przystojnych wspinaczach. Choć odrobinę żałowałam, że nie jestem teraz 300 metrów wyżej, pod schroniskiem, to i tak cieszyłam się spokojnym pirenejskim porankiem. I tym, że nic nie muszę – ani robić kilometrów ani zdobywać szczytów ani trzymać się żadnego planu. Takie są uroki wędrowania w pojedynkę.

Pireneje biwak cabana wschód słońca Gavarnie trekking
pirenejski poranek

 


 Jeżeli spodobały się Wam okolice Gavarnie to mam dobrą wiadomość – czeka nas jeszcze jedna wycieczka w tych rejonach →już wkrótce na blogu

Może zainteresują Was też inne, łatwe szlaki w Pirenejach :


 

Jeżeli spodobał Ci się artykuł, myślisz o wypadzie w Pireneje i chcesz poznać innych pirenejskich freak’ów – wpadaj na  naszą fejsbukową grupę PIRENEJE!

 

 

2 uwagi do wpisu “Pireneje dla leniwych. Część trzecia: Gavarnie → Refuge des Espuguettes

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.